[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To wszystko sofizmata! - wykrzyknął Trurl, tym bardziej gwałtownie, że słowami przyjaciela poruszony.- Elektrony skaczą nie tylko wewnątrz głów naszych, ale i wewnątrz płyt gramofonowych, i z tej ich powszechności nic takiego nie wynika, co by uprawniało do analogii tak hipostatycznych! Poddani potwora Eksyliusza istotnie tracą głowy, życia, szlochają, biją się, miłują - dlatego, ponieważ zestroiłem parametry w sposób pożądany, ale o tym, czy cokolwiek czują przy tym, nic nie wiadomo, Klapaucjusz bo o tym nic ci skaczące w ich głowach elektrony nie powiedzą!- Jeślibym tobie rozbił głowę, też nic bym prócz elektronów nie ujrzał, to pewne - rzekł tamten.- Udajesz chyba, że nie widzisz tego, co ci ukazuję, bo wiem dobrze, że nie jesteś taki głupi! Płyty gramofonowej o nic nie spytasz, płyta nie będzie cię o zmiłowanie błagała ani na kolana nie padnie! Nie wiadomo, powiadasz, czy oni jęczą pod razami tylko dlatego, że tak im ze środka elektrony podmrugują, jakoby kółka poruszaniem głos wydające, czy też naprawdę ryczą z rzetelnie doznawanej boleści? A to mi dopiero rozróżnienie! Przecież cierpiący nie jest ten, kto ci to swoje cierpienie da do potrzymania, abyś je mógł zmacać, nadgryźć i zważyć, lecz ten, kto zachowuje się jak cierpiący! Udowodnij mi tu zaraz, że oni n i e czują nic, że n i e myślą, że nie ma ich w ogóle jako istot, świadomych zamknięcia między dwiema otchłaniami niebytu, tą sprzed narodzin i tą spoza zgonu, udowodnij mi to, a przestanę cię molestować! Udowodnij natychmiast, żeś tylko naśladował cierpienie, lecz go nie stworzyłeś!- Wiesz dobrze, że to nie jest możliwe - odparł Trurl cicho.- Gdyż biorąc instrumenty do ręki, gdy pudło było jeszcze puste, już wtedy musiałem przewidzieć ewentualność takiego dowodu, po to właśnie, by jej zapobiec przy projektowaniu państwa Eksyliuszowego, a to dlatego, by nie powstało w monarsze wrażenie, iż ma do czynienia z marionetkami, kukiełkami zamiast poddanych najzupełniej realnych.Nie mogłem uczynić inaczej, zrozum! Gdyż wszystko, cokolwiek podważałoby złudzenie absolutnej realności, unicestwiłoby zarazem powagę władania, sprowadzając je do mechanicznej zabawy.- Rozumiem, ależ rozumiem doskonale! - zawołał Klapaucjusz.- Intencje twoje były zacne - chciałeś tylko sporządzić państwo jak najbardziej podobne do prawdziwego, podobne wręcz nie do odróżnienia, i pojmuję ze zgrozą, że to ci się udało! Od powrotu twego minęły jeno godziny, lecz dla nich tam, w owym pudle zamkniętych, wieki całe ileż zmarnowanych istnień po to, aby się pycha Eksyliu - szowa mogła bardziej ropuszyć i nadymać!Nic już nie mówiąc na to, Trurl ruszył do swego statku i zobaczył, że przyjaciel podąża w ślad za nim.Zakręciwszy próżniopławem jak frygą, skierował Trurl dziób jego między dwa wielkie skupiska ogni bezwiecznych i parł na stery, aż Klapaucjusz rzekł:- Jesteś niepoprawny.Pierwej działasz zawsze, potem myślisz.I cóż chcesz zrobić, gdy tam przybędziemy?- Odbiorę mu państwo!- I co z nim zrobisz?Zniszczę je! - chciał krzyknąć Trurl, lecz utknął na pierwszej głosce, która nie przeszła mu przez gardło.Nie wiedział, co rzec, aż mruknął:- Zarządzę wybory.Niech sobie sami wyszukują władców sprawiedliwych.- Zaprogramowałeś ich jako feudałów i lenników, cóż więc po wyborach, jak ich los odmienia? Musiałbyś pierwej całą strukturę tego państwa rozłamać i od nowa łączyć.- Ale gdzie się kończy zmiana struktury, a gdzie zaczyna przerabianie umysłów?! - zawołał Trurl.Klapaucjusz nic mu nie odpowiedział i lecieli tak w ponurym milczeniu, aż dostrzegli planetę Eksyliuszową, a gdy ją okrążali przed lądowaniem, oczy ich poraził widok niezwykły.Całą planetę pokrywały niezliczone oznaki rozumnego działania.Mikroskopijne mosty jak kreseczki widniały nad wodami strumyczków, bajora zaś, odbijające gwiazdy, pełne były, niby strużek pływających, okrętów.Odsłoneczną, nocną półkulę pokrywała ospa świetlnych miast, a na jasnej widać było grody, choć mieszkańców samych, dla ich zni - komości, dostrzec nie mogli przez najsilniejsze szkła.Króla tylko nie było ani śladu, jakby się pod nim grunt rozstąpił.- Nie ma go.- szepnął zdumiony Trurl do towarzysza.- Co z nim uczynili? Udało im się rozsadzić ściany pudła i zajęli całą tę okruszynkę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]