[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciągnął je, odchylając jej głowę do tyłu.Potem wsunął jej coś do ust.Poczuła gorzki smak, gdy to coś zaczęło się rozpuszczać.Santerre ciągnąłją za włosy.Drugą ręką gładził jej gardło, niczym krnąbrnemudomowemu zwierzątku.Wydawał z siebie jakieś kojące słowa C2y dzwięki, gdy pastylkaprzesuwała się coraz niżej.Dziewczyna osuwała się wraz z nią, tracącprzytomność tak szybko, zbyt szybko.Na ostatek poczuła w ustachknebel, ale nie wiedziała, czy to efekt działania pastylki, czy jegozaciskającej się dłoni.132 Reese dotarła wreszcie do domu.Zziębnięta i obolała od szalonegomarszu, pierwsze kroki skierowała do łazienki.Odkręciła kurki, puściławodę do wanny w nadziei, że kąpiel ją uspokoi.Nie zajrzała nawet doskrzynki na listy.Nie zwracała też uwagi na migotanie automatycznejsekretarki.Chodziła tylko po mieszkaniu, czekając, aż wanna się napełni.Gdy kąpiel była gotowa, zanurzyła się w niej, zdecydowana sięodprężyć.I zgodnie z jej oczekiwaniami tak się rzeczywiście stało.Zapadała się, a potem powoli unosiła.Z wolna odpływała odterazniejszości, aż w tej gorącej, wonnej wodzie nieomal chwyciła jądrzemka.Tkwiła w jakimś niebycie, w zawieszeniu.Wtem, nagle, bez udziału terazniejszości, z tego kojącegozapomnienia przeszła do drugiego absorbującego ją wymiaru  doprzeszłości.I wtedy, jakby w nią piorun strzelił, uniosła się, wyszła zwanny i już stała przy umywalce owinięta aksamitnym szlafrokiem.Odkręciła zimną wodę, ochlapała sobie twarz, zmuszając sięjednocześnie do zachowania przytomności umysłu i powrotu doterazniejszości.Poszła do łóżka, znowu przypominając sobie o Carver, Inie mogąc otrząsnąć się z tych myśli, wróciła do punktu wyjścia.Gdy wchodziła do łóżka, słowa łngrid zamąciły jej umysł.Całatajemnicza wymiana zdań między tą kobietą i Carver ponownie rozegrałasię w głowic Reese.Wciągnęła ją, szarpiąc to w jedną stronę, to w drugą.Zmagała się z tym wszystkim - kto kim manipuluje, kto wygrywa.Aległównie wszystkim walczyła z wyobrażeniem Carver w łóżku Santerre'a.Właśnie w łóżku obudziła się Carver.Gdy doszła do siebie, odkryła,że znowu została schwytana.Pierwszą oznaką był cienki pasek, mocnozaciśnięty na jej szyi.Bolały ją ramiona, związane z tyłu.Szorstkiskórzany pasek wrzynał się jej w przeguby.I Santerre zdjął z niej ubranie.On sam siedział na brzegu łóżka.Przybrał pozę zmartwionegorodzica, opiekującego się chorym dzieckiem.Gdy zamrugała, pochylił sięniżej.Aańcuszek i fiolka zadyndały bliżej jej oczu.Bujały się w przód i wtył, rzucając dziwaczne małe cienie na twarz Carver.133 - Wygodnie ci? - odezwał się wówczas, a jego głos wyrażał to samozmartwienie co poza.Dziewczyna nie odpowiedziała.Ach, Nino, zawsze z ciebie taki uparciuch - ciągnął.Wsunął rękę do kieszeni, wyciągnął scyzoryk i otworzył go.Leżałazupełnie nieruchomo, gdy głaskał jej twarz nożem - płaską powierzchnią,nie ostrzem.W ten sposób zostawiał to jej -czy chce się poruszyć i zostaćpocięta.Carver nadal spoczywała bez najmniejszego ruchu.- Jak się ma moja żona? Znowu nic odezwała się.W odpowiedzi Santerre przeciągnął nożem po jej wargach.Zrobił to wtaki sposób, że zmusił Carver do otwarcia ust - tylko tak mogła uniknąćcięcia.A potem nóż znalazł się na jej języku.- Nie potrzebujesz już tego więcej? - zapytał Santerre, leciutkoobracając ostrze.A choć pytanie było proste i konkretne, kryło w sobiegłębszy sens.Carver nadal nic nie mówiła.Trzymała język nieruchomo - równienieruchomo, jak on trzymał nóż.- Nie rozumiem cię.Przez cały czas nie chciałaś jej widzieć i nagle doniej pędzisz? Dogadzam ci.Spełniam twoje zachcianki.I co Z tego mam?Wdzięczność? Lojalność? Nie.Tylko kłamstwo i zdradę.W ten sposóbchcesz odpłacić mi za moją wspaniałomyślność?Obrócił ostrze jeszcze o ułamek milimetra.Odpowiadaj - rzekł.Carver czuła to wszystko: kwaskowy metal, zapowiedz gęstego,słodkawego płynu, zadowolenie Santerre'a.Te wszystkie czynnikipołączyły się, spływając niczym płyn z kroplówki.A choć go nieprzełknęła, musiała wszystko wchłonąć.Nie pozostawił jej żadnegowyboru.Reese nadal leżała bezsennie.Nie próbowała już zasnąć, przestałaprzewracać się z boku na bok.Tak było lepiej, wolała gonitwę myśli niżte swoje sny.Lecz dziś, choć nie spała, nie mogła odegnać Franka.Usiłowała zepchnąć go w kąt, skoncentrować się na Carver, Ingrid iSanterze.Ale Frank ciągle ją134 nachodził, a w takiej chwili musiała się otrząsnąć dosłowniepotrząsnąć głową, by odzyskać jasność myśli, bo gdy Frank się pojawiał,wszystko zachodziło mgłą.Zawsze wszystko widziała mętnie.Tej nocy nie mogła się przed nim obronić.Jak zawsze składała to nakarb zmęczenia, zbyt długiej i ciężkiej pracy, niewłaściwego jedzenia.Zasłaniała się drobiazgami, by uniknąć poważniejszych kwestii.Carver.Za każdym razem myślami biegła do Carver.Frank podąża!razem z nią.miło jej się przed oczami, zanim jeszcze zdążył przybyć.Carver i Samerre.Tych dwoje traciło kształt, wykrwawiało się razem,póki na ich miejsce nie pojawiał się niezdarny, zamazany obraz Franka.Najpierw zmierzał ku niej, potem leżał tam - krwawiąc na jej dywan.Zrobiła z niego mokrą plamę.1 jeszcze jedno, o czym nikt nie wiedział:czekała.Och, wmówiła sobie, że była oszołomiona, zszokowana.Nadalprzekonywała siebie, że to prawda.I tak bvło, ale nic do końca.Zpewnością czuła się wytrącona z równowagi, ale zachowała zdolnośćdziałania.Przyczaiła się.Pamięta uczucie czekania.Nie może tegozapomnieć, choć tak bardzo się stara.I to doznanie, nieodłączne od lęku,było o wiele gorsze niż pózniejsza satysfakcja.Ona przynajmniejprzyszła niespodziewanie.Czekanie było zamierzone, wykalkulowane -powzięła decyzję.Znowu wyskoczyła z łóżka.Tym razem znalazła się w kuchni, zbutelką w jednej ręce, szklanką w drugiej.Gdy, nalewając drinka, mocnościskała szklankę, przypomniała sobie, jak Carver trzymała strzykawkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl