[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zbyt wiele w nim żywych organizmów.Sondowanie go, to jak próba spojrzenia przez ścianę.Mamy odczyty z głębokości dwustu dwudziestu metrów, ale to jeszcze nie jest jego dolna granica.- Z jaką prędkością się przemieszcza?- Około dziewięciu węzłów, kapitanie.Gorow zbladł.- Powtórzcie.- Dziewięć węzłów.- To niemożliwe!- Na litość boską - powiedział Żuków.Gorow puścił mikrofon, który samoczynnie usunął się do góry, i pospiesznie powrócił do peryskopu.Znaleźli się na ścieżce morskiego monstrum.Potężna wyspa z lodu powoli, ociężale zwracała się zgodnie z kierunkiem nowego prądu, który na razie dochodził do niej prostopadle.Góra w dalszym ciągu obracała się, przesuwając „dziób” dookoła, jednak wciąż zwrócona była bokiem do okrętu i miała utrzymać tę pozycję jeszcze przez kilka minut.- Obiekt się zbliża - zakomunikował technik obsługujący radar.- Pięćset metrów! - odczytał wynik właśnie dokonanego pomiaru.Zanim Gorow zdążył odpowiedzieć, łódź zatrzęsła się, jak gdyby schwyciła ją gigantyczna ręka.Żuków upadł.Z podświetlanego stołu zsunęły się mapy i wykresy.Trwało to tylko dwie lub trzy sekundy, jednak wszyscy zostali poturbowani.- Co, do cholery? - zapytał Żuków, podnosząc się na nogi.- Zderzenie.- Z czym?Góra lodowa w dalszym ciągu znajdowała się pięćset metrów od nich.- Prawdopodobnie z niewielką krą - stwierdził Gorow.Zarządził dokładne zbadanie całego poszycia łodzi i zdanie raportu na temat ewentualnych uszkodzeń.Wiedział, że nie zderzyli się z dużym obiektem, bo gdyby tak się stało, już by tonęli.Kadłub okrętu wykonano z niehartowanej stali, gdyż musiał mieć odpowiednią elastyczność konieczną do szybkiego przechodzenia, podczas zanurzania i wynurzania, przez obszary wody o różnej temperaturze i ciśnieniu.Dlatego nawet jedna tona lodu - o ile poruszała się ż wystarczającą prędkością, dającą jej odpowiednią siłę uderzeniową - wystarczała do wgniecenia poszycia łodzi jak ścianki tekturowego pudełka.Z czymkolwiek się zderzyli, nie mógł to być duży obiekt, chociaż z pewnością wyrządził przynajmniej niewielkie szkody.Operator radaru meldował o aktualnej pozycji góry lodowej:- Czterysta pięćdziesiąt metrów; odległość stale się zmniejsza!Gorow znalazł się w potrzasku.Jeżeli natychmiast nie zanurzy łodzi, dojdzie do kolizji z dryfującą wyspą.Jednak jeśli zejdą pod wodę przed stwierdzeniem rozmiarów uszkodzenia, może się okazać, że już nigdy nie będą w stanie wypłynąć na powierzchnię.Po prostu nie mieli już czasu, aby obrócić okręt i odpłynąć na wschód lub zachód - góra lodowa nacierała na nich bokiem, w związku z czym rozciągała się na obszarze ponad ośmiuset metrów.Podmorski prąd o prędkości dziewięciu węzłów, zaczynający się na głębokości stu dziesięciu metrów, nie będzie w stanie odwrócić w ich kierunku węższego brzegu lodowej bryły w ciągu najbliższych kilku minut i Gorow nie zdoła oddalić się poza obręb jej krawędzi, zanim do nich dotrze.Złożył do góry poziome uchwyty peryskopu, który schował się w hydraulicznej tulei.- Czterysta dwadzieścia metrów; odległość wciąż się zmniejsza - zakomunikował operator radaru.- Schodzimy pod wodę! - zarządził Gorow, jeszcze w trakcie, gdy zdawano pierwsze raporty dotyczące uszkodzenia.- Schodzimy pod wodę!Na całym okręcie rozległ się sygnał informujący o zanurzeniu.Równocześnie z nim rozbrzmiewał dzwonek alarmowy ostrzegający przed niebezpieczeństwem kolizji.- Zejdziemy pod lód, zanim w nas uderzy - powiedział Gorow.Żuków zbladł.- Przecież on musi sięgać co najmniej dwieście metrów poniżej linii wody!- Wiem - przyznał Gorow; jego serce łomotało, czuł suchość w gardle.