[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- W końcu ciepło i gotowana żywność przedłużają życie niewolnikom, prawda?Elfy usiadły razem, przyglądając się radości, z jaką pozostali więźniowie powitali wynalazek Gundabyra.Omówili też po cichu przebieg toczonej poprzedniego dnia utarczki z chilkitami.- Te stwory nie mają pojęcia o taktyce i wojennym rzemiośle - stwierdził Harmanutis.- Gdyby wdarły się na mur w kilku miejscach, Dargonestyjczycy nie zdołaliby ich powstrzymać.- Cieszmy się, że nie ty im przewodzisz - rzucił żartobliwie Vanthanoris.- Ale to prawda - wtrącił się Armantaro.- Z tego Coryphena taki strateg, jak z koziej du.no.nieważne.On po prostu odpiera siłę siłą i tyle.Nie potrafi dokonywać żadnych manewrów.Przewagę osiąga jedynie dzięki sporej ilości wydartego suchawcom lepszego oręża i to wszystko.- Stary żołnierz zmarszczył brwi.- Nawet mi odebrano sztylet.- Czy błękitnoskórzy nie mają własnych kuźni? - spytał Harmanutis.- Nie, bo i skądże.Owszem, mają trochę srebrnych i złotych ozdób.aaa.i miedziane guziki.Tymczasem Gundabyr wrócił ze swej ogniotwórczej misji i ciężko klapnął na kamienny spąg.- Błeee! To mi robota.Van, zostało jeszcze trochę tego dorsza?- Owszem, schowałem dla ciebie najlepszy kąsek.- O.dziękuję, mości elfie - wystękał krasnolud pełnymi ustami i przez zmierzwioną brodę, co stworzyło niejakie kłopoty w zrozumieniu treści przekazu.- Budzimy twego brata?- Nie.nie trzeba.Niech sobie pośpi.Wyrzekał okropnie na tę podwójną zmianę i nie zamierzam raz jeszcze słuchać, jak znowu biadoli, że go obudzono.nawet jeśli chodzi o ciepłe żarcie.Gundabyr jadł, Armantaro zaś wypytywał go o to, dlaczego Dargonestyjczycy tak zabiegają o każdy skrawek stali i żelaza, jaki znajdą.- Bo nie mają własnych kuźni, oto dlaczego.Nie da się obrabiać żelaza pod wodą.- Ale przecie mają miedź i złoto!- Ba! Te metale da się obrabiać i na zimno.- Krasnolud zamyślił się dość niespodziewanie.- Te wulkaniczne szczeliny., można by w nich chyba topić miękkie metale.Może błękitnoskórzy znają ich obróbkę.Armantaro przesunął dłoń po czarnej powierzchni ściany.- Czy nie powiedziałeś, że ten tunel jest częścią systemu komina wygasłego wulkanu? - Gundabyr.z paszczą pełną dorsza, kiwnął tylko głową.- Cóż.może jakoś udałoby się tędy uciec.- Jakim sposobem, milordzie? - spytał Harmanutis.- Wulkany ze swej natury przebijają się ku powierzchni wód.Gdybyśmy znaleźli szyb, który wiedzie w górę.- Przykro mi, legacie, ale nic z tego nie będzie - przerwał krasnolud.- Zadbali już o to błękitnoskórzy.Możesz być pewien, że dokładnie sprawdzili tę pieczarę.Jedyne wyjście wiedzie tamtędy - kiwnął grubym kciukiem ku sadzawce.Qualinestyjczycy pogrążyli się w smętnym milczeniu.Gundabyr kończył swoją porcję, kiedy uderzenia kamienia o kamień zasygnalizowały, że stojący na czatach więzień spostrzegł jakiś ruch przy wejściu.Elfy szybko stłumiły żwirem swoje palenisko -- jak to pokazał im krasnolud.Zaledwie w jaskini zapanowały dawny mrok i cisza, z sadzawki wyłoniła się grupka morskich elfów.Zaraz potem ukazała się księżniczka Vixa.Armantaro porwał się na nogi i skoczył ku niej, by ją powitać.Za nim pospieszyli Harmanutis i Vanthanoris.- Kuzynko! - zawołał legat.- Nic ci nie jest?Jeden ze strażników odebrał księżniczce muszlę.- Legacie, nie ma już potrzeby ukrywania mojej tożsamości - odparła Vixa.- Oni wiedzą, kim jestem.- Skrzywdzili cię?- Nie.Ale spotkałam się z ich królową.Posługując się magią, wtargnęła do mojego umysłu.Armantaro łypnął okiem na stojących obojętnie pod ścianą gwardzistów Coryphena.- Jeśli wiedzą, kim jesteś, pani, po cóż cię tu przywiedli?- Królowa Uriona uroiła sobie, że zostanie władczynią wszystkich elfów.Coryphen usiłował skłonić mnie, bym opowiedziała mu o armiach Qualinostu i Silvanostu, ja jednak odmówiłam.Dlatego zesłano mnie tutaj.- Zmarszczyła nos i przez chwilę łowiła zapachy unoszące się w powietrzu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]