[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spędziłeś ostatnich kilka lat na uzupełnianiu nowym materiałem moich i Pani Kronik, a więc powinieneś się w nich dobrze orientować.W obecnej chwili winieneś już zdawać sobie sprawę, że sztandar jest czymś szczególnym.- Lanca Namiętności?- Wedle Władców Cienia.Nie mamy pojęcia, co ta nazwa oznacza.Być może odpowiedź zagrzebana jest w tych Kronikach, które schowa­łeś gdzieś w Pałacu.Nieważne, o co dokładnie chodzi, jasne jest, że niektórzy ludzie z chęcią dostaliby ten sztandar w swoje ręce.- Włączywszy w to Kinę.To chcesz powiedzieć?- Oczywiście.Badałeś mit Kiny, w czasie kiedy byłeś uwięziony w Dejagore.Czy sztandary Wolnych Kompanii Khatovaru nie miały być kutasami demonów, czy czym tam?To doprowadziło nas do obleśnych nieco spekulacji na temat tego, do czego Kinie potrzebny byłby nasz sztandar, potem trochę się pośmia­liśmy, wreszcie Kapitan powiedział:- Dobrze zrobiłeś, że mi powiedziałeś.W głowach nas wszystkich dzieją się ostatnimi czasy dość dziwne rzeczy.Trzymamy je zamknięte przed światem, otaczamy tajemnicą i w ten sposób dajemy się wykorzy­stywać.Tak przynajmniej sądzę.Rozejrzyj się trochę, zostań tutaj przez jakiś czas.Staraj się trzeźwo na wszystko spoglądać.Jednooki będzie tu jutro, najdalej pojutrze.Porozmawiaj z nim.a potem zrób dokładnie to, co ci powie.Zrozumiałeś?- Pojąłem.Ale teraz, co mam z tym wszystkim zrobić?- Przetraw to sobie.- Przetrawić sobie.W porządku.- Kiedy będziesz wracał do swej nory, spójrz na Kiaulune i zadaj sobie pytanie, czy jesteś pierwszym facetem na świecie, który stracił kogoś, kogo kochał.Oho.Zaczynał go już niecierpliwić mój opór i niechęć, by wy­zdrowieć.- W porządku.Dobrej nocy - życzyłem mu.Reszta nocy upłynęła mi naprawdę paskudnie.Prawdziwe piekło.Za każdym razem, gdy przy­sypiałem, trafiałem prosto na równinę śmierci.Wielokrotnie zwiedza­łem jaskinie starców.Gdy tylko robiło się naprawdę źle, budziłem się, zazwyczaj sam, bez niczyjej pomocy, dwukrotnie jednak szarpany za ramię przez Thai Deia.Biedny chłopak.Nie było sposobu, by stwier­dzić, co naprawdę o mnie myśli po tych czterech latach spędzonych na obserwowaniu dziwacznych zachowań.Na koniec, najprawdopodobniej znużona moim brakiem podatności, Kina opuściła mnie - zostawiła po sobie więcej niż lekki tylko ślad peł­nej irytacji groźby.A kiedy wszystko już się skończyło, nie byłem do końca pewien, czy cała sprawa nie była tylko potworem wylęgłym z głębin mojej imaginacji.Spałem.Potem obudziłem się.Wypełzłem z mojego schronienia.Jako następna figura wyposażona w określone przywileje, ja również mogłem obywać się bez towarzystwa, gdybym tylko zechciał.W rzeczy samej, jako Kronikarzowi przysługiwał mi namiot, którego używałem do od­bywania narad, prawdziwy płócienny namiot, w którym mogłem rozło­żyć moje rzeczy i pracować.Przysługiwał mi, ale nigdy dotąd jeszcze go nawet nie widziałem.Sztandar stał na zewnątrz.Nie wyglądał jak coś, co wzbudziłoby zawiść choćby wioskowego kowala, a cóż dopiero wielkich potęg.Nic więcej prócz zardzewiałego grotu włóczni osadzonego na długim, drew­nianym drzewcu.Pięć stóp poniżej ostrza znajdowała się porzeczka, długa na cztery stopy, przymocowana na stałe do drzewca.Z niej zwisał czarny sztandar, na którym pysznił się symbol, jaki uznaliśmy za swój podczas walk na