[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie muszą się bać, że zostaną wyśmiani przez kobiety.I mogą sprowadzić kobiety do roli przedmiotu.Na tym polega podstawowa różnica między płciami.Mężczyźni widzą przedmioty, kobiety ich wzajemne relacje.Kobiety wiedzą, czy przedmioty potrzebują się nawzajem, kochają, pasują do siebie.Kobiety widzą wszystko w innym niż mężczyźni wymiarze i dla każdej prawdziwej kobiety wojna jest czymś odrażającym i absurdalnym.Powiem ci, czym naprawdę jest wojna.Psychozą spowodowaną nieumiejętnością zrozumienia wzajemnych zależności.Nieumiejętnością ustosunkowania się do naszych bliźnich.Do naszej ekonomicznej i historycznej sytuacji.A przede wszystkim do nicości.Do śmierci.Zrobił pauzę.Jego twarz wyglądała jak maska, był całkowicie wpatrzony w swoje myśli.Po chwili oświadczył: - Zaczynam.53- Kiedy w 1940 roku rozpoczęła się włoska inwazja na Grecję, byłem z góry zdecydowany, że nie ucieknę.Nie potrafię ci wyjaśnić powodów.Może była to zwykła ciekawość, może poczucie winy, może obojętność.Zresztą pozostanie na małej wysepce, położonej z dala od wszystkiego, nie wymagało specjalnej odwagi.Szóstego kwietnia 1941 roku Niemcy zajęli miejsce Włochów.Już dwudziestego siódmego byli w Atenach.W czerwcu rozpoczęli inwazję na Kretę i znaleźliśmy się w ogniu walki.Całymi dniami przelatywały nad nami samoloty, niemieckie łodzie desantowe były we wszystkich zatokach.Ale wkrótce na wyspie znów zapanował spokój.Nie miała strategicznego znaczenia ani dla Osi, ani dla partyzantów.Garnizon wojskowy na wyspie był nieliczny.Czterdziestu Austriaków - hitlerowcy przydzielali Austriakom i Włochom najłatwiejsze placówki - pod dowództwem porucznika, który został ranny w czasie wojny z Francją.- Już podczas ataku na Kretę wysiedlono mnie z Bourani.Bourani awansowało do roli posterunku obserwacyjnego, a utrzymanie tego posterunku było prawdziwym powodem zostawienia tu garnizonu.Na szczęście miałem także dom we wsi.Niemcy zachowali się poprawnie.Sami przenieśli moje rzeczy z Bourani, a nawet płacili mi nominalny czynsz.Sprawy zaczęły się układać, kiedy proedros, ówczesny wójt wioski umarł na zawał.W dwa dni później wezwał mnie nowo przybyły komendant wyspy.Kwaterował wraz ze swymi ludźmi w szkole, którą zamknięto w czasie świąt Bożego Narodzenia.- Sądziłem, że spotkam kogoś w rodzaju awansowanego kwatermistrza.Tymczasem powitał mnie przystojny młody człowiek w wieku dwudziestu siedmiu, dwudziestu ośmiu lat, który zwrócił się do mnie po francusku i oświadczył, że o ile wie, dobrze znam ten język.Był niezwykle uprzejmy, starał się wyraźnie usprawiedliwić i, o ile było to w tych okolicznościach możliwe, przypadliśmy sobie do gustu.Szybko doszedł do sedna sprawy.Chciał, abym został wójtem.Odmówiłem, nie chciałem mieć nic wspólnego ze sprawami wojny.Posłał po kilku najznaczniejszych mieszkańców wsi.Kiedy się pojawili, zostawił mnie z nimi sam na sam i odkryłem, że to oni wysunęli moją kandydaturę.Chodziło rzecz prosta o to, że żaden z nich nie chciał piastować tego stanowiska, dźwigać odium kolaboracji i z ich punktu widzenia byłem idealnym bouc émissaire.Sprawę przedstawili oczywiście w sposób niezwykle dla mnie pochlebny, odwoływali się także do wszelkich imponderabiliów, ale jeszcze raz odmówiłem.Wtedy zdobyli się na szczerość, obiecali mi ciche poparcie.krótko mówiąc, w końcu się zgodziłem.