[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Terminale Publicznego DostêpuDanych zawsze by³y bardzo trwa³e, zaprojektowane tak, aby znios³y121 jak najwiêcej  w koñcu musia³y  a te, na które trafia³, najczêSciejwci¹¿ dzia³a³y lub mo¿na je by³o ³atwo uruchomiæ za pomoc¹ bateriiwygrzebanej z plecaka.Wtedy pobiera³ pozycjê z PDD do funkcji JE-STER TUTAJ holomapy i wyznacza³ trasê.Co zrobi, kiedy dotrze na miejsce? Nie wiedzia³.Pewnie nie zo-sta³o tam nic, oprócz ogromnej sterty gruzu.Codziennie pokonywalikilka podobnych rumowisk.W ogóle nie wiedzia³, po co tam idzie.Nie mia³ planu, tylko cel.Ale cel wystarczy.Wyj¹³ z plecaka elektrolornetkê i w³¹czy³.CoS go niepokoi³o w von-goflorze porastaj¹cej krater.Nie wiedzia³, co siê dzieje; nie móg³ wie-dzieæ.Kilka tygodni spêdzonych w Szkó³ce i kolejnych kilka naYuuzhan tar nie zrobi³o z niego eksperta.Kiedy tylko móg³, stara³ siê unikaæ kontaktu z vongoflor¹.Wiêk-szoSæ jej przedstawicieli mia³a nieprzyjemne w³aSciwoSci  na przy-k³ad pachn¹cy herbat¹ p³yn wyciekaj¹cy z mchu, który porasta³ dura-beton, na trzy dni zmieni³ jego d³onie w masê ropnych pêcherzy.W ci¹gu kilku dni wêdrówki stwierdzi³, ¿e vongoflora ma swoje pra-wid³owoSci  ros³a w du¿ych skupiskach, otoczonych pierScieniem na-giego gruzu.W centrum takiego skupiska najczêSciej widywa³ ekoge-neracyjne biomaszyny, które nasienie-statek rozrzuci³o po ca³ejplanecie.Maszyny wyrzuca³y ze swojego wnêtrza nasiona, przetrwal-niki, a nawet ¿ywe istoty.KiedyS razem z Vergere spêdzili prawie ca³y dzieñ, obserwuj¹csetki nieznanych zwierz¹t stadnych, powoli wynurzaj¹cych siê z ogrom-nej paszczy biomaszyny.Powolne, krowiaste szeScionogi mruga³yz g³upimi minami w obcym s³oñcu, instynktownie zbijaj¹c siê w ma³egrupki.Dopiero po jakimS czasie, uspokojone, zaczê³y szczypaæ ro-SlinnoSæ.I wtedy te¿ zaczê³y rosn¹æ  Jacen zaobserwowa³, jak w ci¹-gu jednego dnia osi¹gnê³y pe³n¹ dojrza³oSæ.Na ka¿de piêædziesi¹t czysto szeScionogów biomaszyna produkowa³a jednego drapie¿nika  by³to albo ogromny, dwuno¿ny jaszczurowaty stwór o d³ugich, zakoñczo-nych ostrymi szponami mackach zamiast zêbów, albo grupa stadnychdrapie¿nych owadów, nie wiêkszych od gupina.Czasem spotykali nawet Yuuzhan Vongów, nie tylko mistrzów prze-mian dbaj¹cych o now¹ planetê, lecz równie¿ patrole wojowników,odwiedzaj¹ce Srednie poziomy.Uzbrojeni Yuuzhanie ze wstrêtem prze-mykali obok maszyn, które musieli mijaæ.Przez jakiS czas Jacen za-stanawia³ siê nawet, czy nie szukaj¹ w³aSnie jego, ale z czasem zacz¹³natrafiaæ na Slady Swiadcz¹ce, ¿e nie byli jedynymi uciekinierami ukry-122 waj¹cymi siê w ciemnych zakamarkach poni¿ej strefy zniszczenia:Swie¿e Slady na kurzu, kryjówki niedawno nape³nione ¿ywnoSci¹, zrêcz-nie u³o¿ony gruz, ukrywaj¹cy wewn¹trz pomieszczenia.Trzy czy czteryrazy uchwyci³ nawet k¹tem oka sylwetki ludzi, przemykaj¹cych odcienia do cienia, zawsze tylko noc¹, zawsze kryj¹c siê nawet przedSwiat³em Mostu.Mogli to byæ uchodxcy, pozostawieni i zapomnianiw chaosie ewakuacji, lub mieszkañcy ni¿szych poziomów, instynk-townie unikaj¹cy kontaktu z górnymi warstwami Swiata, albo te¿ nie-wolnicy, zbiegli z nasienia-statku.Tego Jacen nie wiedzia³ i nie za-mierza³ sprawdzaæ.Wola³ ich unikaæ, bo Sci¹gali na siebie uwagêYuuzhan Vongów.Nie wiedzia³, czy Yuuzhanie potrzebuj¹ niewolników na swoimnowym Swiecie, czy mo¿e ka¿dego napotkanego cz³owieka zabijaj¹na miejscu.Tego te¿ nie zamierza³ sprawdzaæ.Vongoflora, która przylega³a do wewnêtrznej krzywizny krateru,wygl¹da³a inaczej ni¿ wszystko, co do tej pory widzia³.W³¹czy³ zbli-¿enie w lornetce, prze³¹czaj¹c poprawiony obraz pomiêdzy szeroko-k¹tnym planem a zbli¿eniami poszczególnych roSlin.LiScie mia³y pla-miste, dziwnego kszta³tu, bardzo rzadkie.Wszêdzie, gdzie kierowa³lornetkê, widzia³ przeSwituj¹ce spod roSlin smugi durabetonu i kawa-³y gruzu, jak gdyby vongoflora walczy³a tutaj z wrogim Srodowiskiem.Mchy, wszêdzie tak jaskrawo zabarwione, tutaj mia³y nieokreSlone,szare, brunatne i brudnozielone odcienie, paprocie, które w innychmiejscach tworzy³y ogromne baldachimy, tutaj ros³y niepewnie, wy-ci¹gaj¹c w ró¿ne strony zniekszta³cone, pokrêcone i dziwnie pokrzy-wione liScie o przyæmionych, jakby przykurzonych barwach.Zmniejszy³ powiêkszenie i przesun¹³ obiektywem wzd³u¿ piono-wej wie¿y chmury burzowej, która wznosi³a siê z czeluSci krateru [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl