[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za nią jej siostra.Zostałem sam z tym starym.Zaczął coś truć, że tosieroty.Takie tam bzdury.Pewnie, żeby ją usprawiedliwić.- Na czym polegały jej obelgi?- %7łebym to ja pamiętał.Dziewczyna była zalana w trupa - poszukał w pamięci - a tak, wymyślała mi odhitlerowców.- Hitlerowców!- Bo między innymi awantura poszła o Mosleya.- Pan chyba nie jest.- Jasne, że nie, stary - roześmiał się i spojrzał na mnie spod oka.- Ale spójrzmy prawdzie w oczy; niewszystko, co głosił Mosley, to głupoty.Bałagan to w tym kraju jest - wyciągnął szyję - przydałoby się trochę dy-scypliny.Duma narodowa.- No tak, ale Mosley?- Stary, niech mnie pan dobrze zrozumie.Przecież, u diabła, brałem udział w tej wojnie.Tylko.no,wezmy na przykład Hiszpanię.Niech pan zobaczy, ile Franco zrobił dla Hiszpanii.- O ile wiem, to głównie budował kazamaty.- Był pan w Hiszpanii?- Nie.- Na pana miejscu nie zabierałbym na ten temat głosu.Policzyłem w myśli do pięciu.- Przepraszam.Nie chciałem panu przerwać.- Tak się zdarzyło, że wpadły mi kiedyś do ręki książki Mosleya i wiele rzeczy brzmi całkiem sensownie.- Rozumiem.Zrobił taką minę, jakby czyścił swoje nastroszone piórka dziobem.- Moja blizniaczka wróciła, stary zostawił nas samych i była słodka.Ja odgrywałem skrzywdzoną ofiarę,dałem do zrozumienia, że dobrze by mi zrobił na morale maleńki spacerek przy księżycu.A wtedy ona: spacerek?A może byśmy popływali? I słowo daję, stary, gdyby ją pan słyszał, też byłby pan pewny, że się na pływaniu nieskończy.Umówiliśmy się o północy, przy bramie.W porządku, o jedenastej powiedzieliśmy sobie dobranoc isiedziałem czekając na godzinę zero.Bez kłopotów wymknąłem się z domu.Podszedłem pod bramę.Zjawiła siępo pięciu minutach.I, stary, niejedno przeżyłem, ale ta dziewczyna to była bomba.Już myślałem, że z pływanianici.A ona mówi, że chciałaby się odświeżyć.- Chwała Bogu, że mi pan tego nie opowiedział przed moim wyjazdem.Nie przeżyłbym rozczarowania.Uśmiechnął się protekcjonalnie.- Zeszliśmy na brzeg.I ona mówi: nie mam kostiumu, idz pierwszy.Pomyślałem sobie: cóż, wstydliwa, a może chce się przygotować.Dobra.Ona schowała się między drzewa, aCharley zrobił to, co mu kazano, rozebrał się, wypłynął w morze, czeka dwie minuty, trzy, cztery, mija dziesięćminut, zaczyna mu być zimno.A dziewczyny nie ma.- I nie ma ubrania.- Trafił pan w dziesiątkę.Stoję golusieńki jak mnie Pan Bóg stworzył i wołam tę June.- Roześmiałem się,ale on się tylko skrzywił.- No tak.Pyszny dowcip.Wreszcie to do mnie dotarło.Może pan sobie wyobrazić, jakibyłem wściekły.Czekałem pół godziny.Wszędzie jej szukałem.Nic z tego.Wróciłem do domu.Poraniłem sobienogi.Zerwałem gałąz pinii, żeby w razie czego przysłonić goliznę.- Co za nieprawdopodobna historia!Wiedziałem, że oczekuje, bym podzielił jego oburzenie, ale z trudem powstrzymywałem śmiech.- Podchodzę do domu i jak pan myśli, co tam widzę? Przed drzwiami wisi człowiek.- Pan żartuje.- O nie.To oni sobie zażartowali.Okazało się, że to manekin.Taki jak manekin do ćwiczeń z bagnetami.Wypchany słomą.Pętla na szyi.W moim ubraniu.I z twarzą Hitlera.- Wielki Boże, co pan zrobił?- Co mogłem zrobić? Zciągnąłem to paskudztwo i zdjąłem moje ubranie.- I co potem?- Nic.Oni znikli.Dali nogę.- Znikli?- Odjechali motorówką.Słyszałem ją z Moutsy.Myślałem, że to jakiś rybak.Zostawili moją torbę.Nicnie zginęło.Co było robić, podrałowałem z powrotem do szkoły.- Musiał pan być wściekły.- Diabli mnie brali.Fakt.- Ale odwdzięczył się pan za to?Uśmiechnął się do siebie.- Tak.Napisałem raporcik.Po, pierwsze o tej historii w czasie okupacji.I dodałem parę faktów oobecnych sympatiach politycznych naszego przyjaciela Conchisa.I wysłałem do odpowiednich władz.- Napisał pan, że jest komunistą?Od 1950 roku, do chwili zakończenia wojny domowej, komuniści w Grecji byli bezlitośnie ścigani.- Znałem paru komunistów na Krecie.Napisałem, że zobaczyłem ich na Phraxos i poszedłem za nimi dowilli Conchisa.To powinno im było wystarczyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]