[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ledwie zapomni o jednym wybryku, już drugi jest gotów.Ale masz tobie! Toć w tej chwili powtarzam słowa Małgorzaty Linde, która rozmawiając ze mną na dzisiejszym zebraniu, w ten sposób krytykowała Anię.Rada byłam, że pani Allan broniła naszej małej, gdyż jestem pewna, iż w przeciwnym razie ja sama byłabym zbyt ostro odpowiedziała Małgorzacie bez względu na obecność innych.Ania ma wiele wad i daleka jestem od tego, by temu przeczyć.Przecież ja ją wychowuję, nie zaś Małgorzata Linde, która potrafiłaby znaleźć wady w samym Archaniele Gabrielu, gdyby mieszkał on w Avonlea… Lecz, bądź co bądź, skoro poleciłam Ani zająć się przygotowaniem wieczerzy, nie powinna była wyjść po południu z domu.Wprawdzie muszę przyznać, że pomimo wszystkich jej wad nigdy dotąd nie bywała nieposłuszna lub nieobowiązkowa, i smuci mnie bardzo, że się to dziś zdarzyło.— Zapewne masz rację — rzekł Mateusz, który, cierpliwy i rozsądny, lecz przede wszystkim głodny, uważał za najodpowiedniejsze pozwolić, by Maryla wygderała się do woli.Doświadczenie nauczyło go, że siostra krząta się o wiele szybciej, jeżeli nie przeszkadzać jej w podobnej chwili niewczesną argumentacją.— Czy aby nie sądzisz jej zbyt pośpiesznie, Marylo? — rzekł powoli.— Nie nazywaj jej nieobowiązkową, jeżeli nie jesteś pewna jej winy.Być może, iż wszystko da się jeszcze wytłumaczyć… Ania na pewno potrafi wyjaśnić tę sprawę.— Ani nie ma w domu, pomimo że kazałam jej pozostać — odrzekła ostro Maryla.— Sądzę, że trudno jej będzie się z tego wytłumaczyć przede mną.Z góry wiedziałam, iż ty będziesz jej bronił, Mateuszu.Szczęściem, ja ją wychowuję, nie ty.Noc już zapadła, gdy wieczerza była gotowa, ale nie widać było małej winowajczyni, która powinna była już pędzić zadyszana i skruszona przez kładkę i wzdłuż Alei Zakochanych, ze świadomością nie spełnionych obowiązków.Maryla z ponurą miną zmyła i pochowała naczynia stołowe.Następnie, potrzebując świecy do piwnicy, udała się na facjatkę, aby wziąć lichtarz stojący zazwyczaj na stoliku Ani.Zapaliwszy świecę odwróciła się i nagle zauważyła dziewczynkę leżącą na łóżku, z głową ukrytą w poduszkach.— A to co znowu! — zawołała zdumiona.— Czyś ty spała, Aniu?— Nie — brzmiała przytłumiona odpowiedź.— Czyś więc chora? — spytała Maryla zaniepokojona, zbliżając się do łóżka.Ania głębiej jeszcze zaryła się’ w poduszki, jakby pragnęła ukryć się na zawsze przed oczami śmiertelników.,— Nie.Ale, kochana Marylo, proszę odejść i nie patrzeć na mnie.Jestem pogrążona w otchłani rozpaczy i nic mnie nie obchodzi, kto jest prymusem w klasie ani kto pisze najlepsze wypracowania, ani też kto będzie śpiewać w chórze szkoły niedzielnej.Podobne drobiazgi nie mają obecnie dla mnie najmniejszego znaczenia, bo nie sądzę, bym kiedykolwiek mogła się pokazać ludziom.Kariera moja skończona.Proszę nie patrzeć na mnie, niech Maryla odejdzie!— Słyszane rzeczy! — wykrzyknęła Maryla, coraz bardziej zdziwiona.— Cóż to się dzieje, Aniu? Cóżeś ty uczyniła? Wstań natychmiast i odpowiedz.Natychmiast, powtarzam! I mów, co się stało?Ania zsunęła się z łóżka zrozpaczona, lecz posłuszna.— Proszę spojrzeć na moje włosy, Marylo — szepnęła.Maryla uniosła świecę i badawczo rzuciła okiem na włosy Ani, ciężką masą opadające na jej ramiona.W istocie miały one dziwny wygląd.— Cóżeś ty zrobiła ze swymi włosami, Aniu? — spytała.— Przecież one są zielone!Zielone dałyby się nazwać, gdyby to był jakiś możliwy kolor… ten dziwaczny, brzydki, brązowozielony odcień, tu i ówdzie przetykany pasmami naturalnej rudej barwy, potęgującej jeszcze bardziej upiorne wrażenie.Nigdy w życiu Maryla nie widziała czegoś tak szkaradnego jak włosy Ani w owej chwili.— Tak, są zielone — jęknęła Ania.— Myślałam, że nie ma nic równie brzydkiego jak rude włosy.Lecz teraz widzę, że dziesięć razy gorzej jest mieć zielone.Ach, Maryla nie może sobie wyobrazić, jak bezgranicznie jestem nieszczęśliwa!— Nie pojmuję, co się stało, lecz mam nadzieję, że się dowiem — rzekła Maryla.— Pójdź ze mną do kuchni, tutaj jest chłodno, i opowiedz, coś ty znów zrobiła.Już od pewnego czasu oczekiwałam jakiegoś niezwykłego wydarzenia.Dwa miesiące minęły od ostatniej awantury, więc byłam pewna, że ten spokój nie może trwać dłużej.No i co takiego zrobiłaś ze swymi włosami?— Ufarbowałam je.— Ufarbowałaś? Ufarbowałaś włosy? Aniu, czyś ty nie wiedziała, że tego nie można robić?— Owszem, wiedziałam, że to niewłaściwe — przyznała Ania.— Ale pomyślałam sobie, iż warto popełnić coś trochę niewłaściwego, aby się wreszcie pozbyć czerwonych włosów.Obliczyłam wszystko, Marylo, i postanowiłam być dodatkowo grzeczną pod innymi względami, aby w ten sposób wyrównać błąd.— Co prawda — rzekła Maryla ironicznie — gdybym się zdecydowała ufarbować włosy, ufarbowałabym je przynajmniej na jakiś ludzki kolor, a nie na zielono.— Ależ ja nie miałam zupełnie zamiaru ufarbować ich na zielono — broniła się Ania ze łzami w oczach.— Jeśli postąpiłam niesłusznie, pragnęłam przynajmniej coś przez to osiągnąć.On mnie zapewnił, że włosy moje uzyskają wspaniałą kruczą barwę… twierdził tak z największą stanowczością.Jakże mogłam wątpić o prawdzie jego słów, Marylo? Wiem dobrze, jak to boli, gdy nie ufają naszym słowom.I pani Allan powiada, że nie należy nigdy wątpić o czyjejś uczciwości, jeśli się nie ma na to dowodów.Teraz mam już dowód… zielone włosy to dowód wystarczający dla każdego.Przedtem nie miałam tego dowodu i oczywiście wierzyłam.— Komu? Kto ci o tym powiedział?— Handlarz wędrowny, który tu był po południu.Kupiłam tę farbę od niego.— Ależ, Aniu, ile razy prosiłam cię, byś nigdy nie pozwoliła żadnemu z tych Włochów wejść do domu! Nie chcę, abyś zachęcała ich do kręcenia się tutaj.— O, ja go też wcale nie wpuściłam do mieszkania.Pamiętałam o zakazie Maryli i wyszłam na dwór, starannie zamknąwszy drzwi.Wszystkie drobiazgi oglądałam na progu.Zresztą nie był to wcale Włoch… lecz niemiecki Żyd.Miał olbrzymie pudło pełne bardzo ciekawych przedmiotów i opowiadał mi, że ciężko pracuje, by zarobić na sprowadzenie swej żony i dzieci z Niemiec.Mówił o tym z takim przejęciem, że wzruszył moje serce.Pragnęłam kupić coś, aby mu pomóc w tak ważnej sprawie.Nagle spostrzegłam ową buteleczkę z farbą do włosów.Handlarz solennie zapewnił mnie, że farba ta zabarwi każde włosy na kruczoczarny kolor, który się nigdy nie zmyje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]