[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie o to pytałem.Dlaczego nie przyjechała?- Tak naprawdę, to niezbyt dobrze się czuje.- Tak, jak podejrzewałem.Jest poważnie chora i oba­wiacie się, że szok po tej wiadomości jeszcze bardziej po­gorszy jej stan.- Wcale tak nie jest - powiedział Paul kręcąc głową.- Co jej jest? - Staunt pomyślał natychmiast o raku, operacji serca, guzie mózgu.- Poddała się jakimś prze­szczepom? Jest w szpitalu?- To nie jest problem fizyczny.Crystal cierpi z przemę­czenia.Pojechała do Luna Dome na odpoczynek.- Rozmawiałem z nią w zeszłym miesiącu.Wyglądała zupełnie dobrze.Powiedz prawdą, Paul.- Prawdę?- Tak, prawdę.Paul zamknął oczy ze znużeniem i przez chwilę Staunt zobaczył swojego syna takim, jakim był naprawdę.Był starym człowiekiem, chociaż nie tak starym jak on.- Kłopot polega na tym - powiedział po chwili Paul bezbarwnym głosem - że nie przyjęła dobrze twojej decy­zji o odejściu.Dzwoniłem do niej zaraz po rozmowie z tobą.Wpadła w histerię.Wyobraża sobie, że ciebie zmuszają, że twój przewodnik jest częścią spisku.Uważa, że twoja de­cyzja przyszła przynajmniej o dziesięć, piętnaście lat za wcześnie.Nie może o tym rozmawiać spokojnie.Uznaliśmy zatem, że najlepiej będzie, żeby wyjechała i nie rozmawiała z tobą i żeby ciebie nie niepokoiła.Tak wygląda prawda, której nie chciałem ci powiedzieć.- Niesłusznie ukrywaliście prawdę.- Nie chcieliśmy zepsuć twego odejścia tymi wszystkimi sporami.- Moje odejście nie tak łatwo zepsuć.Chciałbym poroz­mawiać z nią, Paul.Ona może skorzystać na tej rozmowie.Może zdołam jej pomóc.Jeżeli uda się jej zrozumieć, czym moje odejście jest naprawdę, jeżeli uda mi się przekonać ją, że rozumuje niesłusznie.Paul, zamów dla mnie roz­mowę z Luna Dome.Biuro Spełnienia pokryje koszty.Ona mnie potrzebuje.Może zrozumie.- Jeżeli nalegasz - powiedział Paul.Problemy techniczne przeszkodziły jednak w jakiś sposób rozmowie tego dnia, a także i następnego.Później Paul wy­jechał z Domu Pożegnań.Kiedy Staunt zadzwonił do niego do domu, żeby dowiedzieć się, gdzie na Księżycu przeby­wała Crystal, Paul zaczął się wykręcać i powiedział, że Crystal przeniosła się do innego sanatorium.Będzie można do niej zatelefonować dopiero za kilka dni.Staunt przestał nalegać, widząc, że Paul był zdenerwowany.Rodzina nie chciała, żeby rozmawiał z Crystal.Uważali, że historia Cry­stal zrujnuje jego odejście.Niech więc tak zostanie.Nie bę­dzie z nimi walczyć.To jest trudny okres dla całej rodziny.Jeżeli myślą, że Crystal tak go zdenerwuje, to da tymczasem spokój.Może uda się pomówić z nią później.Jeszcze nie nadszedł czas odejścia.Może.Może.Rozdział 8Zawsze w poniedziałek, w środę i w piątek, zazwyczaj wczesnym popołudniem, odwiedzał go Martin Bollinger.Staunt przyjmował przeważnie swego przewodnika w apar­tamencie, chociaż czasami, kiedy było nieco chłodniej, chodzili po ogrodzie.Spotkania dzieliły się niezmiennie na trzyj fazy.Najpierw Bollinger demonstrował żywe zainteresowanie bieżącą działalnością Staunta.Co czytasz? Słuchałeś! muzyki? Czy