[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Weźcie to - powiedział.- To jest dziewięć pieczęci, które Wojownicy Nocy odcisnęli na wiązowej skrzynce, by powstrzymać Yaomauitla od wyrwania się na wolność.Zostały przywiezione do Meksyku przez jezuitów, którzy usłyszeli, jakie spustoszenie sieje diabeł w Nowym Świecie.Są bezcenne, moi przyjaciele.Strzeżcie ich dobrze.Henry rozwiązał sznurek.Wewnątrz znalazł dziewięć papierowych zawiniątek.Wziął jedno.Ksiądz przyglądał się z niepokojem, jak Henry kładzie pieczęć na dłoni.Wyglądała jak kropla czarnego, zaschniętego laku, która zastygła na kawałku materiału.- Znaleziono je w Jerozolimie - wyjaśnił ksiądz.- W foku dziewięćsetnym.Mówi się, że są to kawałki szat dziewięciu z dwunastu uczniów, po jednym od każdego, ucięte z rąbków ich płaszczy w noc Ostatniej Wieczerzy.Trzech brakuje: z szat Judasza, Piotra i Jana.Henry dotknął pieczęci koniuszkiem palca i odwrócił ją.- Co się stało z tymi trzema?- Tego nikt nie wie.Mówi się jednak, że gdyby ktoś był w stanie zebrać razem wszystkie dwanaście, mógłby na zawsze wygnać diabła.- A może Bóg ma pozostałe trzy.- powiedział Henry.- Może nie chce, byśmy wygnali diabła na zawsze.Może trzeba nam od czasu do czasu przypominać o uosobieniu zła, tak byśmy nauczyli się cenić uosobienie dobra.- Powinien pan nosić sutannę - uśmiechnął się ksiądz.Henry zawinął pieczęć w papier i wrzucił ją z powrotem do woreczka.- Sądzę, że w jakiś szczególny sposób już to robię.Przejechali przez góry San Juarez.Słońce świeciło im teraz w twarze tak, że trzeba było opuścić przesłony na przednią szybę.Dojechali do autostrady meksykańskiej numer jeden i z Ensenada skierowali się na północ, do Tijuany.Gdy dotarli do granicy, było już ciemno.Musieli odczekać godzinę, nim ich przepuszczono.W końcu znaleźli się na piątej międzystanowej i ruszyli w kierunku Del Mar i Solana Beach.- Te pieczęcie - zaczął Gil.- Co o nich sądzisz?- Pewnie falsyfikaty.Miałeś kiedyś do czynienia z relikwiami? Gdyby zebrać razem wszystkie kawałki tak zwanego prawdziwego krzyża, to utworzyłyby krucyfiks równie wysoki jak wieżowiec Searsa.A co do fragmentów szaty Jezusa, czy sądzisz, że naprawdę miał On cały magazyn tunik?- Ale wierzysz w Yaomauitla?- Czy wierzę? Nie wiem, co o tym myśleć.Wiem, że jest coś okropnego, że coś rozbija się po okolicy i że zabiło Sylvię oraz jej przyjaciela.Ale nie podchodźmy do tego aż tak naiwnie.Nie wyciągajmy przedwcześnie wniosków.Springer raz nas nabrał i może to zrobić znowu.- Naprawdę nikomu nie wierzysz, co?- Nic z tych rzeczy.Wierzę tobie, wierzę Susan, czasem zdarza się nawet, że wierzę sam sobie.Nie sądź, że jestem cyniczny.Im więcej widzę, tym silniejsza jest moja wiara.Wierzę w Wojowników Nocy i w zadanie, które mają do wykonania.Wierzę w nich bez zastrzeżeń.Ale jeśli nawet akceptuję te nadprzyrodzone rzeczy, które zostały mi dokładnie przedstawione wraz z dowodem istnienia, to czemu niby powinienem w ten sam sposób wierzyć w inne; te, których dotąd mi nie udowodniono? Owszem, ułatwiłoby nam z pewnością życie, gdybyśmy przyjęli za prawdę wszystko, co powiedział nam ten ksiądz.Ale jeżeli nie mówił prawdy? Albo przemilczał jeden czy dwa zasadnicze fakty? Przypuśćmy, że kłamał, by ochronić prawdziwego mordercę? Przypuśćmy w końcu, że to wszystko, o czym opowiadał, wcale się nie zdarzyło, że bujał nas od początku do końca.- Henry, w toku rozumowania trzeba przyjąć jakieś pewniki, inaczej nie dojdzie się do niczego.- Owszem, masz rację - zgodził się Henry.- Ale nie przyjmujmy od razu wszystkiego bez zastanowienia, opierając się wyłącznie na pozorach.Szczególnie, gdy chodzi o księży i o tych, którzy mienią się być wysłannikami Boga.Dojechali do domku Henry'ego.Gil zatrzymał wóz naprzeciwko.- Mam pomysł - rzucił Henry.- Czemu nie miałbyś zadzwonić do swoich starych i powiedzieć im, że zostajesz na noc u przyjaciół? Nikt mi tu zwykle nie przeszkadza, więc szansa, że ktoś tu zajrzy i stwierdzi, że zapadliśmy w śpiączkę jest niewielka.- Niezły pomysł.Henry otworzył drzwi i sięgnął do kontaktu.- Telefon jest za kanapą.Gdy skończysz, wyskoczymy jeszcze i zjemy po jajku fu-jung na drogę.Rozbłysło światło.Był tutaj, czy raczej była, jako że tego wieczoru nosiła prosty biały strój przypominający suknię, a jej twarz wydawała się gładsza niż zwykle.Siedziała na ulubionym fotelu Henry'ego czekając.Wydawało się, że już od wielu godzin.- Proszę, proszę - powiedziała.- Powrót Wojowników Nocy.Henry był zupełnie zaskoczony.- Myślałem, że już cię więcej nie zobaczę, Springer.- Nigdy? A czemu tak sądziłeś?- A czemu, u licha, sprawiłaś, że tak pomyślałem? - odgryzł się Henry.- Zostawiłaś nas ostatniej nocy, opuściłaś nas w jakimś zakazanym śnie, uwikłanych w sam środek awantury, na dodatek bez mocy! Przez ciebie Same-na została uwięziona i teraz ten diabeł z plaży trzyma ją jako zakładniczkę.Wiedziałaś o tym, prawda? Od początku wiedziałaś, że staniemy tam twarzą w twarz z diabłem.To znaczy okłamałaś nas, wybierając jednego z patologów, który pracował przy tym diable i, rzecz jasna, musiał mieć sen z nim w roli głównej.- No więc popatrz teraz, co się porobiło!Springer wysłuchała tego wszystkiego cierpliwie, z dłońmi złożonymi jak do modlitwy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]