północy - srebrna czaszka zionąca złotym płomieniem, która pierwotnie stanowiła godło widniejące na osobistej pieczęci Duszołap.Czaszka nie była do końca ludzka, wyszczerzone kły aż nadto przypominały psie.Dolnej szczęki nie było.Jeden oczodół był szkarłat­ny.W niektórych przedstawieniach było to prawe oko, w innych lewe.Zapewniano mnie, że to coś oznacza, nikt jednak nie potrafił mi powie­dzieć, co mianowicie.Może miało to coś wspólnego z niestałą naturą Duszołap.Każdy członek Kompanii nosił srebrną odznakę z podobnym godłem.Kazaliśmy sobie robić takie, gdy tylko nadarzała się sposobność.Kilka zostało zdjętych z ciał poległych.Niektórzy ludzie nosili trzy lub cztery, ci stanowili część oddziału, z którym na samym początku Konował po­stanowił wrócić do Khatovaru.Podejrzewałem, że w rzeczywistości Otto i Hagop mają ich po kilka tuzinów, które przywieźli ze sobą z północy.Godło czaszki samo w sobie nie było onieśmielające.Przerażało to, co się za nim kryło.Każdy na tym końcu świata przynajmniej udawał, jak jest przerażo­ny tym, co Kompania wyczyniała, gdy przechodziła tędy ostatni raz.Trudno uwierzyć, że kogokolwiek stać byłoby na takie okrucieństwa, by pamięć o jego czynach przetrwała wieki.Nie istnieje żadna potworność, której kilka generacji nie pogrążyłoby w mrokach niepamięci.Kina musiała być za to w jakiś sposób odpowiedzialna.Manipulo­wała tymi ludźmi już od wieków, zsyłając na nich swoje sny.Przez całe epoki miała dość czasu, by wywołać trwałą, masową histerię.W rzeczy­wistości, gdyby obciążyć tę wielką, czarną boginię odpowiedzialnością za wszystkie wydarzenia, otrzyma się wzór, który wyjaśniał wiele zda­rzeń, jakie dotąd zdawały się pozbawione najmniejszego sensu.Wyja­śniał nawet, dlaczego w tę grę zaangażowanych było tak wielu szaleń­ców, wielkich i pomniejszych.Czyż może zdarzyć się tak, że ewentualne wycofanie się Kiny z gry zaowocuje nagłym wybuchem normalności we wszystkich sferach życia?Ale w jaki sposób pozbyć się boga? Czy istnieje jakaś religia, która tego naucza? W jaki sposób zrzucić boga ze swych barków, kiedy staje się nazbyt niewygodny? Nie.Wszystko, czego można się dowiedzieć z mitów, to jak przekupić boga, by dał ci spokój choćby na parę chwil.40.Po raz kolejny Jednooki za wszelką cenę próbował okazać się całko­wicie bezużyteczny.- Nie łap mnie za jaja - tak brzmiała jego odpowiedź, kiedy zapyta­łem, jak mogę poradzić sobie z moimi snami.- Do diabła z tym! Konował powiedział, że będziesz znał odpowiedź na to pytanie.Ale jeśli masz zamiar dalej w ten sposób to ciągnąć, pieprzyć cię.Wsadź sobie ją w ucho.- Hej, Dzieciaku.Spokojnie.W jaki sposób?- Celowo głupi.- Zbyt jesteś młody, żeby być tak cyniczny, Dzieciaku.Skąd pomysł, że ja nie potrafię naprostować czegoś równie prostego jak zmora nawie­dzająca sny?- Wziąłem go stąd, co jeden leniwy, mały staruch powiedział mi nie dalej jak jakieś dwadzieścia sekund temu.- Nie zrobiłem tego.- Zaczął się miotać dookoła i tupać nogami.- Cholera.Jesteś pewien, że Stary kazał ci się do mnie zgłosić w tej sprawie?- Jestem pewien.- I opowiedziałeś mi wszystko? Nie pominąłeś żadnych szczegó­łów, których duma nie pozwoliła ci wymienić, tak że próbując coś zro­bić, prędzej się w dupę ugryzę, niż dokonam czegoś konkretnego?- Powiedziałem ci wszystko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl