[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zwierzyła się jej ze swymi uczuciami i wtedy złożyliśmy we troje walną radę.Wynalezliśmy,a raczej wymyśliliśmy Leonorę, córkę nieboszczyka księcia i infantki, która była po prostuksiężniczką, przybraną w jasną perukę, wybieloną i rozrosłą za pomocą sukni.Ty jednak animogłeś poznać dumnej twojej władczyni w skromnej wychowanicy karmelitanek.Byłemobecny przy kilku próbach tej roli i wyznam, że również dałbym się omamić.Księżniczka widząc, że odrzucasz najświetniejsze związki jedynie dla chęci służenia jej,postanowiła cię zaślubić.Jesteście pożenieni przed Bogiem i Kościołem, ale nie przed ludzmi,a przynajmniej na próżno usiłowalibyście udowodnić wasze małżeństwo.Tym sposobemksiężniczka dotrzymała przyjętych zobowiązań.Połączyliście się świętym związkiem, skutkiem czego księżniczka musiała przepędzić kil-ka miesięcy na wsi, dla ukrycia się przed wzrokiem ogółu.Busqueros przybył do Madrytu,kazałem mu, aby cię śledził, i pod pozorem uniknięcia przenikliwości szpiega wyprawiliśmyLeonorę na wieś.Następnie wypadło nam wysłać cię do Neapolu, nie wiedzieliśmy bowiem,jak cię uspokoić względem twojej żony, księżniczka zaś wtedy dopiero chciała dać ci się po-znać, gdy żywy dowód waszej miłości ustali twoje do niej prawa.Teraz, kochany Avadoro, błagam cię o przebaczenie.Utopiłem sztylet w twym sercu, do-nosząc ci o śmierci osoby, która nigdy nie istniała.Wszelako szczery twój żal nie był straco-ny.Księżniczka ze wzruszeniem przekonała się, że kochałeś ją pod dwiema tak różnymi po-staciami.Od tygodnia pragnie koniecznie wszystko ci wyjawić, ale tu znowu cała wina spada namnie.Uparłem się, aby z tamtego świata przywołać Leonorę.Księżniczka zgodziła się przy-brać na siebie rolę kobiety w bieli, ale nie ona to z taką lekkością biegała po dachu.Leonorątą był mały kominiarczyk, rodem z Sabaudii.Ten sam hultaj następnej nocy przyszedł udawaćkulawego diabła.Usiadł na oknie i spuścił się na ulicę za pomocą sznura przywiązanego dozasuwy od okna.Nie wiem, co się działo na podwórzu u karmelitanek, ale dzisiejszego poranku znowu ka-załem cię śledzić i dowiedziałem się, że długo klęczałeś przy konfesjonale.Nie lubię mieć doczynienia z Kościołem i lękałem się, aby żart nie był za daleko posunięty.Nie sprzeciwiałemsię już zatem życzeniom księżniczki i postanowiliśmy, że dziś dowiesz się o wszystkim.Tymi mniej więcej słowy przemówił do mnie Toledo, ale ja niewiele go słuchałem.Klę-czałem u nóg Manueli, rozkoszne pomieszanie malowało się w jej rysach, wyraznie czytałemw nich wyznanie porażki.Zwycięstwo moje miało tylko dwóch świadków, ale wcale mnieprzez to mniej nie uszczęśliwiało.Doznałem najwyższego powodzenia w miłości, w przyjaz-ni, a nawet w miłości własnej.Cóż za chwila dla młodego człowieka!150 Gdy Cygan domawiał tych słów, dano mu znać, że czas zająć się sprawami hordy.Zwró-ciłem się do Rebeki i uczyniłem jej uwagę, że słyszeliśmy opowiadanie nadzwyczajnychprzygód, które jednak wytłumaczono nam zwykłym sposobem. Masz słuszność  odpowiedziała  być może, że i twoje tak samo dadzą się wytłuma-czyć.151 Dzień pięćdziesiąty siódmyOczekiwaliśmy jakichś ważnych wypadków.Cygan wysyłał posłańców na różne strony, zniecierpliwością wyglądał ich powrotu, na pytania zaś, kiedy ruszymy z miejsca, trząsł