[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nazywa się to "indykator pozycji x-y dla systemów wyświe-tlających", ale znany jest również jako "myszka", ze względu na ogoniasty kabelłączący ją z komputerem.Doktorantów ujęła prostota nowego urządzenia.A po kilku latach myszką za-częły posługiwać się nawet dzieci w szkołach podstawowych.Ale Xerox PARCnie był firmą nastawioną na zyski; z założenia miał stanowić doświadczalny po-ligon rozwoju informatycznej cywilizacji.Odległa o szerokość kontynentu, zbie-rająca się co pewien czas na Wschodnim Wybrzeżu rada nadzorcza Xeroxa niepotrafiła w pełni docenić użyteczności dokonywanych tutaj rozwiązań.Zaprojektowany w 1980 roku komputer Alto wyposażony w mysz, inter-fejs graficzny i stację dysków był podłączony do sieci.Pracownicy zrobili gona własny użytek i nawet nie starali się sprzedawać.Gdyby Doug Engelbart i jegopodwładni zdołali przewidzieć, jak ważne staną się ich eksperymenty, nie roz-dawaliby wyników swej pracy na prawo i lewo.Korporacja PARC byłaby dziświelokrotnie silniejsza od Microsoftu.Na szczęście naukowcy z tej grupy potrafili w porę odejść i stanąć na wła-snych nogach.Tak, jak postąpili w 1982 roku założyciele Adobe Systems.Mieliw kieszeni oprogramowanie, za pomocą którego można było bez trudu druko-wać na papierze najbardziej skomplikowane strony z ekranu.PostScript stał siępowszechnym standardem, a pózniejszy przebój, PhotoShop, zapewnił firmie do-statnią egzystencję.Engelbart nie został milionerem jak wielu z tych, którzy przez ostatnie trzy-dzieści lat realizowali jego koncepcje.On pierwszy widział w komputerach na-rzędzie komunikacji, a nie tylko gigantyczny kalkulator.Zaproponował telekon-ferencje i hipertekst.W każdych czasach wśród zabieganych tłumów trafiają sięprorocy zapatrzeni w dalekie horyzonty.Engelbart pracuje obecnie dla Logitechu we Fremont, w pokoju z mało inspi-rującym widokiem na sektory zatoki osuszane w celu pozyskania soli.Nie jestwcale rozgoryczony.Ponadto prowadzi swój Bootstrap Institute.Zatrudnione są157tam cztery osoby, a dwie z nich on sam i jego córka Christina nie pobierająpensji.Gdyby Engelbart zastrzegł sobie prawa autorskie i brał po cencie od każdejsprzedanej myszki, byłby już miliarderem.No cóż, i tak bywa.Kuzyn Aleksander w swoich reportażach użalał się nadodkrywcami żył złota, którzy nie potrafili lub nie chcieli przetworzyć swoich do-konań w konta bankowe z wieloma zerami oprócz niezerowej pierwszej cyfry.Nie byli nawet rozczarowani faktem, że główną nagrodę zgarniali podążający ichśladem cwaniacy.* * *Dopóki inwestorzy nie podejmą decyzji, nie mamy nic do roboty.Jest czasna refleksje.Spędziłem w Silicon Graphics osiem lat.Gdy zaczynałem, znałemwszystkie twarze i pamiętałem większość imion.Ostatnio, kiedy chodziłem pokampusie SGI, zdarzało mi się nie spotkać nikogo ze znajomych.Teraz to potężnafirma 11 tysięcy pracowników.Co gorsza, w tłumie krzątającym się między budynkami byłem najstarszy nietylko stażem, ale także wiekiem.Mają słuszność ci, którym taki stan rzeczy koja-rzy się ze średniowieczem, kiedy ludzi powyżej czterdziestki po prostu nie było.Doznałem podobnego wrażenia, gdy w czasie wiosennej przerwy moi studenciz Uniwersytetu Bostońskiego zabrali mnie na Florydę.Kilometry plaży w Dayto-na Beach i nikogo powyżej 23 lat.Wszyscy przyglądali mi się z ciekawością: coten wapniak tu robi?A przecież było to piętnaście lat temu.I wtedy mogłem natychmiast popra-wić sobie humor.Na niedalekiej plaży w Miami wśród samych emerytów byłem zdecydowanie najmłodszy.W Dolinie nie ma takiej opcji; starszeństwo nienobilituje, znaczy jedynie, że ci się nie powiodło.Nasza polityka zatrudnianiamłodzieży po studiach daje wyrazne efekty.A te pistolety nie mają szacunku dlaautorytetów i historycznego dorobku.Podobnie jak wielu moich rówieśników, występuję w klasycznej roli ClintaEastwooda, rewolwerowca zmęczonego potyczkami, któremu nie dają spokojniewysączyć drinka przy barze.%7łółtodzioby wciąż prowokują do walki, wyzywająnas na pojedynek na każdym zebraniu, starając się forsować swoje koncepcje.Chcą za wszelką cenę wykazać, że wiedzą lepiej i myślą szybciej.Doświadczenie wyniesione z poprzednich projektów pomaga mi wychodzićz tych zmagań zwycięsko.Jak długo jednak można stać na palcach? Pora przejśćna pozycje bardziej odpowiadające mojemu wiekowi.Lata na uczelni i w wycho-dzącym dopiero z powijaków przemyśle spowodowały, że nie zauważyłem upły-158wu czasu.Robiłem to samo, zachowywałem się i ubierałem tak samo jak wszyscywokół mnie.A oni byli ciągle w tym samym przedziale wiekowym.Starszychzastępowały niepostrzeżenie młodsze generacje.Dosyć podszywania się pod Doriana Graya, pora zerknąć do lustra.A w nimWYSIWYG (what you see is what you get otrzymujesz to, co widzisz w slangu informatycznym oznacza identyczny obraz na monitorze i drukarce).Bez wątpienia próba założenia własnej firmy jest właściwym posunięciem naobecnym etapie.W tym trudnym okresie wahań i namysłów miałem kilka telefonów od Susanz prośbą o radę.Była niemal zdecydowana wracać do Hamtramck. Walter cał-kiem się wyłączył.Po prostu nie jestem mu potrzebna.A ja go potrzebuję, żebyżyć.Oto jedna z małych tragedii naszej przepracowanej doliny.* * *Daniel zwołuje zebranie.Jest wyraznie podekscytowany.Mamy dwie oferty,obie znakomite.Inwestorzy gotowi są wyłożyć pieniądze wystarczające na dopro-wadzenie projektu do stadium prototypu.Trzeba z nimi pogadać i zdecydować,kogo preferujemy.Spotkania odbywamy w Il Fornaio.Ta włoska restauracja w Palo Alto sły-nie z najlepszego prosciutto i jest ulubioną meliną inwestorów.Szkło i marmurynastrajają poważnie, ale pozostawiają dość luzu, żeby swobodnie porozmawiać.Obie grupy kapitałowe proponują podobne warunki płatnicze i prawne, wygląda-ją równie solidnie.Trudny wybór.Zdają sobie sprawę z naszego wahania i sięgają po argumenty pozameryto-ryczne.Zapraszają nas do siebie na weekendy, żeby się lepiej poznać.Bankowyventure capital nie pożyczają pieniędzy na procent, tylko w zamian za udziaływ finansowanych przedsięwzięciach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]