[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie mogę za tobą nadążyć w tych obcasach.- Poniosę cię - złapał ją w ramiona i uśmiechnął się do niej.- Gdzie najpierw?- Już widziałam wszystkie kasyna.Ty wybierz.Nadal ją niosąc, przeszedł w poprzek parkingu, kierując się szerokim chodnikiem wdół ulicy Vegas.Jego długie kroki szybko pokonywały ziemię.- Chcesz zobaczyć fontannę w Bellagio?- zapytał.Miała nadzieję, że to powie.Uwielbiała tą gigantyczną fontannę.Z biczami wodnymiktóre były dopasowane do muzyki, było to wzruszające dziełko sztuki.Romantyczne.Wiedziała z własnego doświadczenia, że smutno było obserwować je w pojedynkę.Aledzisiaj nie była sama.- Chciałabym.Proszę, możesz mnie postawić?Zatrzymał się i opuścił głowę by ją pocałować.Owinęła ramionami jego szuję iodwzajemniła pocałunek.Kiedy się od siebie odsunęli, postawił ją na nogi i chwycił zarękę.- Daj mi znać kiedy będziesz zmęczona - powiedział, gdy zaczęli iść po chodniku.Nadalekim południowym końcu chodnika tłum był stosunkowo rzadki.przeszli spokojnie kilkabloków.- Do fontanny jest tylko półtorej kilometra - uwielbiała chodzić wzdłuż ulicy,przyglądać się ekstrawaganckim kasynom i obserwować menażerię ciągle zmieniającychsię ludzi.- Półtorej kilometra to długa droga w tych butach.- Gdybyś nie był taki wysoki, to nie musiałabym ich zakładać.Owinął rękę wokół jej pleców, jego palce nacisnęły na jej talię.- W chwilach takich jak te, chciałbym być niższy jak Jace.Bylibyśmy wtedy bardziejzgodni pod względem wzrostu.Kompatybilność wzrostu miało przewagę, ale nie tak jak siła wielkiego faceta.Przezdługi moment podziwiała szeroki krój jego ramion zanim imię Jace zatonęło w jejpoplątanych myślach.- Cholera.Mówiąc o Jace'ie, miałam mu przekazać wiadomość od mojej znajomej.Ciągle zapominam.Sed wyłowił ze swej kieszeni telefon komórkowy.- Chcesz do niego zadzwonić?Jessica pokręciła głową.- Powiem mu jutro.Nie sądzę, żeby Aggie dzisiaj pracowała.- Aggie?- Jest tancerką w klubie w którym pracowałam.- Ta dominująca laska z długimi, czarnymi włosami?- Sed wskazał na swoją głowę.On także miał czarne włosy, choć utrzymywał je w bardzo krótkim ścięciu - jak w wojsku.- Skąd wiesz?Zaśmiał się.- Pewnie przypadkiem.Stawiam tysiąc dolców, że Jace już osobiście odebrał tąwiadomość.Jessica uśmiechnęła się.- W takim razie nie oczekuj, że będzie w stanie się ruszać przez kilka następnychdni.Kiedy jest twój następny koncert?- Dopiero we wtorek.Kierujemy się do Phoenix.- Tam też będziemy musieli pójść pozwiedzać.Jego ręka spłaszczyła się na jej brzuchu i przyciągnął ją bliżej do swego boku.- Pójdziemy pozwiedzać w każdym mieście w jakim będziesz chciała.Złapmytaksówkę.Nie chcę żebyś się zmęczyła tym całym chodzeniem.Myślał o jej komforcie czy o jej wytrzymałości seksualnej? I tak nie miało to dla niejznaczenia.Uśmiechnęła się.- Dobra.Wewnątrz taksówki, chwycił ją za dłoń.Kiedy stał się taki czuły? Delikatnepocałunki.Trzymanie się za ręce.Nigdy taki nie był kiedy byli zaręczeni.- Więc jak idzie szkoła?- zapytał trochę zbyt nonszalancko.Jej serce pominęło uderzenie.Dlaczego chciał wiedzieć? Nigdy nie chciał żeby tamposzła.- Wszystko jest w porządku.Mam jedną profesorkę która nienawidzi mnie doszaleństwa i nie daje mi chwili wytchnienia.- Dlaczego ktoś miałby cię nienawidzić do szaleństwa?Jessica wzruszyła ramionami.- Po prostu mnie nie lubi.Oblała.- Jessica skuliła się.- Oblała moją pracę końcową.Całkowicie niezasłużenie.Tak twierdzi Beth.- Jest pewnie zazdrosna o twoje piękne nogi - podciągnął jej spódniczkę by odsłonićjej udo.Nieco dalej by odsłonić jej cipkę.Jego palce przesunęły się po loczkach które tamznalazł.Jessica szarpnęła spódnicę w dół i przewróciła na niego oczami.- Odpuść sobie.- A kim jest Beth?Jessica uśmiechnęła się.Miała nadzieję, że Beth miała świetne lato.- Moją współlokatorką.- Masz współlokatorkę?Nie mogła zrozumieć dlaczego był taki zdumiony.- Dlaczego nie miałabym mieć?Wzruszył ramionami.- Zbyt dumna by podzielić się czynszem.Skrzywiła się na niego.Podrapał się za uchem.- Zapomnij, że to powiedziałem.- Nie jestem zbyt dumna by podzielić się czynszem.Dzielenie się czynszem jest wporządku.- Krzyczysz.Oczywiście, że krzyczała.Dlaczego by nie miała?- Nie, nie chce żeby ktoś się mną zajmował jakbym była niekompetentna i rządziłmną i mówił jak mam żyć moim życiem, ale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]