[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nieliczni tylkowiedzieli czy chcieli wiedzieć o jego czynach i przygodach, cały podziw i ca-łą cześć skupiono na Meriadoku i Pippinie  a także na Samie, który wszakżenawet tego nie spostrzegał.W dodatku jesienią pojawił się znów cień dawnychniedoli.Pewnego wieczora Sam wchodząc do pracowni zastał Froda dziwnie zmienio-nego.Był blady, a jego oczy zdawały się zapatrzone w jakiś odległy widok.295  Co się stało, panie Frodo?  spytał Sam. Jestem ranny  odparł Frodo. Rana nigdy się nie zagoi naprawdę.Ale wstał, można się było łudzić, że słabość przeminęła, bo nazajutrz zacho-wywał się zupełnie normalnie.Dopiero pózniej Sam uprzytomnił sobie, że zda-rzyło się to dnia szóstego pazdziernika, w drugą rocznicę owego dnia pod Wichro-wym Czubem, gdzie ich ogarnęły po raz pierwszy Ciemności.Czas płynął, zaczął się rok 1421.W marcu Frodo znów zachorował, leczwielkim wysiłkiem woli zataił to przed Samem, który właśnie miał zgoła co in-nego w głowie.Dwudziestego piątego marca bowiem, w dniu odtąd dla Samapamiętnym, Różyczka urodziła mu pierwsze dziecko. Jesteśmy w kłopocie, proszę pana  oznajmił Frodowi  bo zamierza-liśmy dać mu imię Frodo, za pozwoleniem pańskim.A tymczasem zamiast synaprzyszła na świat córka.Zresztą śliczne dziewczątko jak rzadko, wzięła na szczę-ście piękność nie z ojca, ale z matki.No i teraz nie wiemy, jak ją nazwać. A czemuż by nie trzymać się starych dobrych zwyczajów?  odparł Frodo. Wybierz imię kwiatu, jak na przykład Róża.Połowa dziewcząt w Shire nositakie imiona, cóż znajdziesz lepszego? Może i racja, proszę pana  rzekł Sam. Słyszałem co prawda wędrującpo świecie wiele pięknych imion, ale trochę, że tak powiem, za wspaniałych napowszedni użytek.Dziadunio powiada:  Daj jej krótkie imię, żebyś dla wygodynie potrzebował go do połowy obcinać.Jeśli jednak będzie to nazwa kwiatu, niebędę się troszczył nawet o jej krótkość.Musi to być piękny kwiat, bo ta mała, pro-szę pana, wydaje mi się bardzo ładna, a z pewnością wyrośnie jeszcze piękniejsza.Frodo chwilę się namyślał. A jak by ci się podobało imię Elanor, co znaczy gwiazda słoneczna; pamię-tasz chyba te drobne kwiatki w trawach Lothlorien? Jak zawsze utrafił pan w sedno!  odparł Sam zachwycony. Właśnieto, co mi się marzyło.Mała Elanor miała sześć miesięcy i rok 1421 chylił się ku jesieni, gdy pewnegodnia Frodo wezwał Sama do swej pracowni. W czwartek przypadają urodziny Bilba  powiedział. Prześcignie sta-rego Tuka.Kończy sto trzydzieści jeden lat! Brawo!  rzekł Sam. Pan Bilbo jest nadzwyczajny. W związku z tym, mój Samie, chciałbym, żebyś porozmawiał z Różą i spy-tał, czy obejdzie się bez ciebie przez czas jakiś, ażebyś mógł ze mną pojechaćw małą podróż.Oczywiście, teraz nie możesz wybierać się daleko ani na długo dodał Frodo z lekką nutką żalu w głosie. Rzeczywiście, proszę pana, trudno by mi było. Rozumiem.Nie o to jednak chodzi.Chciałbym tylko, żebyś mi towarzyszył296 kawałek drogi.Powiedz Róży, że twoja nieobecność nie przeciągnie się ponaddwa tygodnie i że wrócisz na pewno cały. Chętnie pojechałbym z panem aż do Rivendell i rad bym zobaczyć panaBilba  rzekł Sam. A przecież naprawdę chcę przebywać tylko w jednymmiejscu na świecie, to znaczy tutaj.Rozdarty jestem na dwoje. Biedny Samie! Obawiałem się, że będziesz się tak czuł  powiedział Fro-do. Ale wkrótce się z tego wyleczysz.Stworzony jesteś na zdrowego i silnegohobbita z jednej bryły i takim też będziesz.Przez parę dni Frodo wraz z Samem przeglądał papiery i