[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odczekałem minutę i pojechałem za nim.Widziałem świeżeślady opon jego auta.Jechałem przez las około pół godziny, żeby wyjechać na szosę niedalekoJabłonki.Zobaczyłem, że Batura pojechał prosto w las, w stronę rezerwatu Koniuszka II.Ruszyłem w tym samym kierunku.Batura kierował się krętą, leśną droga na północ.Jakwynikało z mapy - do brzegów jeziora Omulew.Zwolniłem spodziewając się zasadzki.Gdyujrzałem kraniec lasu i błyski słońca na jeziorze, zjechałem w las, pomiędzy drzewa.Dalejposzedłem pieszo.Widziałem tylko jakieś walące się zabudowania.Skradałem się w wysokich trawach.Wokół panowała cisza.Najpierw dyskretnie zajrzałem do domu.Przez brudne oknawidziałem jedynie puste pokoje, zakradłem się do szopy.Paliło się tam światło i pracowałagregat prądotwórczy.Na długim stole suszyły się jakieś dokumenty.Rozejrzałem się na boki,ale zanim zobaczyłem cokolwiek, poczułem silne uderzenie w tył głowy.ROZDZIAA PITYPAMITNIK NIEMIECKIEGO PORUCZNIKA " ZASADZKA WNOWEJ KALETCE " LEGALNE WAGARY " POSZUKIWANIA WDOMU PUAKOWNIKA VON BRECSKOVA " MAPA ZE ZAOTARMAD " OGLDAMY WIZIENIE PAWAA " SZTURM NA MELINBANDZIORWPaweł pojechał do harcerzy, a My czekaliśmy na przyjście Rambo.Wreszcie okołodziesiątej zobaczyliśmy go wchodzącego na podwórko Olbrzyma.Na ramieniu miałwypchaną torbę.- Dzień dobry, przepraszam za spóznienie - powiedział na wstępie.- Do póznaczytałem te papierzyska - to mówiąc walnął ręką w torbę.Przeszliśmy do salonu, gdzie Rambo zaczął wykładać na stolik różne książki.- Najważniejsze jest to - rzekł wyjmując zeszyt w grubych tekturowych oprawach.Wziąłem kajet do ręki.Na okładce ktoś starannie napisał drukowanymi literami poniemiecku: Diariusz Thomasa Raubego, porucznika kawalerii korpusu gen.Mackensena.- Najciekawsze założyłem żółtą karteczką - podpowiedział Rambo.Zacząłem głośno czytać:- Mój pułk należał do XVII Korpusu.Od początku wojny walczyliśmy tylko raz zRosjanami z III Korpusu.Po dwóch tygodniach przerzucono nas na północ od Olsztyna.Nasidowódcy doskonale znali zamiary wroga.Naszym zadaniem było otoczenie sił generałaSamsonowa od wschodu.W samej wielkiej bitwie nie brałem czynnego udziału.Otrzymałemod sztabu zadanie specjalne.Miałem ścigać mały konwój rosyjski, który prowadzony przezjednego z chłopów z Gryzlin przeszedł nocą na północ od naszych jezior i potem kierował sięna południe.Zasadziłem się na nich we wsi Nowa Kaletka.Rozstawiłem trzy ciężkie karabinymaszynowe i strzelców.Po godzinie nadjechały drogą dwa wozy i kilkudziesięciu kozaków.Widziałem na lawecie bez działa wielką betonową skrzynię.Drugi wóz był przykrytybrezentem.- Tamtędy jechał skarb Samsonowa! - przerwała mi Zosia- Cicho, dziewczyno - strofował ją Olbrzym.- Czekaliśmy, aż wjadą w matnię - czytałem dalej.- Nasze karabiny maszynowe ścięłypołowę kozaków.Reszta rozproszyła się po wsi.Między chałupami doszło do walki naszable, rewolwery i bagnety.Nie zważając na pojedynki naszych strzelców z Rosjanamizacząłem z jedną, naprędce zebraną drużyną ścigać powozy.Po lewej widzieliśmy tonącą wbagnie lawetę.Jeden z kaprali dobił konie rzucając tam granat.Woznicę zastrzelił z karabinu.Nie mieliśmy czasu brać jeńców.Rosjanie mieli nad nami przewagę pięciu minut i nie moglidaleko odjechać.Pędziliśmy jednak przez wsie Gummendorf, Dembenofen i nic nieznalezliśmy.- przerwałem.- Dalej to już jakieś wspomnienia wojenne z frontu zachodniego- powiedziałem kartkując zeszyt.- Nigdy nie dowiedział się, że może był ostatnim żywym człowiekiem, który widziałkasę Samsonowa - podpowiedział Rambo.- Paweł znajdzie skarb - orzekła Zosia.- Nie mów hop - odezwał się Olbrzym.