[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7ływili ją, nie znając wszystkichfaktów, ale czy człowiek odpowiedzialny za teokropieństwa mógł żyć normalnie, mając świadomość,że jest sprawcą zagłady własnej rasy?Nie chciał żyć, ale przeżył.Jego mózg zadziałał jakbezpiecznik, coś przepaliło się w nim, odcinając dostępdo niemal wszystkich informacji i wspomnieńdotyczących tamtych wydarzeń.%7łył, chodził, oddychał,ale nie pamiętał.I nie czuł się winny, choć jużdziewięciokrotnie musiał opuścić bezpieczneschronienia.Dziewięć razy obserwował zachódniewidocznego słońca i tyleż razy czuł konwulsyjnedrgania ziemi - jedyne echa niewielkich, podziemnycheksplozji kończących czyjś żywot, czyjeś marzenia.LISTOPAD 2002RATTUS NORVEGICUSIZABELA SZOLCIZABELA SZOLCRATTUS NORVEGICUSKuchnia wyglądała zupełnie jak ta z reklam płatków - Jak chodzisz, idiotko! - warknął ktoś, kiedy naśniadaniowych.Laboratoryjna czystość, barwne czerwonym świetle wparadowała na ulicę.Kierowca onaczynia z pstrokatym ornamentem, jasny obrus, bukiet twarzy przypominającej księżyc w pełni zmiął w ustachmargerytek pośrodku stołu.jeszcze jakieś przekleństwo, które już do niej nieMłoda kobieta stała przy oknie, patrząc na wiecznie dotarło.Wzruszyła ramionami.ruchliwą ulicę - na szczęście nowe, plastykowe okna Tamten też nie zwrócił na nią dalszej uwagi.Jegoskutecznie wyciszały hałas.Jej dłoń lekko zadrżała, zielono-granatowa półciężarówka ruszyła z piskiem.Nakiedy podnosiła kubek z kawą do ust.bocznych drzwiach dostrzegła jeszcze napis: Spencor i- Wychodzę, Pat! - krzyknął przez niedomknięte S-ka.Deratyzacja" oraz Wytrujemy wszystkie szczurydrzwi mężczyzna.Ubrany w trzyczęściowy garnitur, w w tym mieście!".dłoni trzymał podróżny, pakowny neseser.Z bocznej Wolne żarty - pomyślała i rozejrzała się w panice.kieszeni wystawał wciśnięty niedbale bilet lotniczy.Wokół niej tłum błyskał tysiącem par oczu i z- Myślałam, że zjesz ze mną śniadanie.- W jej grymasem zaciśniętych ust na twarzach parł przedgłosie był wyrzut.siebie w wyścigu o ser, gniazdo i milion doków.- Boże, Pat! Ja się śpieszę.- Stanął Biegnąca tłuszcza pociągnęła Pat za sobą.niezdecydowanie w drzwiach.Oczy małżonków spotkały się na moment.***Westchnął:- Znowu ci się śniły, prawda? Kiedy wsiadała do windy spostrzegła kątem oka- Nie - skłamała.Była bledsza niż zwykle.Adama, ale udała, że go nie widzi.Zignorowała znaki,- Chcę, żebyś poszła do lekarza.- Ciężki neseser z jakie jej dawał.Znaki mówiły: hej, zaczekaj".trudem wylądował na kuchennym blacie.Metalowe drzwi zasunęły się i Pat popłynęła do góry w- Nie.cichym szumie.- Obiecałaś mi to.- Cześć, Pat - powiedziała Mary-Anne.Była- Nie potrzebuję twojego zasranego lekarza! wysoką, naturalizowaną Hinduską.Starsza od Pat o- Dobrze.- Podniósł ręce w pojednawczym geście.dobre piętnaście lat wciąż przypominała wulkan naPotem sprawdził raz jeszcze, czy niczego nie moment przed erupcją.- Powiedz Bruce'owi, żeby nocązapomniał.- Wrócę za.trochę wyhamował, bo w pracy wyglądasz jak zwłoki.