[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na początku miał nadzieję, żewykonując jej wolę, ugasi trawiący go ogień, ale bardzo szybko spostrzegł, ile bólu przy-sparza pisanie, kiedy nie może wyjawić tego, co naprawdę czuje, i układał nieskazi-telne i grzeczne listy, w których opisywał Paryż, miasto już wtedy bogate w piękne ko-ścioły.Oddychało się tam czystym powietrzem, niebo było rozległe i pogodne, chybaże właśnie padało, lecz to zdarzało się nie częściej niż raz albo dwa razy dziennie, i dlakogoś, kto przybywał z krainy prawie wiecznych mgieł, było to miejsce nigdy nie usta-jącej wiosny.Płynęła tam kręta rzeka z dwiema wyspami pośrodku, woda do picia byładoskonała, a tuż za murami ciągnęły się obszary, nad którymi unosiły się balsamicznewonie, jak choćby owa łąka nieopodal opactwa Zwiętego Germana, gdzie można byłospędzać przyjemnie popołudnia, grając w piłkę.Opisał swoje trudy z pierwszych dni pobytu, musiał bowiem znalezć sobie jakiśpokój, który będzie dzielił z towarzyszem, bacząc przy tym, by gospodarz nie zdarł47z niego skóry.Znalezli drogą, dość przestronną stancję ze stołem, dwiema ławami, pół-kami na księgi oraz skrzynią na rzeczy.Było tam wysokie łoże z pierzyną z piór strusichi drugie niskie na kółkach z pierzyną z piór gęsich, wsuwane na dzień pod tamto wyso-kie.W liście nie było ani słowa o tym, że po krótkiej sprzeczce o przydział łóżek zapa-dło postanowienie, iż każdego wieczoru dwaj współlokatorzy będą grali w szachy o wy-godniejsze gdyż szachy uważano na dworze za grę niezbyt godną polecenia.W innym liście była mowa o tym, że przyszło mu wstawać bardzo wcześnie, gdyżwykłady zaczynają się o siódmej i trwają do póznego popołudnia.Trzeba było przygo-tować sobie solidną porcję chleba i porządny dzban wina: mistrzów słuchało się w po-mieszczeniu przypominającym stajnię, siedząc na okrytej cienką warstwą słomy ziemi,przy czym w środku panował większy chłód niż na zewnątrz.Beatrycze wzruszyła siętą wiadomością i poleciła nie oszczędzać na winie, bo inaczej przez cały dzień będziesię czuł ospale, oraz przyjąć służącego nie tylko po to, by nosił księgi, które są wszakbardzo ciężkie, a noszenie ich przynosi ujmę osobie godnej, ale również, by kupowałdrewno i rozpalał na czas ogień, ażeby wieczorem panowało w izbie miłe ciepło.I nate wszystkie wydatki przysłała czterdzieści soldów susańskich, za które można by kupićwołu.Sługi nie wzięto, drewna nie kupiono, gdyż dwie pierzyny wystarczały w nocy cał-kowicie, soldy wydano na rzeczy pożyteczniejsze, jako że wieczory spędzało się w obe-rżach, które były wyśmienicie ogrzewane i pozwalały wrócić do sił po pracowitymdniu poświęconym nauce i obmacywaniu tyłeczków służących.A poza tym w tychmiejscach wesołego odpoczynku, jak Srebrna Tarcza, %7łelazny Krzyż czy Pod TrzemaKandelabrami, między jednym a drugim dzbanem człowiek pokrzepiał się wieprzo-wym albo kurzym pasztetem, dwoma gołąbkami albo pieczoną gęsią, jeśli zaś ktoś byłbiedny flakami czy baraniną.Baudolino wspierał Poetę, który miał puste kieszenie,bo nie chciał, by ten odżywiał się ciągle flakami.Ale Poeta był przyjacielem kosztow-nym, gdyż przez wino, które wypijał, ów wół susański marniał w oczach.Baudolino, nie dbając o tego rodzaju szczegóły, przechodził od razu do opisu swo-ich mistrzów i owych pięknych rzeczy, których się od nich uczył.Beatrycze była nie-zwykle zaciekawiona tego rodzaju wieściami, pozwalały bowiem uśmierzyć własne pra-gnienie wiedzy, i wiele razy czytała listy, w których Baudolino opowiadał jej o gramaty-ce, dialektyce, retoryce i arytmetyce, o geometrii, muzyce i astronomii.Czuł się jednakcoraz podlej, gdyż przemilczał to, co działo się w jego sercu, i wszystko inne, co czynił,a czego nie wyjawia się ani matce, ani siostrze, ani cesarzowej, a już z pewnością umi-łowanej niewieście.Przede wszystkim grywało się, a jakże, w piłkę, ale dochodziło też do bójek z miesz-kańcami opactwa Zwiętego Germana lub między studentami z różnych krajów, na przy-kład między Pikardyjczykami i Normanami, którzy znieważali się przy tym po łacinie,48ażeby każdy mógł zrozumieć, że się go obraża.Wszystko to nie wzbudzało zachwytuwielkiego prewota, który wysyłał swoich łuczników, żeby zatrzymywali najbardziejkrewkich.Nie trzeba dodawać, że wówczas żacy zapominali o dzielących ich różnicachi ramię w ramię ruszali przeciwko łucznikom.Trudno było znalezć na całym świecie kogoś bardziej przekupnego niż łucznicy pre-wota, jeśli więc zatrzymali któregoś z żaków, pozostali musieli sięgnąć do kieszeni, bynakłonić ich do wypuszczenia więznia.To także podnosiło koszty paryskich przyjem-ności.Poza tym żak, który unikał miłosnych przygód, stawał się przedmiotem szyderstwze strony swych kolegów.Niestety, kobiety były dobrem najtrudniej dostępnym dla za-przątniętego naukami młodzieńca.%7łak rodzaju żeńskiego był rzadkością i ciągle jesz-cze krążyły legendy o pięknej Heloizie, za którą kochanek zapłacił utratą męskości, acz-kolwiek co innego być żakiem, czyli kimś z definicji cieszącym się złą sławą, a co innegoprofesorem, jak wielki i nieszczęsny Abelard.Jeśli chodzi o miłość płatną, nie możnabyło zbytnio sobie folgować, okazywała się bowiem kosztowna, pozostawało więc zbli-żyć się do jakiejś służki z oberży albo miejscowej dziewczyny z ludu, ale w dzielnicybyło zawsze więcej chętnych żaków niż dziewcząt.Chyba że umiało się krążyć z roztargnioną miną i łajdackim spojrzeniem po wyspieCite i uwodzić możne damy.Wielkim wzięciem cieszyły się małżonki rzezników z placuGreve, którzy po latach wykonywania z honorem swego zawodu nie zabijali już zwie-rząt, lecz rządzili targiem i zachowywali się jak panowie.Małżonki rzemieślników, któ-rzy urodzili się wśród ćwierci wołów i dorobili się na stare lata, były wrażliwe na urokico dorodniejszych żaków.Ale damy te nosiły zbytkowne stroje i futra oraz pasy zdobnesrebrem i klejnotami, tak że trudno było odróżnić je na pierwszy rzut oka od kosztow-nych nierządnic, które odziewały się tak samo, choć prawo wyraznie tego zakazywało.Narażało to żaków na zgubne pomyłki, które ściągały potem na ich głowy kpiny kole-gów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]