- Nasz dzielny porucznik i poprzedni lokatordomu cioci Rambo nic nie wspomnieli, że skrzynia tonęła w bagnie.- Musiało się z nią stać coś dziwnego - powiedziałem.- Z pewnością była ciężka iniełatwo było ją załadować na pełny już drugi wóz.Jednocześnie konwój rozpłynął się wpowietrzu.- Pozwólcie, że wam coś wyjaśnię - wtrącił się Rambo.- Otóż ów porucznik nie byłlokatorem domu w Zielonowie.Był nim jego dowódca, który wycyganił ten pamiętnik odwdowy po swoim podopiecznym.Nasz porucznik zginął w czasie wojny.Już po wojnie,pułkownik w stanie spoczynku Teodor von Brecskov kupił sobie niewielki mająteczek we wsiZielonowo i urządzał wycieczki po okolicy.To on właśnie szukał skarbu.A miał jednądodatkową wskazówkę.W tej chwili Rambo wyjął ze starej niemieckiej książki pożółkła już kartkę.- Oto wydany jeszcze w XIX wieku romans - tłumaczył Rambo.- To słabiutkieliteracko dzieło było własnością pułkownikowej von Brecskov.Między dwiema stronamischowała na pamiątkę list od męża z frontu.Zachowała się tylko jedna kartka.Otóż z tychzapisków wynika, że porucznik Raube znalazł w lesie kapitana rosyjskiej kawalerii.w oficerbredził coś o wielkim skarbie w zamian za pomoc w przedostaniu się do Szwecji.Jednakznaleziono przy nim złoty krzyż skradziony z jednego z kościołów.Raubego, głębokowierzącego katolika, wzburzyło to tak, że zastrzelił Rosjanina.Jak przyznał się Brecskovowi,miał potem wyrzuty sumienia.- Czy wiadomo, gdzie do tego doszło? - zapytałem.- Niestety nie - smutno pokręcił głową Rambo.- Nic więcej nie znalazłem.Przejrzyjcie resztę książek, może jeszcze tam coś znajdziecie.Mnie się to nie udało.Blisko godzinę wertowaliśmy pozostałe księgi.Były to głównie podręcznikiwojskowości.Rzeczywiście nic interesującego tam nie było.- Trzeba powiadomić Pawia - powiedziałem.Olbrzym zadzwonił pod numer telefonu komórkowego Pawła, lecz mój pracownik nieodbierał.- Co robimy, wujku? - zapytała Zosia.- Jedziemy do Zielonowa - zadecydowałem.- Zapakujemy także mój kajak.Zosiu, tyteż pakuj swoje rzeczy.Musisz wracać jutro do szkoły.- Wujku - jęknęła - a Jacek może się włóczyć?- Nie jęcz.Jacek ma zwolnienie ze szkoły od komendanta hufca.- To ty mi wystawisz z pieczątką ministerstwa.Nikt w szkole się nie przyczepi.- Nie będę autorytetem ministerstwa popierał wagarów.Olbrzym i Rambo patrzyli na mnie z niemą prośbą.- Dobra - ugiąłem się pod presją.- Tylko na dwa dni- Dobre i to - mruknął pod nosem Olbrzym.Wszystkie rzeczy i kajak zapakowaliśmy do dodg a Olbrzyma.- Po co panu kajak? - zapytał mnie Rambo.- Mam przeczucie, że w tej wyprawie kajak mi się przydać - odpowiedziałem.Wsiedliśmy do półtoratonowej półciężarówki i ruszyliśmy w stronę Zielonowa.Nim wyjechaliśmy z lasu, drogę zajechał nam policyjny radiowóz.- Dokąd jedziecie? - zapytał Henio wysiadając z auta.- Do Zielonowa - odpowiedział Olbrzym wychylając się z szoferki.- Szukacie kolejnych książkowych skarbów - stwierdził policjant.- To dobrze, żebędziecie w okolicy.Szukam Pawła, musimy go przesłuchać w sprawie Kuby.Bez jegozeznań gagatek wyjdzie jutro na wolność.- Dzwoniliśmy do niego, ale nie odbierał - wyjaśniłem.- Proszę go szukać u harcerzynad jeziorem Gim.- O, tam jest niezła historia - rzekł Henio wsiadając do radiowozu.- Ktoś znalazł wwodzie granat i poszukiwania przerwano.Wezwano pirotechników i nurków.Zaskoczył nas tą wieścią.- Dziwne, że Paweł nie odzywa się - mruknąłem wsiadając do dodge a.Przez lasy Olbrzym powiózł nas do Zielonowa.Wysiedliśmy przed chałupą ciotkiRambo.- Ogary poszły w las - powiedział Rambo otwierając drzwi i zapraszając nas dośrodka.W części pokojów stały jeszcze stare, chylące się ku ruinie meble niemieckie.- Po czym rozpoznać skrytkę? - zapytała Zosia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]