[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prawdę mówiąc, to Krzyś spodziewał się całkiem czego innego i im bardziej przyglądał mu się, tym bardziej myślał sobie, jak dzielnym i mądrym Misiem jest Kubuś Puchatek, i im bardziej się o tym przekonywał, tym skromniej Puchatek patrzył na koniuszek swego nosa i starał się udawać, że go wcale nie ma.– Ależ to za małe dla nas dwóch – powiedział Krzyś z żalem.– Dla nas trzech, razem z Prosiaczkiem.– Tym bardziej.Ach, Puchatku, co my teraz zrobimy?Wówczas miły Niedźwiadek, dzielny Miś, Kubuś Puchatek, nasz P.P.(Przyjaciel Prosiaczka), sympatyczny T.K.(Towarzysz Królika), poczciwy P.K.i Z.O.(Pocieszyciel Kłapouchego i Znalazca Ogona), słowem, Puchatek we własnej osobie, powiedział coś tak mądrego, że Krzyś mógł tylko patrzeć na niego z otwartą buzią i szeroko otwartymi oczami, zastanawiając się nad tym, czy to naprawdę powiedział Miś o Bardzo Małym Rozumku, Kubuś Puchatek, którego znał i kochał od tak dawna.– Możemy popłynąć na twoim parasolu – rzekł Puchatek.– ?– Możemy popłynąć na twoim parasolu – powtórzył Puchatek.– ??– Możemy popłynąć na twoim parasolu – powiedział jeszcze raz Puchatek.– !!!I nagle Krzyś zrozumiał, że jest to naprawdę możliwe.Otworzył swój parasol i wsadził go do wody szpicem na dół.Parasol pływał, lecz chybotał się na wodzie.Puchatek wlazł do środka.I już miał właśnie powiedzieć, że wszystko jest w porządku, gdy zauważył, że wcale tak nie jest.Gdyż po paru łykach wody, na które doprawdy wcale nie miał ochoty, podpłynął z powrotem do Krzysia.Potem, gdy obydwaj weszli do środka, parasol przestał się kiwać.– Ten statek będzie się nazywał “Rozumek Puchatka” – oznajmił Krzyś.“Rozumek Puchatka” robiąc zręczny półobrót odbił od brzegu w kierunku południowo-zachodnim.Możecie sobie wyobrazić radość Prosiaczka, gdy wreszcie statek ukazał się jego oczom.Później, po wielu latach, lubił sobie wspominać, jak to znajdował się w Bardzo Wielkim Niebezpieczeństwie podczas Straszliwej Powodzi, lecz jedyne niebezpieczeństwo, jakie mu naprawdę groziło, zdarzyło się w ostatniej godzinie jego oczekiwania, gdy Sowa, która właśnie przyfrunęła, usiadła na gałęzi drzewa nad jego mieszkaniem i aby mu dodać otuchy, opowiedziała bardzo długą historię o jakiejś ciotce, która raz przez pomyłkę wysiedziała jajko mewy, i ta historia ciągnęła się i ciągnęła, mniej więcej jak to zdanie, aż Prosiaczek, który siedząc w oknie bez żadnej nadziei na ratunek, zasnął zrezygnowany i przechylony przez okno w dół zwisał na samych już tylko kopytkach i właśnie w tej chwili, na szczęście, nagły głośny pisk Sowy, który w rzeczywistości stanowił część opowiadanej przez Sowę historii i był właśnie tym, co ciotka powiedziała, zbudził Prosiaczka, który akurat miał tylko tyle czasu, aby zdążyć cofnąć się w tył w bezpieczne miejsce i powiedzieć: “Ależ to bardzo ciekawe, a co ona na to?”, gdy w końcu ujrzał – możecie sobie wyobrazić jego radość – poczciwy statek “Rozumek Puchatka” (Kapitan Krzyś; I oficer K.Puchatek) idący mu na ratunek.A ponieważ jest to naprawdę koniec historii, a ja jestem bardzo zmęczony po tym ostatnim zdaniu, myślę, że tu się na chwilę zatrzymamy.Rozdział Xw którym Krzyś wydaje przyjęcie na cześć Puchatka, i tu się żegnamyPewnego dnia, gdy słońce znów ukazało się nad Lasem, przynosząc z sobą majowe wonie, a leśne strumyki szemrały radośnie, że znowu są śliczne, tak jak dawniej; gdy małe kałuże leżały sobie spokojnie, śniąc o tym, co widziały, i o przygodach, których zaznały; gdy w cieple i ciszy Lasu kukułka ostrożnie próbowała swego głosu i nasłuchiwała uważnie, jak też on brzmi; gdy leśne gołębie użalały się między sobą i gruchały łagodnie o tym, że to była, oczywiście, wina tamtego i owego, ale że to nie ma większego znaczenia – otóż jednego z takich dni Krzyś gwizdnął w umówiony sposób i w chwilę potem przyfrunęła Sowa ze Stumilowego Lasu, aby dowiedzieć się, czego się od niej żąda.– Sowo – powiedział Krzyś – urządzam wielkie przyjęcie.– Ty? Ty urządzasz przyjęcie? – spytała Sowa.– Tak.I to będzie wielkie przyjęcie na cześć tego, że Puchatek zrobił to, co zrobił, żeby wyratować Prosiaczka z powodzi.– Ach, to dlatego, że zrobił to, co zrobił?– Tak.Więc jak najprędzej daj znać Puchatkowi i wszystkim innym.Bo to przyjęcie odbędzie się jutro.– Czyżby, rzeczywiście, w samej rzeczy? – dopytywała się Sowa.– Więc bądź tak dobra, Sowo, i zawiadom ich wszystkich.Sowa próbowała pomyśleć o czymś strasznie mądrym do powiedzenia, ale nic nie wymyśliła, więc pofrunęła, żeby zaprosić gości.I pierwszą osobą, którą spotkała, był Puchatek.– Puchatku – rzekła – Krzyś wydaje wielkie przyjęcie.– O – rzekł Puchatek i widząc, że Sowa oczekiwała od niego, że powie co innego, powiedział: – A czy będą tam takie małe słodkie przedmiociki z różowym lukrem na wierzchu?Sowa czuła, że to jest stanowczo poniżej jej godności mówić o jakichś małych przedmiocikach z różowym lukrem na wierzchu, więc powtórzyła Puchatkowi to, co mówił Krzyś i pofrunęła do Kłapouchego.“Przyjęcie na Moją cześć? – myślał Puchatek idąc.– To niesłychane!” – i zaczął rozmyślać, czy inne zwierzęta dowiedzą się o tym, że to będzie uroczystość specjalnie urządzona na jego cześć, i czy Krzyś opowiedział im o “Pływającym Misiu” i o “Rozumku Puchatka”, i o wszystkich cudownych statkach, jakie on, Puchatek, wynalazł i na jakich pływał.I pomyślał jeszcze, jakie by było straszne, gdyby Krzyś zapomniał o tym powiedzieć i gdyby nikt nie wiedział dokładnie, na czyją cześć jest przyjęcie.I im bardziej o tym myślał, tym bardziej wszystko mieszało mu się w głowie jak sen, w którym wszystko dziwnie się ze sobą plącze.I sen zaczął wyśpiewywać siebie samego w jego głowie, aż stał się czymś w rodzaju piosenki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]