- Ten dość wątpliwy zaszczyt, którego dostąpiłem, sprawił, że zacząłem dość często widywać porucznika Klubera.W pięć czy sześć tygodni po naszym pierwszym spotkaniu poprosił, żebym - kiedy będziemy sami - mówił do niego po imieniu: Anton.Możesz się domyślić, że często spotykaliśmy się sam na sam i nasza wzajemna sympatia pogłębiła się.Łączyła nas wspólna pasja: muzyka.Anton miał piękny głos.Jak wielu utalentowanych amatorów śpiewał Schuberta i Wolfa lepiej - z większym wyczuciem - niż większość zawodowych śpiewaków.Przynajmniej dla mnie.Podczas pierwszej wizyty u mnie zauważył klawesyn.A ja, dosyć złośliwie, zagrałem mu Wariacje Golberga.Nie ma pewniejszego sposobu, by wrażliwego Niemca doprowadzić do łez.Nie chciałbym dawać do zrozumienia, że trudno było zdobyć Antona.Już i tak trochę wstydził się swojej roli i skłonny był podziwiać pierwszego spotkanego antyfaszystę.Kiedy następnym razem pojawiłem się w szkole, poprosił, żebym akompaniował mu na pianinie, które kazał przenieść z auli szkolnej do swojej prywatnej kwatery.Z kolei ja się wzruszyłem.Oczywiście, nie do łez.Ale on naprawdę pięknie śpiewał.I zawsze miałem słabość do Schuberta.- Jednym z pierwszych pytań, jakie zadałem Antonowi, było pytanie dlaczego znając tak wyśmienicie francuski nie jest w okupowanej Francji.Okazało się, że “pewni rodacy” uznali, że jego stosunek do Francuzów nie jest dostatecznie niemiecki.Pewnie zbyt często w kasynie oficerskim występował w obronie kultury galijskiej.No i zesłano go tutaj, na stojącą wodę.Zapomniałem powiedzieć, że podczas inwazji 1940 roku został ranny w kolano i utykał, nie nadawał się zatem do czynnej służby.Nie był Austriakiem, był Niemcem.Pochodził z bogatej rodziny i przed wojną przez rok studiował na Sorbonie.Wreszcie postanowił zostać architektem.Ale dalsze studia przerwała wojna.Zamilkł, podkręcił płomyk lampy; potem otworzył teczkę, wyjął z niej plany architektoniczne, dwa czy trzy szkice w perspektywie, rysunki elewacji, szkło, pobłyskujący beton.- Ostro skrytykował moją willę.Obiecał, że po wojnie przyjedzie i zbuduje mi nowy dom.Zgodnie z najlepszymi zasadami Bauhausu.Wszystkie podpisy były po francusku, nigdzie niemieckiego słowa.Plan podpisany był Anton Kluber, 7 czerwca 4 roku Wielkiego Szaleństwa.Conchis pozwolił mi dokładnie obejrzeć rysunki, potem znów przykręcił knot.- Pierwszy rok okupacji był znośny.Brakowało nam żywności, ale Anton i jego ludzie przymykali oczy na drobne wykroczenia.Absurdem jest wyobrażać sobie okupację jako nieustające starcia między bezwzględnymi oddziałami szturmowymi a zrozpaczonymi tubylcami.Większość austriackich żołnierzy byli to ludzie po czterdziestce, ojcowie rodzin, stanowili łatwy łup dla rybackich dzieci.Któregoś letniego dnia o świcie, było to w 1942 roku, aliancki samolot zbombardował niemiecką łódź z zaopatrzeniem, która w drodze na Kretę zawinęła do naszej zatoki.Łódź zatonęła.Na powierzchnię wypłynęły setki skrzyń z żywnością.Mieszkańcy wyspy już od roku jadali wyłącznie ryby i czerstwy chleb.Widok mięsa, mleka, ryżu i innych luksusowych towarów okazał się ponad ich siły.Czym się dało, wypłynęli na morze.Ktoś dał mi znać, co się dzieje, i pobiegłem nad zatokę.Na przylądku stał karabin maszynowy i ostrzeliwał aliancki samolot, z przerażeniem wyobraziłem sobie, że zaraz nastąpi masakra.Ale kiedy dobiegłem do zatoki, zobaczyłem, że mieszkańcy wyspy spokojnie wyławiają skrzynie o sto jardów od karabinu maszynowego.Obok posterunku stał Anton i pluton porządkowy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]