spotkałeś jakichś interesujących odchodzących, z którymi można pogadać? Czy miałeś ochotę coś skomponować? Czy jest ktoś, z kim chciałbyś się spotkać?Czy myślałeś o podróżowaniu? I tak dalej.Wciąż te same pytania.Kiedy Bollinger je wyczerpał, przechodził do drugiej fazy, do rozmowy prowadzonej w spokojnym, jesiennym nastro­ju na temat dni minionych.Czasami mówił tak, jak gdyby Staunt już odszedł.Mówił o jego utworach w ten sam spo­sób, jak mówiło się o utworach dawnych mistrzów.Symfo­nie - mówił Bollinger - cóż to za testament, cóż za po­tężna, zbiorowa budowla.Od czasów Mahlera nic podob­nego nie było.Albo kwartety.Wyraźnie spokrewnione z Beethovenem, ale jakże współczesne.Prawdziwie wyra­żają ich twórcę i jego czasy.Staunt kiwał głową przyjmując werdykty Bollingera z dziwną, jakby senną obiektywnością.W ten sam sposób mówili o wspólnych znajomych, anali­zując ich jak przeczytane książki, a nie jak żywe postaci.Staunt zrozumiał, że Bollinger pomaga mu w ten sposób zachować dystans do życia, jakie wcześniej prowadził.Już czuł się oderwany od życia.Po kilku tygodniach pobytu w Domu Pożegnań zaczynał potrzeć na siebie jak na kogoś, kto doskonale zna biografię Henry'ego Staunta, a nie jak na prawdziwego, żywego Henry'ego Staunta zamieszkują­cego w jego ciele.W trzeciej fazie spotkania Bollinger przechodził otwarcie do spraw bezpośrednio związanych z odejściem Staunta.Nalegał bez przerwy, by Staunt przeanalizował swoje mo­tywy, unikał fałszywej delikatności, którą zdawali mu się okazywać wszyscy pozostali.Przewodnik poszukiwał praw­dy.Czy rzeczywiście chcesz odejść, Henry? Jeżeli tak, czy pomyślałeś już o terminie? Czy pozostaniesz na tym świe­cie jeszcze przez trzy tygodnie, dwa miesiące, sześć miesię­cy? Nie, nikt cię nie pogania.Możesz zostać jeszcze rok, jeżeli masz ochotę.Zastanawiam się tylko, czy przeanalizo­wałeś już, co to znaczy odejść? Czy już pojąłeś motywy, jakie tobą kierowały? Odrzuć niedomówienia, Henry.Odej­ście to śmierć.Koniec wszystkiego.Koniec świata.Czy tego chcesz, Henry? Na pewno? Wcale ci nie utrudniam.Chcę, żeby wszystko było czyste.Prawdziwe duchowe odejście, najrzadziej spotykane.Ale tylko, jak będziesz całkowicie gotów.Czy zdajesz sobie sprawę, że w każdej chwili mo­żesz się wycofać? Rezygnacja z odejścia wcale nie jest do­wodem tchórzostwa.Przeczytaj Hallama.Odejście nie jest samobójstwem.Jest odrzuceniem wszystkiego, jest zape­wnione tylko tym, którzy w pełni rozumieją swoje mo­tywy.Niektórzy ludzie wyjeżdżają z Domu Pożegnań dwa, a nawet trzy razy, zanim zdecydują się na ostateczny krok.Przechodzą cały rytuał pożegnania prawie do końca i wte­dy raptem mówią, że chcą wrócić do domu.I wracają.Nigdy nie wywieramy nacisku.Nie chcemy, aby opusz­czały ten świat ofiary.Chcemy, aby ludzie czynili to do­browolnie z otwartymi oczami.Czy przeczytałeś Hallama, Henry? To jest filozof śmierci.Spojrzyj w siebie, zanim wykonasz ostatni krok.Odpowiedz sobie, czy na pewno tego chcesz.- Chcę odejść - odpowiadał Staunt [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl