[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Biegły z ich listy plac.- Tu ich możemy zaszachować.Oni podeślą swojego faceta, a myswojego.Kogoś wyrozumiałego.I dokładnego, niezwykle dokładnego.To spowolni sprawę.- Kurczę, ja raczej nie jestem wyrozumiała.A on? Jest tak zadowolonyz siebie, taki zadufany.Może ci dwoje są siebie warci?- Ona jest warta tego drania?A kto jest wart jej? Może ja? I jest jeszcze ta dziewczyna.Gwarancjawyroku za morderstwo pierwszego stopnia, ale nie mogę udawać, że jejnie ma.Ale ze mnie szczęściara!- Już to słyszałam.- Taak, taak.- I wiem, co zrobisz.Zrobisz to, co zawsze.Zrobisz to, co należy.Dlatego dostałaś awans, zgadza się?Lecz Reese nie odezwała się.Obie wiedziały, że wyższe stanowisko ibędące jego konsekwencją przeniesienie do43śródmieścia Rcese otrzymała w niezwykle trudnych i mrocznychokolicznościach.- Dlatego właśnie chciałaś dostać awans - szybko poprawiła sięEleanor.- No i może będę chciała go zatrzymać - odparła Rcese.Rozdział ósmyGdy Eleanor Coffey wyszła, Reesc posiedziała jeszcze chwilę nakrześle Santerre'a, nim wróciła do siebie.Ponownie rzuciła okiem wkierunku gabinetu porucznika.Przez szklane ściany widziała, jakspokojnie załatwia papierkową robotę.Chcąc wiedzieć, na czym samastoi i jakie jest jego stanowisko, podniosła się, przeszła przez pokój izapukała do jego drzwi.Harris skinął jej głową.Sprawiał wrażenie niespokojnego, jakby jejoczekiwał, lecz i trochę się obawiał - może chciał odłożyć tę rozmowę napózniej.Reese weszła i przystanęła.Stała tak długo, aż w końcu musiałpowiedzieć: Proszę usiąść".Usłuchała, ale nadal się nie odzywała, tylko mierzyła go wzrokiem.- O co chodzi? - zapytał, a gdy nadal milczała, odezwał się: - O rany,jeżeli tak pani zaczyna, to się pewnie nasłucham.Uśmiechnęła się mimo woli.Od razu polubiła Harrisa.Już przypierwszym spotkaniu sprawiał wrażenie starego znajomego, życzliwego,wręcz godnego zaufania.Ciągle musiała sobie przypominać, że zna gostosunkowo od niedawna.%7łe właściwie wcale go nie zna.%7łe jest tylkojego podwładną od siedmiu miesięcy.1 nieodmiennie zapominała, żechoć ma dobrą intuicję, za którą zawsze chwalą ją w pracy, niektórzyludzie potrafią całkowicie wywieść ją w pole.Ludzie, którzy odwołują siędo rzeczy tkwiących w niej od bardzo dawna, ustalonych, potrafiązakłócić jej zdolność oceny.- No więc o co chodzi? - zapytał Harris.Wobec tego zaczęła:- Pozwolimy, żeby to się tak skończyło?- A może pani powiedzieć konkretniej?44- Niech pan da spokój, panie poruczniku, wszyscy stają przed nim nabaczność, załatwiają, co sobie tylko życzy.Nikt nawet nie zapytał, czegodowiedzieliśmy się od żony.- Więc czego się dowiedzieliście?- To nie jest jego pierwsza ofiara.- Tak powiedziała?- Nie.Niezupełnie.W każdym razie jeszcze nie.Ale ona tego niezrobiła i wszyscy dobrze o tym wiemy.- A skąd my to wiemy? Kobieca intuicja?Znowu się uśmiechnęła.W jego ustach brzmiało to jak komplement,nie docinek.- Panie poruczniku, chcę wiedzieć, co jest grane.Proszę miprzynajmniej powiedzieć, czy nic marnuję czasu.- Zależy, jak go pani spędza.Nic na to nie odpowiedziała.Odchylił się w krześle, założył ręce za głowę, po czym rzekł:- No dobrze, powiem pani, jak wygląda sytuacja.Dostałem telefon zmiasta, i to zanim jeszcze was tam wszystkich posłałem.To znaczy, gdytylko nazwisko tego człowieka padło w centrali, a gdy tam pada, włączasię alarm.Kiedy wy pojechaliście do Ascot Towers, ja siedziałem wjednym pokoju z grubymi rybami.Powiedzieli mi, jak to ma byćrozegrane.I instruował mnie nie jakiś kapitan.Nawet nie inspektor.Samszef tego całego cholernego wydziału.A Cherney? Nie miał dla mniegłowy, bo przez cały czas rozmawiał przez telefon z burmistrzem.Wyczuwa pani sprawę? Nadąża pani za mną?Reese skinęła głową.- Słyszała pani o INISCO?- To jakaś fabryka leków, zgadza się?Nic tylko leków.Wyroby chemiczne dla przemysłu, dla rolnictwa,najróżniejsze chemikalia.- No i co?- INISCO to Santerre.Urwał.Reese czuła, że czeka, aż zaskoczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]