- Nie jestem pewien, czy nam się uda.Wściekły wicher nieustępliwie atakował stalowe baraki.W ich ścianach zgrzytały nity.O dwa niewielkie okna z potrójnymi szybami uderzały lodowe szpilki, wydając dźwięk, jakby stukały w nie palce tysięcy chcących wejść do środka nieboszczyków.Ponad polarnymi domkami przewalały się z hukiem i jękiem potężne rzeki mroźnego powietrza.Gunvald nie znalazł w magazynie nic interesującego, pomimo przeszukania szafek należących do Franza Fischera i George’a Lina.Jeśli któryś z nich miał mordercze zapędy albo w jakikolwiek sposób odbiegał psychicznie od normy, nie można było tego stwierdzić na podstawie jego osobistych rzeczy.Gunvald przeszedł do szafki Pete’a Johnsona.Gorow wiedział, że inne narody postrzegały Rosjan jako mrocznych, smutnych, zdecydowanie ponurych ludzi.Oczywiście, pominąwszy historyczną tendencję do narzucania sobie okrutnych władców i przyjmowania wypaczonych ideologii, ów stereotyp był równie pozbawiony prawdy, jak każdy inny.Rosjanie śmiali się, bawili, kochali, pili i wygłupiali się dla żartu jak wszyscy inni ludzie.Większość studentów zachodnich uniwersytetów czytała Fiodora Dostojewskiego i próbowała przebrnąć przez Tołstoja, i na podstawie tych kilku dzieł literackich formowali oni swoje opinie o współczesnych Rosjanach.Gdyby jednak w tej chwili na pokładzie Ilji Pogodina znalazło się kilku obcokrajowców, zobaczyliby dokładnie takich Rosjan, jakich kreują stereotypowe wyobrażenia: mężczyźni o pochmurnych twarzach, zmarszczonych brwiach i czołach, wszyscy przygarbieni w głębokim szacunku dla wyroków przeznaczenia.Złożono pełne raporty na temat uszkodzeń: nie znaleziono żadnych wgłębień w poszyciu statku, nie zauważono przecieku.Wstrząs wystąpił najmocniej w przedniej części kadłuba i najdotkliwiej odczuli go marynarze pracujący w pomieszczeniu torpedowym, dwa poziomy poniżej centrum dowodzenia.Chociaż tablice z kontrolkami bezpieczeństwa nie wskazywały na występowanie jakiegoś bezpośredniego zagrożenia, jednak najwyraźniej na zewnętrznym poszyciu kadłuba wystąpiły pewne uszkodzenia - zaraz na rufie i z prawej strony dziobu, obok sterów zanurzenia, które same wydawały się nietknięte.O ile nastąpiło zadrapanie zewnętrznego poszycia, lub jeśli zostało ono tylko nieznacznie wygięte, wówczas łódź przetrwa.Jeżeli jednak kadłub został choćby w niewielkim stopniu zgnieciony lub, co gorsza, wykrzywiony w poprzek linii spojenia, mogło to oznaczać, że nie przeżyją zanurzenia na większą głębokość.Zniszczone fragmenty nie oparłyby się ciśnieniu w takim samym stopniu, jak pozostała część poszycia, co doprowadziłoby do powstania silnych naprężeń, których łódź mogła nie wytrzymać i implodować, pogrążając się bezpowrotnie w oceanicznej głębi.Głos młodego oficera był donośny i - pomimo okoliczności - opanowany.- Siedemdziesiąt metrów.Kontynuujemy zanurzanie.Operator radaru meldował:- Kontur obiektu się zwęża; w dalszym ciągu obraca się dziobem zgodnie z kierunkiem nowego prądu.- Osiemdziesiąt metrów - zakomunikował oficer obsługujący stery zanurzenia.Musieli zejść co najmniej na głębokość dwustu metrów.Ponad linią wody widniała ściana o wysokości około trzydziestu metrów, a z morza wystawała tylko jedna siódma góry lodowej.Dla bezpieczeństwa Gorow wolał zanurzyć się dwieście trzydzieści metrów poniżej linii wody, chociaż prędkość zbliżania się obiektu minimalizowała szansę na osiągnięcie choćby dwustu w czasie, który umożliwiłby uniknięcie kolizji.Operator radaru informował o dzielącym ich dystansie:- Trzysta osiemdziesiąt metrów; odległość się zmniejsza.- Gdybym nie był ateistą - powiedział Żuków - zacząłbym się modlić.Nikt się nie zaśmiał.W tym momencie żaden z nich nie był ateistą, nawet Emil Żuków - bez względu na to, co powiedział wcześniej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]