[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musiała przyznać, że pokój jest bardzo ładny.Z łóżka mogła oglądać, jak zimowe słońce zniża się ku zachodowi, osiągając stopniowo Unię horyzontu.Choć była niezadowolona z zamieszania, to jednak poczuła wdzięczność do Thomasa za ten oczywisty dowód jego troski.- Teraz mam dla ciebie kilka dobrych wiadomości - powiedział siadając na skraju łóżka.- Rozmawiałem z Martinem Obermeyerem - jest zdania, że już po tygodniu będziesz się czuła doskonale.Wobec tego, działając z wyprzedzeniem, zarezerwowałem dla nas pokój w małym hotelu na wybrzeżu Martyniki.I co na to powiesz?- To wspaniale! - zawołała Cassi.Perspektywa wyjazdu na urlop we dwoje budziła w niej niekłamany zachwyt.Rozległo się pukanie do drzwi, zza których wychyliła się głowa Joan Widiker.- Wejdź, proszę - zaprosiła ją do środka Cassi, a następnie przedstawiła Thomasowi.- Bardzo mi przyjemnie - oświadczyła Joan.- Dużo o panu słyszałam od Cassi.- Joan jest już trzeci rok stażystką na psychiatrii - wyjaśniła Cassi.- Bardzo mi pomogła w zaadaptowaniu się w nowym oddziale.- Bardzo mi miło - powiedział Thomas, który z miejsca poczuł do niej niechęć.Nie lubił niewiast, które swoją kobiecość traktowały jako tytuł do przywilejów.- Bardzo przepraszam za to wtargnięcie - oznajmiła Joan - ale wpadłam tylko na krótko, by powiedzieć Cassi, że wszyscy jej pacjenci znajdują się pod dobrą opieką.Wszyscy życzą jej dobrego zdrowia, nawet pułkownik Bentworth.Co jest najdziwniejsze - mówiła ze śmiechem - to fakt, że twoja choroba wywarła bardzo pozytywny wpływ terapeutyczny na nich wszystkich.Być może wszyscy psychiatrzy powinni przechodzić jakieś operacje od czasu do czasu?Cassi roześmiała się patrząc jednocześnie na męża, który wstał z miejsca.- Muszę już iść - powiedział.- Teraz czeka mnie obchód.- Pocałował Cassi w policzek.- Będę u ciebie jutro rano tuż przed operacją.Wszystko będzie dobrze, śpij spokojnie.- Ja też nie mogę zostać z tobą dłużej - oświadczyła Joan po wyjściu Thomasa.- Muszę pójść na konsultację.Mam nadzieję, że nie wypłoszyłam twojego męża.- Thomas jest teraz wprost cudowny - rozpromieniła się Cassi.- Jest delikatny i opiekuńczy.Razem wyjeżdżamy na urlop.Chyba jednak nie miałam racji z tymi narkotykami.Znając wpływ Thomasa na Cassi, Joan miała wątpliwości co do obiektywizmu tej oceny.Powstrzymała się jednak od uwag i wyraziła zadowolenie, że sprawy układają się dla Cassi tak pomyślnie.Zanim opuściła salę, życzyła jej szybkiego powrotu do zdrowia.Po wyjściu Joan Cassi leżała spokojnie w, łóżku, podziwiając zmiany barwy nieba za oknem: raz było bladopomarańczowe, to znów srebrnofioletowe.Ciągle nie mogła się nadziwić, że Thomas stał się nagle taki miły.Jakikolwiek był powód tej przemiany, była mu za nią bezgranicznie wdzięczna.Gdy się już zaczęło ściemniać, Cassi pomyślała o Robercie.Nie chciała do niego telefonować, aby go przypadkiem nie obudzić.Postanowiła odwiedzić go w pokoju.Klatka schodowa przylegała do pokoju Cassi, szybko więc znalazła się na osiemnastym piętrze.Drzwi do pokoju Roberta zastała zamknięte.Delikatnie zastukała.Zaspanym głosem zaprosił ją do środka.Robert wciąż jeszcze był półprzytomny.Oświadczył, że czuje się zdecydowanie dobrze.Narzekał tylko na obolałą jamę ustną, żartując że odbył się w niej mecz hokejowy.- Czy podano ci już coś do jedzenia? - zapytała Cassi.Zauważyła, że wydruki komputerowe zniknęły z nocnej szafki.- Chyba żartujesz? - zapytał.Uniósł do góry rękę z podłączoną kroplówką.- Jestem na diecie z płynnej penicyliny.- Jutro rano będę operowana - oznajmiła nagle Cassi.- Życzę przyjemnych wrażeń - powiedział Robert walcząc z ogarniającą go sennością.Cassi roześmiała się, pogładziła delikatnie jego rękę i wyszła.Ból był tak intensywny, że Thomas omal nie zaczął krzyczeć.Potknął się o stary kufer, który stał przy łóżku Doris.W półmroku poszukiwał swojej bielizny.Nie troszcząc się, że może obudzić Doris, zapalił wreszcie lampkę.Nic dziwnego, że nie mógł znaleźć swoich niewymownych - Doris rzuciła je w drugi koniec pokoju i zawisły na gałce od komody.Po odszukaniu wszystkich części garderoby Thomas wyłączył światło, przeszedł na palcach do saloniku i tam szybko się ubrał.Wyszedł z mieszkania, cichutko zamykając za sobą drzwi.Gdy już był na ulicy, spojrzał na zegarek: dochodziła pierwsza.W szpitalu poszedł wprost do przebieralni, włożył chirurgiczne ubranie, zawiązał na twarzy maskę i udał się do sali operacyjnej.Anestezjolog wyjaśnił mu, że pacjent cierpi na tętniaka rozwarstwiającego, w związku z czym po południu przeprowadzono cewnikowanie.Thomas podszedł do stołu operacyjnego.- Ciężki przypadek? - zagadnął prowadzącego operację chirurga.Jednocześnie próbował zajrzeć w głąb cięcia.Doktor odwrócił się do Thomasa: - Straszliwie - odparł.- Nie jesteśmy w stanie określić, jak wysoko sięga tętniak.Być może obejmuje cały odcinek piersiowy aorty.Jeśli tak, to Bóg nam pana zesłał.Czy można na pana liczyć?- Oczywiście - zapewnił Thomas.- Spróbuję zdrzemnąć się w przebieralni.W razie potrzeby proszę mnie obudzić.Po wyjściu z sali operacyjnej zajrzał jeszcze do pokoju chirurgów i zastał tam trzy pielęgniarki.Właśnie odpoczywały po dopiero co zakończonej operacji.Skinął im ręką i udał się do przebieralni.Wieczór upłynął Cassi dość przyjemnie.Wstrzyknęła sobie insulinę, zjadła kolację, wzięła prysznic i spędziła trochę czasu przed telewizorem.Próbowała także zagłębić się w lekturze czasopisma poświęconego psychiatrii, w końcu jednak dała sobie spokój, widząc, że nie może się skoncentrować
[ Pobierz całość w formacie PDF ]