głowąi odpowiadał, że nie może dokładnie naznaczyć terminu.Pobyt w górach zaczął mnie już nu-dzić, rad byłbym czym prędzej przybyć do pułku, ale pomimo najszczerszych chęci musiałemjeszcze przez jakiś czas się zatrzymać.Dni upływały nam dość jednostajnie, natomiast wie-czory uprzyjemniało towarzystwo naczelnika, w którym coraz nowe odkrywałem zalety.Cie-kawy dalszych jego przygód, tym razem sam go już prosiłem, aby zaspokoił naszą ciekawość,co też uczynił w tych słowach:DALSZY CIG HISTORIINACZELNIKA CYGANWPrzypominacie sobie obiad mój z księżniczką, księżną Sidonia i przyjacielem moim Tole-dem, i to, że naówczas dopiero dowiedziałem się, iż dumna Manuela jest moją żoną.Powozyna nas czekały, udaliśmy się do zamku Sorriente.Tam zastałem nową niespodziankę.Ta samaochmistrzyni, która służyła fałszywej Leonorze przy ulicy Retrada, przedstawiła mi maleńkąManuelę.Ochmistrzyni nazywała się dona Rosalba i dziecko uważało ją za matkę.Sorriente leży nad brzegami Tagu, w jednej z najczarowniejszych okolic na świecie.Wszelako ponęty natury przez chwilę tylko zajmowały moją uwagę.Uczucia ojcowskie, mi-łość, przyjazń, słodkie zaufanie, ogólna poufała uprzejmość  kolejno uprzyjemniały dni.To,co nazywamy szczęściem w tym krótkim życiu, zapełniało wszystkie moje chwile.Stan tentrwał, o ile sobie przypominam, przez sześć tygodni.Trzeba było wracać do Madrytu.Przy-byliśmy póznym wieczorem do stolicy.Towarzyszyłem księżniczce do jej pałacu i wprowa-dziłem ją na schody.Była mocno wzruszona. Don Juanie  rzekła do mnie  w Sorriente byłeś małżonkiem Manueli, w Madrycie je-steś jeszcze wdowcem po Leonorze.Gdy domawiała tych słów, spostrzegłem cień przesuwający się za poręczami od schodów.Schwyciłem cień za kołnierz i przyprowadziłem do latarni.Poznałem don Busquera.Jużmiałem mu wypłacić nagrodę za jego szpiegostwo, gdy jedno spojrzenie księżniczki wstrzy-mało moje ramię.Spojrzenie to nie uszło uwagi Busquera.Przybrał zwykłą zuchwałą minę irzekł: Pani, nie mogłem oprzeć się pokusie podziwiania przez chwilę wspaniałości twojej oso-by i zapewne nikt nie byłby mnie odkrył w moim schronieniu, gdyby blask twojej piękności,jak samo słońce, nie był oświecił tych schodów.Powiedziawszy tę grzeczność, Busqueros skłonił się głęboko i odszedł. Lękam się  rzekła księżniczka  czy słowa moje nie doszły ciekawych uszu tego niego-dziwca.Idz, don Juanie, pomów z nim i staraj się wybić mu z głowy niepotrzebne domysły.Wypadek ten zdawał się mocno niepokoić księżniczkę.Opuściłem ją i odnalazłem Busqu-era na ulicy.152  Mości pasierbie  rzekł do mnie  o mało co nie wygrzmociłeś mnie kijem i bez wątpie-nia byłbyś bardzo zle się znalazł.Naprzód, byłbyś uchybił winnego mi uszanowania, jakomężowi tej, która była twoją macochą; następnie, powinieneś wiedzieć, że nie jestem już pod-rzędnym służalcem, jakim mnie niegdyś znałeś.Od tego czasu wybiłem się i ministerium, anawet dwór poznał się na moich zdolnościach.Książę Arcos powrócił z Londynu i jest obec-nie w łasce.Pani Uscariz, dawna jego kochanka, owdowiała i żyje w ścisłej przyjazni z mojążoną.Zadzieramy więc nosa i nie boimy się nikogo.Ale ty, kochany pasierbie, powiedz no, co ci takiego mówiła księżniczka? Zdawaliście sięniesłychanie obawiać, abym was nie podsłuchał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl