[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tego ostatniego Danielle nie pojmowała, bo przecież zja-dała zawsze wszystko bez skrzywienia, choć tak okropnie nie lubiła kalafiorówi ryby w galarecie.52Mademoiselle miała rumieńce na twarzy, kiedy rozmawiała z ojcem, a takie-go słodkiego głosu Danielle nigdy u niej nie słyszała.Dziewczynka wzdychałacichutko.Chciałaby, żeby guwernantka zawsze była taka, słuchanie jej miłegogłosu było niemal taką przyjemnością jak jedzenie słodkiego deseru.Dotarli do kościoła, gdzie czekało kilkoro krewnych ojca.Danielle musiałasię z nimi witać, podając rękę i kłaniając się głęboko, a mademoiselle mówiła, jakzwykłe przy takich okazjach, mnóstwo bardzo pięknych słów o Danielle, o tym,jakie to ważne, że dziewczynka ma wokół siebie zdolnych i mądrych ludzi, którzyznają się na wychowaniu dzieci, i o tym, jak łatwo jej się uczyć języka metodąmademoiselle, oraz o tym, że właściwie nie jest łatwo kierować takim dzieckiem,ale mademoiselle nauczyła się tego w najlepszych rodzinach.Wśród przybyłych było też kilka dziewcząt, ale starszych od Danielle, i musia-ła przecież rozumieć, że nie będą rozmawiać z kimś tak małym jak ona.Trzymałasię więc na uboczu i miała, jak zawsze, tę wielką bolesną pustkę w piersiach.Tak strasznie tęskniła za tym, którego imienia nie wolno jej było wypowiadać.Już samo to, że nie można było o nim mówić, sprawiało ból.Wkrótce wyprawa dobiegła końca i trzeba było wracać do domu.Po tej dość żałosnej prezentacji w świecie Danielle została znowu odesłana doswojego pokoju, zdana wyłącznie na własne towarzystwo aż do chwili, gdy trzebabędzie mebel przesunąć do jadalni.Tu dziewczynka zawsze musiała siedziećw milczeniu, podczas gdy równie milcząca służba obsługiwała nie mówiącychani słowa rodziców, a na końcu także ją.Ojciec i maman w obecności Danielle nie rozmawiali ze sobą.Właściwie torozmawiali ze sobą tylko przy gościach.Wtedy maman rozkwitała, była czarującai niezwykłe piękna.Jakie to szczęście, że maman nigdy nie dostawała migreny, kiedy spodziewanosię gości! Danielle bardzo się w jej imieniu cieszyła.Ale każdego ranka dziewczynka wymykała się z łóżka i siadała przy oknie.Wtedy słyszała głos szarej kukułki i wtedy pozwalała płynąć łzom.Bo tak strasznie tęskniła za swoim jedynym towarzyszem zabaw. Towarzysz zabaw to chyba zbyt dużo powiedziane.Oboje musieli być taksamo cisi, tak samo spokojni, tak samo dobrze wychowani.Ale mimo wszystkomieli siebie nawzajem!A teraz Danielle była sama w wielkim dworze otoczonym ponurymi lasami.Rozdział 9Móri był tak bezgranicznie wdzięczny, czuł się wyzwolony i niewypowiedzia-nie szczęśliwy.Mieszkańcy wsi proponowali im nocleg, bo było już po południu, ale oni po-dziękowali za tę uprzejmą propozycję, a uczynili to z dwóch powodów.Po pierw-sze, chcieli jak najprędzej wrócić do domu i następnie podjąć poszukiwania Tiril,a po drugie, stanowczo pragnęli wszyscy jak najszybciej oddalić się od ruin Gra-ben i od skał, w których kryło się wiele tak dla nich bolesnych wspomnień.Dlatego postanowili wyruszyć niezwłocznie i jechać aż do zapadnięcia zmro-ku.Gdy zbliżał się wieczór, byli już w głębokim lesie i tam też postanowili rozbićobóz.Mieli ze sobą powóz na wypadek, gdyby Móri zle się czuł i nie mógł jechaćw siodle.Na szczęście okazało się to niepotrzebne.Móri zapewniał, że szafir wy-leczył go z wszystkich niedomagań.W tej sytuacji złożyli w powozie bagaże,żeby ulżyć wierzchowym koniom.Siedzieli przy ognisku i zajadali prowiant, w jaki zaopatrzyły ich gospodyniewe wsi, kiedy zaczęły się dziać dziwne rzeczy.Rozkulbaczyli konie i uprząż złożyli w powozie.Dziwiło wszystkich, że tenprzez całą drogę niespokojny wierzchowiec po zdjęciu siodła zachowuje się zu-pełnie normalnie. Trzeba przejrzeć jego uprząż, jak się rozwidni powiedział Erling.Może coś go uwierało?Inni kiwali głowami, że tak mogło być.Wszyscy porozkładali na ziemi derkii koce, robiąc sobie posłania, ale chętnie siedzieli jeszcze przy ognisku i rozma-wiali.Jeden ze służących z Theresenhof odłożył swój stary i zniszczony koc do po-wozu, a przyniósł sobie końską derkę.Cisza panowała wokół, ogień trzaskał przy-jemnie, ale ludzie nie czuli się dobrze w tym miejscu.Las zdawał się niebywaleciemny i ponury.Nieprzyjemny dreszcz przebiegał czasem po plecach, choć niktnie byłby w stanie powiedzieć dlaczego.Raz po raz któryś spoglądał ukradkiemprzez ramię, ale niczego szczególnego nie dostrzegał.54Zrobiło się pózno.Móri chciał się dowiedzieć czegoś więcej o niebezpiecznejwyprawie Dolga na wielkie bagna, o błędnych ognikach oraz o śpiących wielkichmistrzach , którzy go tropili, i o tym, jak Cień ich unicestwił. Tak, tak, słyszałem o tym w krainie zimnych cieni powiedział w końcu. Wy ich naprawdę unicestwiliście, wiesz o tym, Dolg? Oni rzeczywiście już nieistnieją.Nigdzie! Ani na tym, ani na tamtym świecie. O, niewielka strata mruknął jeden ze służących. Rzeczywiście, masz rację potwierdził Erling. Jak tylko wrócimy do domu, zaraz zajmę się tymi płytami postanowiłMóri. Może da się to jakoś załatwić, żeby się pozbyć reszty tych śpiącychnędzników.Myślisz, Dolg, że moglibyśmy w tej sprawie współpracować?Chłopiec objął mocniej woreczek z szafirem.Tego skarbu nigdy się nie wy-rzeknie.Zwłaszcza po tym, jak wysłany przez kardynała puk próbował mu goukraść. Na pewno dobrze nam się ułoży uśmiechnął się do ojca.Potem Móri dał się namówić na opowiadanie o swojej wędrówce do krainycieni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]