[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapadła cisza.Ginewra westchnęła i zaczęła leciutko tupać nóżką w mozaikowąpodłogę, którą sprowadziła tu z Lindinis.Jak zawsze, wyglądała wspaniale.Miała nasobie czarną suknię, być może z powodu uroczystego charakteru tego dnia,wyszywaną małymi srebrnymi księżycami.Jej rude włosy zaplecione były wwarkocze, które zawinęła wokół głowy i spięła dwiema złotymi klamrami w kształciesmoków.Na szyi miała złoty saksoński naszyjnik, który kiedyś po bitwie zSaksonami Aelle a posłał jej Artur.Powiedziała mi wtedy, że jest okropny, ale na niejwyglądał wspaniale.Być może gardziła tymi uroczystościami, ale mimo to robiławszystko, aby pomóc mężowi. Jakie grozby? zapytała zimno. Oni wiedzą jakie odparłem, patrząc na blizniaków. Nie rzucaliśmy żadnych grózb odezwał się bezbarwnym głosem Lavaine. Możecie jednak sprawić, że znikną gwiazdy.Na brutalnej, lecz urodziwej twarzy Dinasa pojawił się uśmiech. Ta papierowa gwiazdka, Derfel? zapytał z udawanym zdziwieniem. Czy tojest zniewaga? To była grozba. Panie! Dinas zwrócił się do Artura. To była dziecinna sztuczka.Bezznaczenia.Artur odwrócił wzrok ode mnie i spojrzał na druidów. Przysięgacie? zapytał. Na życie mojego brata rzekł Dinas. A broda Merlina? spytałem wyzywająco. Czy nadal ją macie?Ginewra westchnęła, jak gdyby chciała mi dać do zrozumienia, że jestem nudny.Galahad uniósł brwi.Z zewnątrz dochodziły głosy wojowników, coraz donośniejsze iochrypłe na skutek wypitego miodu.Lavaine spojrzał na Artura. To prawda, panie, że mieliśmy kosmyk z brody Merlina, obcięty po tym, jakobraził on króla Cerdyka.Ale przysięgam na moje życie, panie, że go spaliliśmy. Nie walczymy ze starcami mruknął Dinas i spojrzał na Ceinwyn. Ani zkobietami.Artur uśmiechnął się z radością. Chodz, Derfel powiedział. Uściśnijcie się.Chcę, żeby pomiędzy moiminajdroższymi przyjaciółmi panowała zgoda.Wciąż jeszcze się wahałem, ale Ceinwyn wraz z bratem wypchnęli mnie naśrodek i tak, po raz drugi w życiu, wymieniłem uściski z Lancelotem.Tym razem,zamiast szeptać sobie na ucho obelgi, obaj milczeliśmy.Ucałowaliśmy się i odsunęliod siebie. Niech będzie już zgoda między wami rzekł Artur. Przysięgam, że tak będzie, panie powiedziałem sztywno. Nie czuję urazy odezwał się Lancelot równie zimno.Artur musiał się zadowolić tym powściągliwym pojednaniem.Wydał z siebiegłębokie westchnienie, jak gdyby najcięższe zadanie miał już za sobą, po czymuścisnął nas obu, a potem zażądał, aby Ginewra, Galahad, Ceinwyn i Cuneglasrównież wymienili pocałunki.I tak pomyślnie przeszliśmy tę ciężką próbę.Ostatnimi ofiarami Artura byli jegożona i Mordred, ale ja, nie chcąc już na to patrzeć, wyciągnąłem Ceinwyn z sali.Nażądanie Artura Cuneglas pozostał jeszcze z innymi i w ten sposób byliśmy sami. Przepraszam cię za to powiedziałem do Ceinwyn.Wzruszyła ramionami. To było nieuniknione. Wciąż nie ufam temu łajdakowi oświadczyłem gniewnie.Uśmiechnęła się. Ty, Derfel, jesteś wielkim wojownikiem, a on jest tylko Lancelotem.Czyżbywilk obawiał się zająca? Wilk obawia się węża odrzekłem ponuro.Nie chciałem spotkać terazprzyjaciół i opowiadać o pojednaniu z Lancelotem, poprowadziłem zatem Ceinwynprzez wytworne komnaty Pałacu Morskiego, gdzie podziwialiśmy kolumny, zdobioneposadzki i ciężkie lampy z brązu, które na długich żelaznych łańcuchach zwisały zsufitów z malowidłami przedstawiającymi sceny myśliwskie.Ceinwyn uznała, żepałac jest wspaniały, lecz zimny. Tak jak Rzymianie powiedziała. Jak Ginewra dodałem.Znalezliśmy jakieś schody, które prowadziły w dół dokuchni, a tam drzwi wychodzące na ogrody, w których owoce i zioła rosły na pięknieuporządkowanych grządkach. Nie sądzę, żeby to Braterstwo Brytanii na wiele sięprzydało powiedziałem, kiedy wyszliśmy na dwór. Przyda się, jeżeli wystarczająco wielu z was potraktuje je poważnie. Być może. Przystanąłem nagle zakłopotany, ponieważ tuż przede mnąwyrosła Gwenhwyvach, młodsza siostra Ginewry, która kucała przed chwilą przygrządce pietruszki.Ceinwyn pozdrowiła ją radośnie.Zapomniałem już, że były przyjaciółkamipodczas długich lat wygnania Ginewry i Gwenhwyvach w Powys.Kiedy sięwycałowały, podeszły do mnie.Myślałem, że Gwenhwyvach będzie mnienienawidzić z powodu tej historii z małżeństwem, ale ona najwyrazniej nie chowałaurazy. Zostałam ogrodniczką mojej siostry zwróciła się do mnie. To niemożliwe, pani. To nie jest oficjalna funkcja powiedziała sucho. Podobnie jak moje innefunkcje: głównego zarządcy lub nadzorcy ogarów.Ktoś jednak musi wykonywać tępracę, a Ginewra obiecała umierającenu ojcu, że będzie się mną opiekować. Przykro mi z powodu twojego ojca odezwała się Ceinwyn.Gwenhwyvach wzruszyła ramionami. Był coraz chudszy i chudszy, aż pewnego dnia po prostu umarł. Ona nieschudła ani trochę i była wciąż otyłą kobietą o czerwonej twarzy; w ubrudzonejziemią sukience i brudnym białym fartuchu wyglądała bardziej na chłopkę niżksiężniczkę. Mieszkam tutaj. Wskazała na solidnie zbudowaną drewnianą chatę,która stała o jakieś sto kroków od pałacu. Siostra pozwala mi tu pracować przezcały dzień, ale wieczorem muszę jej schodzić z oczu.Ktoś tak nieurodziwy nie możeszpecić Pałacu Morskiego. Pani! zaprotestowałem w obliczu jej braku poczucia własnej wartości.Gwenhwyvach uciszyła mnie machnięciem ręki. Jestem szczęśliwa rzekła bezbarwnym głosem. Zabieram psy na długiespacery i rozmawiam z pszczołami. Przyjedz do Lindinis zaproponowała Ceinwyn. Nigdy by mi na to nie pozwolono! odparła Gwenhwyvach z udawanymzaskoczeniem. Dlaczego nie? zdziwiła się Ceinwyn. Mamy dużo wolnego miejsca.Proszę.Gwenhwyvach uśmiechnęła się chytrze. Zbyt wiele wiem.Wiem, kto tu przybywa, kto zostaje i co robią.%7ładne z nas nie chciało ciągnąć tego tematu, więc zamilkliśmy, Gwenhwyvachjednak chciała się wygadać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]