[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W pobliżu północnej bramy oblegający usypali ziemną rampę niemalże do samego szczytu muru, bez wątpienia było to znaczne osiągnięcie.Dejagore zbudowano na szczycie wysokiego pagórka, mury obronne liczyły co najmniej czterdzie­ści stóp.Rampa była poważnie uszkodzona.Teraz nosili ziemię potrzebną do jej rekonstrukcji.Przypuszczalnie tędy szedł główny atak zeszłej nocy, cokol­wiek się stało, było już po wszystkim.Oblegający wyglądali na wściekłych.Stan ich obozów sugerował podupadające morale.Czy mogłam to jakoś wykorzystać? Czy wieści o wczorajszej niemiłej przygodzie dotarły już na pierwszą linię? Gdyby się dowiedzieli, gdyby zdali sobie sprawę, że potężna siła może w każdej chwili rozbić ich na kowadle miejskich murów, wów­czas klęska dojrzałaby już w ich sercach.Nie potrafiłam zlokalizować Wirującego Cienia.Być może ukrył się w pozostałościach stałego obozu na południe od miasta.Miał swój własny mur i fosę.Jeżeli nie, to bardzo dbał o to, by się nie pokazywać.Być może Mogaba miał zwyczaj celować w niego.Ram wrócił, prowadząc ze sobą Abdę i tego drugiego czło­wieka.Powiedziałam:- Chcę się dostać niepostrzeżenie na dół.Rozdzielcie się, spróbujcie znaleźć jakieś zejście.Wypatrujcie posterunków.Je­żeli nam się uda, to dzisiejszej nocy może ich czekać przykra niespodzianka.Pokiwali głowami i wymknęli się chyłkiem.Ram na pożegna­nie obdarzył mnie swoim zwykłym, zatroskanym spojrzeniem.Wciąż nie wierzył, że sama potrafię o siebie zadbać.Czasami ja również w to wątpiłam.Pozwoliłam im się oddalić na odpowiednią odległość, potem ruszyłam na zachód.Miałam przygotować niespodziankę dla Władców Cienia - jeśli oczywiście na jej wykonanie wystarczy mi niepozornego talentu.Zabrało mi to więcej czasu, niż myślałam, ale odniosłam wrażenie, że będzie działać.“To” było pułapką na nietoperze, do której zwabione będą ginąć jak ćmy v płomieniu świecy.Obmy­ślałam różne jej wersje od czasu, jak opuściliśmy Taglios.Po wprowadzeniu kilku poprawek powinna równie dobrze działać na wrony.Zostawały tylko cienie.Dotąd ich nie spotkaliśmy, ale dawne plotki, które przyszły z Ziem Cienia wraz z falą najeźdźców, głosiły, że cienie oprócz szpiegowania mogą także zabijać.Dowódcy wojsk i królowie umierali w nazbyt dogodnych dla wroga momentach, by mogło istnieć jakieś inne wytłumaczenie.Być może śmierć dwojga Władców Cienia pozbawiła ich tej broni.Może zabijanie wyma­gało połączonego wysiłku.Miałam taką nadzieję, ale za bardzo na to nie liczyłam.Zastawiłam pułapkę i pospieszyłam do miejsca, w którym rozstałam się z Ramem.Pozostali już na mnie czekali.Ram zaczął mnie besztać.Scierpiałam to posłusznie.Zaczynałam go lubić, w szczególny, siostrzany sposób.Minęło już tak wiele czasu, odkąd ktoś się o mnie troszczył.Miłe uczucie.Kiedy Ram skończył, wtrącił się Abda.- Znaleźliśmy dwie drogi na dół.Żadna nie jest doskonała.Lepszej mogą używać również konni.Zlikwidowaliśmy pikiety.Posłałem ludzi na dół, na wypadek zmiany wart.Z tym mógł być problem.Pojawił się Klinga, prowadzony przez Narayana i Sindhu.- Zarobiłeś na skrócenie kary za dobre zachowanie - oznaj­miłam mu.Odchrząknął, przyjrzał się miastu.Wyjaśniłam, co zamierzam.- Nie spodziewam się osiągnąć wiele.Celem jest nękanie Wirującego Cienia, demoralizowanie jego ludzi i poinformowa­nie naszych w środku, że tu jesteśmy.Klinga spojrzał na zachodzące słońce i chrząknął ponownie.Łabędź i Mather przyłączyli się do nas.Przydadzą się.- Weźcie ze sobą ludzi Abda, pokaż drogę zejścia.Panie Mather, niech pan obejmie dowództwo piechoty.Sindhu, ty weźmiesz jeźdźców.Łabędź, Klinga, Narayan, Ram, idziecie ze mną.Chcę z wami pogadać.Mather i Sindhu zabrali się do roboty.Usunęliśmy się im z drogi.Zapytałam Wierzbę:- Łabędź, to twoi ludzie przywieźli wieści o tej awanturze, tam w dole.Opowiedz jeszcze raz wszystko, co wiesz.W trakcie jego opowieści wtrącałam pytania, ale nie uzyska­łam nawet połowy tych informacji, które były mi potrzebne.Nie, żebym się tego spodziewałaNa koniec Łabędź powiedział:- Jakaś trzecia strona rozgrywa swoją własną grę.- Tak - W pobliżu znajdowały się wrony.Nie wolno wymie­niać żadnych imion.- Nie ma najmniejszych wątpliwości, że napastnicy nosili kostiumy Pożeracza Żywotów i Stwórcy Wdów?- Najmniejszych.- A więc ci ludzie na dole wpadną w panikę, kiedy ich zoba­czą ponownie.Wkładaj zbroję, Ram.Podczas gdy rozmawialiśmy, Narayan kręcił się niespokojnie, na próżno usiłując coś wtrącić, jednym okiem wciąż popatry­wał na miasto.Wreszcie udało mu się dojść do głosu.- Coś się tam zaczyna dziać.- Zostaliśmy odkryci?- Nie sądzę.Nie wygląda na to, żeby się spodziewali kłopo­tów.Podeszłam bliżej i również spojrzałam.Po krótkiej obserwacji zasugerowałam:- Wieści się rozeszły.Są wstrząśnięci; Oficerowie starają się zapędzić ich do roboty.- Naprawdę chcesz na nich uderzyć? - zapytał Łabędź.- Trochę ich poszarpiemy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl