[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Staną na głowie, żeby zajść w ciążę.- Ale zostawił cię, prawda? - spytał Jack.- A mimo to go nie nienawidzisz.- Nigdy nie oczekiwałam, że przy mnie zostanie, Jack.Naturalnie że go nienienawidzę! William należał do przyjemności, które powinny przypaść w udziale każdejkobiecie chociaż raz w życiu.Nie uwłaczając Alice, Jack, trzeba być zaślepionym, wierząc,że można utrzymać przy sobie takiego mężczyznę.Zwłaszcza w tamtym okresie.Był takimłody!Jack popatrzył na Caroline Wurtz z poczuciem straty wypisanym na twarzy.Musiałmieć identyczną minę, kiedy matka powiedziała do niego: Kto wie, jakim byłby ojcem, Jack.Z takim mężczyzną - dorzuciła z niesmakiem - nigdy nic nie wiadomo.Ale panna Wurtzwypowiedziała te słowa niemalże z czułością!- Gdybyś ty była moją matką - powiedział - miałbym ojca.A przynajmniejczasem bym go widywał.- Od lat nie otrzymałam od niego żadnej wiadomości - odrzekła panna Wurtz.-Co wcale nie znaczy, że nie możesz go odszukać.- Może umarł, Caroline.Mama umarła.Panna Wurtz nachyliła się nad stołem i złapała Jacka za lewe ucho.Poczuł się jakwówczas, kiedy pani McQuat prowadziła go w trzeciej klasie za karę do kaplicy.- Ty niedowiarku! - zawołała.- Gdyby William umarł, moje serce przestałobybić! W dniu jego śmierci moje piersi skurczą się do rozmiaru rodzynek albo zamienię się wlinoleum!W linoleum, zdumiał się w duchu Jack.(Biedaczka zbyt długo przebywała u ZwiętejHildy).Ucho zapiekło go boleśnie.Naraz panna Wurtz cofnęła rękę i zachichotała jaknastolatka.- Boże, sama gadam jak głupia uczennica! - wykrzyknęła.- Niedowiarku -powtórzyła, tym razem łagodnie.- Do dzieła!- Podaj mi kontekst, ptysiu - mawiała Emma.- Wszystko ma kontekst.Tamtej marcowej soboty - był rok 1998, a marzec w Toronto nie stwarzawymarzonych warunków do jazdy motocyklem - Jack podszedł do okrągłego podjazdu narogu Pickthall i Hutchings Hill Road, gdzie stanął niegdyś, trzymając matkę za rękę w morzudziewcząt.Motocykle (z wyłączonymi silnikami) ustawiono w rzędzie dalekim od żołnierskiejprecyzji.Dzień był pochmurny, panował ziąb: krople pokrywały baki jednośladów, lśniące wopadającej mgle.Siąpił kapuśniaczek.Z uwagi na pogodę Jack nie zadał sobie trudu, abypoliczyć motocykle, ale było ich około trzydziestu, a tablice rejestracyjne dobitnie świadczyłyo tym, jaki szmat drogi musieli pokonać ich właściciele.Dan Północna Dakota przyjechał aż z Bismarcku; w Minneapolis dołączył do niegoPierre Szczęściarz z salonu Blizniacze Miasta , po czym ruszyli razem do Madison w stanieWisconsin, gdzie czekał Badger Schultz i jego żona, Kurze Skrzydełko.W chicagowskimsalonie Wietrzne Miasto oczekiwali ich bracia Fronhofer.Następnie wszyscy ruszyli doMichigan.W Kalamazoo i Battle Creek natrafili na śnieżycę, ale i tak zdążyli na imprezę wEast Lansing, u Flippera Volk - manna z salonu Spartan.Rankiem pojechali z Flipperem doAnn Arbor, gdzie dołączył do nich Wolverine Wally.Na granicy napotkali pewne (oczywiste)trudności, lecz w Windsorze ruszyli trasą 401 i przejechali w deszczu do Kitchener i Guelph,gdzie spotkali parę tatuażystów z Ontario, o których Jack nigdy nie słyszał.(Nadal niepamiętał ich imion).W stronę Toronto zmierzała również ekipa z Louisville w stanie Kentucky oraz ztrzech miast w Ohio.Joe Inkaust z salonu Tygrysia Skóra w Cincinnati i siostrySkretkowicz z Columbus, w tym była żona Flattop Toma, który dołączył do nich wCleveland.W kontyngent z Pensylwanii, zbyt liczny, aby wymienić wszystkich uczestników,wchodzili notable z Pittsburgha, Harrisburga, Allentown i Scranton, a Mike Nocna Zmiana zsalonu Przyjaciel Marynarzy przyjechał aż z Norfolku w stanie Wirginia.Na podjezdzieZwiętej Hildy stały motocykle z tablicami z Marylandu, Massachusetts, stanów Nowy Jorkoraz New Jersey.Sądząc na podstawie głosów, które dudniły w kaplicy, zagłuszając organy i chór, Jackzrozumiał, że panna Wurtz nie próżnowała.Zapędziła motocyklistów do środka i kazała imsię rozgościć.Obiecała, że wkrótce dostaną gorącą kawę, co było nie do końca zgodne zprawdą.- Ilu z was zna Boże, chroń królową ? - zapytała.Po czym widząc ich zbara -niałe miny, dodała: - Cóż, tak myślałam! Mała próba nie zaszkodzi.Zanim Jack dotarł do kaplicy, wszyscy śpiewali w najlepsze.Większość tatuażystówwprawdzie nie miała pojęcia, którą królową należało chronić, przyjechali dla Córki Alice, adzwięk własnych głosów zdawał się ich rozgrzewać.Stali, kapiąc wodą z przemoczonychkurtek, a woń szosy, oleju i spalin mieszała się z zapachem ich znoszonych ubrań, bródczesanych wiatrem i przyklapniętych od kasków włosów.Chór przejętych uczennic spoglądałna nich z bezpiecznego zakamarka przy ołtarzu.Na tle barytonów motocyklistów głosydziewcząt brzmiały niemal dziecinnie.Organistka, ładna młoda kobieta, przyjęta do Zwiętej Hildy równie niedawno jaktępawy pastor, myliła się raz za razem: nawet Jack widział, że jej zdenerwowanie przybierana sile z każdym popełnionym błędem.- Uspokój się, Eleanor - powiedziała panna Wurtz - bo inaczej będę zmuszonacię zastąpić, chociaż od lat nie grałam na organach.Podczas krótkiej przerwy na oddech Jack przedstawił się przyjaciołom matki.- Przystojny Jack Burns - usłyszał pełne aprobaty słowa Mike a Nocnej Zmiany.- Synek Córki Alice - dodała jedna z sióstr Skretkowicz.- Ja jestem druga Skretkowicz - powiedziała siostra.- Ta, która nie wyszła zaFlattop Toma ani za nikogo innego - szepnęła, przygryzając Jackowi ucho.- Mama była z ciebie strasznie dumna - oznajmił Badger Schultz.Jego żona,Kurze Skrzydełko, mimo wczesnej pory tonęła we łzach.Od ceremonii pogrzebowej dzieliłoich jeszcze parę godzin.Caroline klasnęła w dłonie.- Wznawiamy próbę.wiczymy, aż zawołam stop ! - krzyknęła od ołtarza.Eleanor, organistka, wyglądała na prawie opanowaną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]