[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.thus my great Secret l have revealed.Theo Fox zrobił ruch ręką, jakby błagał o zmiłowanie.- Odpocznij trochę, ale utrzymaj rzecz.- powiedziała Madame Olcott.Potem zwróciła się formy sowiej: - Rozpoznaję cię.Khunrath, co chcesz nam powiedzieć?Sowa zaczęła dobywać z siebie dźwięki:- Hallelu.Iah.Hallelu.Iah.Was.- Was?- Was helfen Fackeln Licht.oder Briln.so die Leut.nicht se-hen.wollen.- Chcemy - powiedziała Madame Olcott - wyjaw, co wiesz.- Symbolon kosmou.ta antra.kai tan enkosmion.duname-on erithento.oi theologoi.Także Leo Fox był u kresu sił, głos sowy stawał się coraz wątlej-szy.Leo skłonił głowę i z najwyższym trudem utrzymywał formę.Nieubłagana Madame Olcott zachęciła go do wytrwania i zwróciła się do ostatniej formy, która przybrała teraz postać człekokształtną.- Saint-Germain, Saint-Germain, to ty? Co wiesz? I forma zaczęła nucić jakąś melodię.Madame Olcott nakazała muzykantom trochę uciszyć zgiełkliwą muzykę: tancerze nie wyda-wali już z siebie zawodzenia, wirowali tylko, coraz bardziej wycieńczeni.Forma śpiewała:- Gentle love this hour befriends me.- To ty, poznaję - zachęcała Madame Olcott.- Mów, powiedz, gdzie, co.Forma oznajmiła:- Il etait nuit.La tete couverte du voile de lin.j'arrive.je trou-ve un autel de f er, j'y place le rameau mysterieux.Och, je crus de-scendre dans un abime.des galeries composees de quartiers de pier-re noire.mon voyage souterrain.- To fałsz, fałsz - wykrzyknął Aglie - bracia, wszyscy znacie ten tekst, to Tres Sainte Trinosophie, napisałem go ja, każdy może go sobie przeczytać wydając sześćdziesiąt franków!Podbiegł do Geo Foxa i zaczai tarmosić go za rękę.- Stój, oszuście - wrzasnęła Madame Olcott - zabijesz go!- A jeśli nawet! - wykrzyknął Aglie, zwalając medium z fotela.Geo Fox chwycił się własnej wydzieliny, która, pociągnięta jego upadkiem, nikła, spływając ku dołowi.Geo opadł w lepki śluz, który nadal dobywał się z jego ust, a potem zesztywniał bez życia.- Stój, szalony - krzyczała Madame Olcott, chwytając Agliego.A potem zwróciła się do pozostałych dwóch braci: - Wytrwajcie, moje maleństwa, oni muszą jeszcze przemówić.Khunrath, Khun-rath, powiedz mu, że jesteście prawdziwi!Leo Fox, ratując życie, próbował połknąć z powrotem sowę, Madame Olcott stanęła za jego plecami i ściskała mu skronie, by nagiąć go do swojej pychy.Sowa spostrzegła, że zaczyna znikać i zwróciła się ku temu, który ją zrodził: „Phy, Phy, Diable" - sycząc, próbując wykłuć mu oczy.Leo Fox zabulgotał, jakby podcięto mu tętnicę szyjną, i padł na kolana.Sowa zniknęła, zmieniając się w obrzydliwy szlam (fiii, fiii - poświstywała), w który runęło duszące się medium, pozostając już tam oblepione nią i nieruchome.Wściekła Olcott zwróciła się do Thea, który trzymał się dzielnie.- Mów, Kelley, słyszysz mnie?Ale Kelley już milczał.Próbował oderwać się od medium, które, bijąc rękami powietrze, wyło teraz, jakby wydzierano mu trzewia.- Kelley, ty bezuchy, znowu próbujesz kręcić - krzyczała Madame Olcott.Lecz Kelley, nie mogąc oderwać się od medium, próbował je połknąć.Stał się jak guma do żucia, z której ostatni z braci Fox da-remnie próbował się wyplątać.Wreszcie także Theo padł na kolana, kaszląc, stapiając się w jedno z tą pasożytniczą rzeczą, która go pożerała, a potem potoczył się po posadzce i miotał się, jakby płonął żywcem.To zaś, co było Kelleyem, przykryło go najpierw niby całun, by po chwili umrzeć rozpływając się i zostawić go na ziemi, opróżnionego, zredukowanego do połowy samego siebie - mumia dziecka zabalsamowana przez Salona.W tym samym momencie czterej tancerze zatrzymali się jednocześnie, wymachując podniesionymi wysoko rękami, przez kilka sekund byli topielcami, którzy idą prosto na dno, a potem padli na ziemię, skowycząc jak szczenięta i zasłaniając sobie głowy rękami.W tym czasie Aglie, ocierając pot z czoła chusteczką, którą wyjął z kieszeni marynarki, wszedł na krużganek.Odetchnął dwa razy i wsunął do ust białą pastylkę.Potem nakazał ciszę.- Bracia, rycerze.Widzieliście, na jakie utrapienia chciała narazić nas ta kobieta.Uspokójmy się i powróćmy do mojego planu.Pozwólcie, że zabiorę stąd więźnia na godzinę.Madame Olcott wypadła z gry, pochylała się z prawie ludzkim bólem nad swoimi mediami.Ale Pierre, który śledził wszystko, siedząc ciągle na krześle, panował nad sytuacją.- Nie - powiedział.- Jest tylko jeden sposób.Le sacrifice hu-main! Dawajcie tu więźnia!Olbrzymi z Avalon, zahipnotyzowani jego energią, chwycili Bel-ba, który z twarzą pozbawioną wyrazu przyglądał się tej scenie, i zawlekli go przed oblicze Pierre'a.Ten zaś ze zręcznością prestidigitatora zerwał się, postawił krzesło na stole i wypchnął stół na środek chóru, a następnie chwycił w przelocie sznur i zatrzymał kulę, cofając się o krok wskutek rozpędu Wahadła.Zajęło to chwilę.Jakby postępując według jakiegoś Planu - a może w trakcie poprzedniego zamieszania wszystko zostało omówione - olbrzymi weszli na to podwyższenie, wciągnęli Belba na krzesło i jeden z nich owinął dwukrotnie wokół jego szyi sznur Wahadła, podczas gdy drugi trzymał kulę, którą później położył na brzegu stołu.Bramanti rzucił się do tej szubienicy, olśniewająco majestatyczny w swojej czerwonej sutannie i zaczął zawodzić:- Exorcizo igitur te per Pentagrammaton, et in nomine Tetra-grammaton, per Alfa et Omega qui sunt in spiritu Azoth, Saddai, Adonai, Jotchavah, Eieazereie! Michael, Gabierl, Raphael, Anael, Flaut Udor per spiritum Eloim! Maneat Terra per Adam lot-Cavah! Per Samuel Zebaoth et in nomine Eloim Gibor, veni Adramelech! Vade retro Lilith!Belbo siedział wyprostowany na krześle, ze sznurem na szyi.Olbrzymi nie musieli go już trzymać.W tej niestabilnej pozycji wystarczyłby jeden fałszywy ruch, by runął, a wtedy sznur zacisnąłby mu się na szyi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]