-Głucha już na jego słowa z powrotem odwróciła Puściła perskie oko.- Bo to Bruce, prawda?twarz do szyby.- Proszę, daj mi dzisiaj spokój.- Kocham cię, Pat.- Pocałował żonę w środek - Jasne, przepraszam.Wiesz, przyszły te materiały, ogłowy.które prosiłaś.Zrób je w miarę szybko, chciałabym za- Ja ciebie też.tydzień zamknąć dział.- Pat.- Zatrzymał się w progu.- Myślę, że Mary-Anne była przełożoną Pat.Pracowały w dzialenaprawdę powinnaś pójść.urody małego, ale bardzo elitarnego magazynu- Idz już.To tylko zmęczenie.Słyszała zgrzyt kobiecego. Po co nam wielkość, skoro mamy siłę" -przekręcanego klucza.brzmiało motto.- To tylko sny, Bruce.- Aha, Adam nie oddał jeszcze wszystkich zdjęć.Z całej siły uderzyła potylicą w ścianę.Pat wzruszyła ramionami:Kawa w dzbanku była zimna, a tłuszcz zastygł na - Mary-Anne, nie mogę odpowiadać za to, co robiąjajecznicy; zdecydowanym gestem wrzuciła oba styliści.naczynia do śmieci.- Ale masz na niego dobry wpływ.A ja muszę miećZegar wybił dziewiątą: pora iść do pracy.te zdjęcia do rankingu tuszów.Na wczoraj.Były dni, kiedy ludzie mijający Pat na ulicy, Pat klapnęła ciężko na krzesło:oglądali się za nią.Były, ale minęły.Pozornie nic się - Dobra.Już się za to biorę.- Sięgnęła do stertynie zmieniło - nie przybyło jej zmarszczek, nie papierów i przełożyła parę z nich, czytając pobieżnie.-przefarbowała krótkich blond włosów, nie ubierała się Hej! To jest cudze! Podrzucone.Kukułczych jaj niegorzej.Jednak ta jasność, czar, którym emanowała wysiaduję.Koza, Szczur, Małpa.Co to?wokół siebie znikł pod skorupą strachu i zmęczenia; - Aaa, to faktycznie moje.Fragmenty Wielkiegopod pancerzem niechęci do wszystkich i wszystkiego, Chińskiego Horoskopu.którym otoczyła się, sama nie wiedząc kiedy.- Fucha na wczoraj, śniada czarownico? - Patsiorbnęła kawy.LISTOPAD 2002IZABELA SZOLC- Na przedwczoraj, blond aniele.Adam stanął w się nie do zniesienia i każda sekunda zwłoki groziładrzwiach kompromitującą katastrofą, wygramoliła się z łóżka.- Blond anioł wygląda tak, jakby miał się zaraz Boso - bo nie było już czasu na szukanie pantofli -przekręcić, a one podobno nie umierają.- Chciał ją podreptała do toalety.cmoknąć w czoło, ale odchyliła się.Gdy stawał obok Zapalone światło ukazało znane wnętrze małej,Pat można było przysiąc, że jest jej rodzonym bratem.różowej łazienki.Bardzo słodkiej, takiej z tapetąW przeciwieństwie do Bruce'a, który z pochodzenia był zamiast kafli, jak nakazywała moda z lat dwudziestych,Włochem i nawet przy osiemdziesięciolatce wyglądał z których to pochodził cały budynek.Coś cichojak południowy kochanek.zachrobotało w rurze.Mary-Anne zajęła się pracą.- Cholerna archaiczna kanalizacja - burknęła.- Hej! - Stylista zamachał Hindusce teczką przed Kiedy złapała cały sens wypowiedzianych słów,nosem.- Zdjęcia.zamarła w progu.- Dzięki.Zapomniała o swej potrzebie.Ostrożnie, tyłem- Powiedz - wyszeptał konfidencjonalnie - co jest z wycofała się z pomieszczenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]