[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale ja tam już nie pracuję.Odszedłem ze służby wkrótce po waszym wyjeździe.Nie mogłem znieść tej baby, Abelone.Znalazłem pracę gdzie indziej.Słyszałem, że mają wielkie trudności z nakłonieniem ludzi do pracy we dworze Benedykta.- O tak, wiem już teraz! - zawołała zachwycona Sol.- To ty mnie łaskotałeś!Stary rozjaśnił się w uśmiechu szczęścia.- Ach tak, więc przypomniałaś mnie sobie, łobuzico! Poczekaj tylko, zaraz cię.Sol ze śmiechem uskoczyła w bok tak jak za dawnych czasów.- A więc Abelone jest tam jeszcze? wykrzyknął Tengel.Parobek zakończył dziką zabawę.- Tak, tak.I te jej wstrętne dzieci też.Ale Gretę i Marię wyrzucili, chodzą jak dwie biedne jałmużniczki po wiosce.Przenoszą się z zagrody do zagrody i bardzo źle są traktowane.- Och, to okropne! - jęknęła Silje.- Te dobre, kochane kobiety? Tak nie może być! A pan Benedykt?- Ten życzliwy człowiek? Siedzi w więzieniu.- Co?!- To wydarzyło się niedawno.Nie był najszczęśliwszy pod rozkazami Abelone, to jasne jak słońce, ale jakoś tam się trzymał.- Parobek pochylił się ku nim i szepnął: - Szukał pociechy w czymś mocniejszym, wiecie? Ale potem wydano buntowników.- Heming - mruknął Tengel przez zęby.- Wiem teraz na pewno, kto jest złym duchem Ludzi Lodu - powiedziała Silje cicho.- A kiedy żołnierze przybyli do dworu i rozpytywali o Benedykta, Abelone postarała się, by go obsmarować.Tylko po to, by się go pozbyć, był dla niej jedynie ciężarem.No i teraz siedzi w Trondheim.To wszystko jest takie strasznie smutne!- Och, to okropne - westchnęła Silje.- Tengelu, musimy coś zrobić!- Oczywiście - odpowiedział, ale w duchu zastanawiał się, co mogą zdziałać, będąc sami w takich tarapatach.- Czy cała grupa buntowników się rozpadła?- Obawiam się, że tak.Mówią, że zabrali Dyrego syna Alva.Wszystkich zdradził jeden pojmany więzień.Tengel wymruczał przekleństwa pod adresem Heminga.Jego oczy iskrzyły złością.Silje rzadko widywała go w takim stanie.Opanował jednak gniew i zwrócił się do starca.Szybko opowiedział mu o tragicznym losie Ludzi Lodu.Parobek wyraził najgłębsze współczucie.Myśleliśmy, że na początek osiądziemy tu na wzgórzu, gdzie przedtem mieszkałem - powiedział Tengel.- Dopóki nie znajdziemy czegoś lepszego, bezpieczniejszego.Czy dla nich istnieje gdzieś bezpieczne miejsce? - pomyślał parobek.- Ktoś tam teraz mieszka - odpowiedział ze smutkiem.- Naprawdę nie wiem, czy tu, we wsi, jest jakieś miejsce, gdzie moglibyście.- Umilkł, pełen obaw.Tengel westchnął.- Znam jeszcze jedno miejsce, w którym się ukrywałem.Bliżej Trondheim.Nie jest to odpowiednie schronienie dla dzieci, ale musimy spróbować.Poprosili, by pozdrowił Gretę i Marię, obiecali wrócić i pomóc.Nic jednak nie wróżyło powodzenia.Podjęli dalszą mozolną wędrówkę.W połowie dnia odpoczęli w zagajniku.Tengelowi mocno spuchła stopa.Powinien odpocząć, ale nie chciał siedzieć na koniu.Stwierdził, że dzieci bardziej tego potrzebują, oczywiście częściowo miał rację.Mimo wszystko Silje oskarżyła go o upór, nazwała głupim i próżnym, więc przez chwilę panowała napięta atmosfera.Taka sytuacja była do przewidzenia.Wszystkim dawało się we znaki zmęczenie trudami oraz nieustanny niepokój i niepewność jutra.Późnym wieczorem dotarli do miejsca, o którym mówił Tengel.Szałas był bardzo prymitywny, miał tylko dwie oparte o siebie normalne ściany, tworzące ostry szpic, i trójkątne ściany boczne.W środku unosił się zapach spleśniałej ziemi.- Och, widzę, że naprawdę nikogo po mnie tu nie było - powiedział Tengel z udawanym optymizmem.- A więc przynajmniej jesteśmy bezpieczni.Silje stłumiła westchnienie.Zamiotła i posprzątała na ile się dało, ułożyła podściółkę z suchych gałązek, która miała spełnić rolę prowizorycznego posłania, i położyła dzieci spać.Następnie przyjrzała się stopie Tengela.- Nie wygląda to dobrze - rzekła.- Najważniejsze, to dać jej odpocząć.Tengel poprosił ją, by odszukała jego „przybory”.Wiedziała, o co mu chodzi: o wszystkie tajemne maści i zioła.Zastosował je od razu najlepiej jak umiał i już po chwili spał głęboko, zupełnie wyczerpany po dwóch dobach nieustannego wysiłku.Koń pasł się, a kot wyruszył już na łowy.Silje długo leżała nie śpiąc.Myśli goniły jedna drugą, strach pulsował w żyłach.W ciemności rozejrzała się po nędznym schronieniu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]