zapiski, a potem prze-kazał wiernemu giermkowi klucze.Najważniejszą część jego dobytku stanowiłagruba księga oprawna w gładką czerwoną skórę; niemal wszystkie jej stronicebyły już zapisane, pierwsze chwiejną nieco ręką Bilba, ale większość energicz-nym charakterem Froda.Całość dzieliła się na rozdziały, osiemdziesiąty rozdziałbył jednak nie dokończony i pozostało jeszcze kilka białych kartek.Na pierwszejstronie kilka tytułów kolejno wykreślono, a brzmiały one tak:Mój dziennik.Niespodziewana podróż.Tam i z powrotem.Co się stało póz-niej.Przygody pięciu hobbitów.Historie Wielkiego Pierścienia, zebrane przezBilba Bagginsa z własnych spostrzeżeń i opowieści przyjaciół.Nasz udziałw Wojnie o Pierścień.Na tym kończyło się pismo Bilba i ręka Froda dodała:UpadekWładcy PierścieniiPowrót Króla(tak, jak te sprawy przedstawiły się oczom hobbitów; według pamiętników Bilbai Froda z Shire u, uzupełnionych relacjami przyjaciół i nauką Mędrców)orazwyjątki z Ksiąg Wiedzy przetłumaczone przez Bilba w Rivendell. Widzę, że pan prawie dokończył księgi!  zakrzyknął Sam. Trzebaprzyznać, że pracował pan wytrwale. Skończyłem całkowicie  rzekł Frodo. Ostatnie strony zostawiłem to-bie.Dwudziestego pierwszego września wyruszyli, Frodo na kucyku, który goniósł przez całą drogę z Minas Tirith i wabił się teraz Obieżyświatem, a Sam naswoim ukochanym Billu.Ranek był pogodny i słoneczny; Sam domyślał się celupodróży, o nic więc nie pytał.297 Skręcili za wzgórzem na drogę wzdłuż słupków w kierunku Leśnego Zakątkapozwalając kucykom biec swobodnie truchtem.Przenocowali w Zielonych Wzgó-rzach i dwudziestego drugiego póznym popołudniem zjeżdżali łagodnym stokiemw dół ku pierwszym drzewom lasu. To za tym chyba drzewem skrył się pan, panie Frodo, kiedy po raz pierwszyzobaczyliśmy Czarnego Jezdzca  rzekł Sam wskazując w lewo. Dziś wydajesię, że to był sen.Wieczór zapadł i gwiazdy błyszczały na zachodnim niebie, gdy mijali zwalo-ny dąb na ścieżce opadającej łagodnie między gęstwiną leszczyny.Sam milczałzatopiony we wspomnieniach.Nagle usłyszał, że Frodo nuci z cicha, jakby dlasiebie tylko, starą piosenkę podróżną, ale zmieniając w niej słowa:Kto wie, co zakręt bliski kryje,Drzwi tajemnicy, dziwną ścieżkę.Tylem ją razy w życiu mijał,Aż przyjdzie chwila, gdy nareszcieOtworzy mi się droga nowaTam, dokąd księżyc nam się chowa,I zaprowadzi mnie najdalej,Tam, skąd nad ziemią słońce wstaje.1Jak gdyby w odpowiedzi z doliny dobiegł śpiew:A! Elbereth Gilthoniel!Silivren penna mirielO menel aglar elenath,Gilthoniel, A! Elbereth!W dalekich krajach, w zielonym borzePamiętał lud nasz Gwiazdy blask,Co srebrem lśni nad Morzem.2Frodo i Sam bez słowa zatrzymali się i siedząc w łagodnym cieniu czekali,aby migocący światłami orszak przybliżył się do nich.Zobaczyli Gildora wśródgromady pięknych elfów, a potem, ku zdumieniu Sama, ukazali się Elrond i Ga-ladriela.Elrond miał na ramionach szary płaszcz, a na czole gwiazdę, w rękuzaś srebrną harfę, a na palcu złoty pierścień z ogromnym błękitnym kamieniem pierścień Vilya, najpotężniejszy z Trzech.Galadriela jechała na białym koniu,w białej sukni, świetlistej jak obłoki wokół księżyca; zdawało się, ze postać jejcała promieniuje łagodnym światłem.Na palcu miała Nenyę, pierścień z mithri-lu, w którym jeden jedyny biały kamień iskrzył się jak lodowa gwiazda.Za nimi1Tłumaczyła Maria Skibniewska.2Tłumaczyła Maria Skibniewska.298 z wolna, kiwając się jakby we śnie, człapał na małym siwym kucyku Bilbo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl