[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bund - Misza uniósł oczy w górę - ten o Niewymawialnym Imieniu miłuje cię.- Ukrywał ich? - wyszeptała Eryka.- W piwnicy.Dom został zbudowany w ten sposób, że dodatkowe schody prowadziły prosto z sypialni do przychodni na parterze.Aby wejść do gabinetu, Bund nie musiał przechodzić obok pacjentów w poczekalni.Wpuszczał ich tylko do środka.A skoro już takie scho­dy istniały, dlaczego by nie przedłużyć ich do piwnicy? Miałby bez­pośredni dostęp z przychodni do archiwum i medykamentów na do­le.Skuteczne, proste i łatwe.- Ale - Eryka potrząsnęła głową - w końcu go to zabiło.- Gdy prześladowania doszły do szczytu, rozdarty między pra­gnieniem przetrwania a przysięgą lekarską doktor wstawił w piwni­cy przepierzenia.Część frontowa, do której wchodziło się drzwiami z klatki schodowej, była zawalona pudłami kartotek i środków me­dycznych.Bund liczył na to, że esesmani, straszliwi pedanci, nie będą chcieli brudzić sobie mundurów przedzierając się przez zwały skrzyń, aby dotrzeć do przepierzenia i zbadać je.Jak członkowie elitarnej gwardii mogliby dumnie kroczyć przed motłochem mając na uniformach ślady kurzu? Przez jakiś czas ta logika ratowała doktorowi życie.Co wieczór, po kolacji schodził do tylnej części piwnicy, gdzie po kryjomu zajmował się chorymi Żydami.Nie wiem, z jakimi medycznymi okropnościami się stykał, ani w jaki sposób SS odkryło jego sekret.Wiem jednak, że ocalił co najmniej tuzin Żydów, którym cudem udało się opuścić Europę, zanim doktora wraz z rodzi­ną aresztowano.W tym rzecz.Nie tylko Bund.Także jego rodzina.Żona i dzieci.Wszyscy wzięli na siebie ryzyko.Wystąpili przeciw nieludzkiej polityce własnego państwa.Poświęcili się dla nas.- Skąd o tym wiesz?- Wywiadowcy odszukali w Izraelu dwóch Żydów, którzy w tam­tych czasach ukrywali się na dole.Gdyby użyć terminologii chrześci­jańskiej, doktor był świętym.- Więc może jest nadzieja - powiedział Saul.- A może nie.Przecież został zabity - zaoponował Misza.- O to mi właśnie chodzi.Umarł za nas.Więc jest nadzieja.Pletz pokiwał głową.Oczy miał smutne.- Nie wiemy, czy Joseph postanowił zamieszkać tutaj ze względu na związek domu ze sprawą żydowską, czy też wybrał ten adres przypadkowo.Jeśli był to przypadek, nie sposób stwierdzić, skąd dowiedział się o schodach za ścianą sypialni.SS zlikwidowało oby­dwa wejścia, to i drugie, z przychodni na parterze.Usunęli futryny i zamurowali otwory.Pytaliśmy właściciela kamienicy o te górne drzwi.Utrzymuje, że nie było ich tu sześć lat temu, gdy kupował budynek.Indagowaliśmy kilku poprzednich lokatorów.Drzwi nie było, kiedy wynajmowali mieszkanie.- Więc to ojciec musiał odnaleźć wejście i wstawić tu drzwi - powiedziała Eryka.- Ale potem znów je zamknął - wtrącił Saul.- Nie rozumiem.Co tam ukrywał?- Musicie się sami przekonać.Doświadczyć tego tak jak ja, bez żadnych powziętych z góry wyobrażeń i uprzedzeń.Może wy zrozu­miecie to, czego ja ciągle nie mogę pojąć.- Czy sądzisz, że to, co znajdziemy, ma związek ze zniknięciem ojca? - zapytała Eryka.- Sam nie wiem.Jeśli ludzie, którzy uprowadzili Josepha, szukali czegoś, zamek u drzwi na pewno by ich nie powstrzymał.Tymczasem nie widać śladów włamania.Więc jeśli je otworzyli, posłużyli się odpowiednimi narzędziami jak my, albo zmusili twojego ojca, żeby dał im klucz.Po przeszukaniu zamknęli drzwi, zostawiając mieszka­nie dokładnie tak, jak je zastali.Przypuszczam jednak, że gdyby odkryli, co Joseph przechowywał w piwnicy i okazało się, że właśnie tego szukają, albo by to zabrali, albo zniszczyli.Aha, lepiej zostawcie syna ze mną.Chyba jest śpiący.- Chcesz powiedzieć, że nie powinien oglądać tego, co jest na dole?- Nikt nie powinien.IV.Saul spojrzał na Erykę.Pełni obaw weszli do sypialni.Tu też pachniało dymem fajkowym.Pościel na łóżku była starannie wsu­nięta pod materac.Na toaletce leżały jedynie chusteczka do nosa i grzebień.Saul poświęcił tym szczegółom tylko chwilę.Jego uwagę zajęły drzwi.Eryka już chwytała za klamkę.Nacisnęła ją i drzwi otwarły się na oścież.Zawiasy nawet nie skrzypnęły.Przed sobą mieli ciemność.Eryka bezskutecznie szukała po omacku kontaktu.Trąciła nogą jakiś przedmiot na podłodze.Podniosła go.Była to latarka.Gdy ją włączyła, światło zalało skręcające w lewo stopnie i nagie poplamione pleśnią ściany.Z sufitu zwieszały się pajęczyny.Kurz pokrywał tylko zewnętrzne partie schodów.Środek był wydeptany do czysta.Saula kręciło w nosie od ostrego zapachu kurzu.Z trudem po­wstrzymywał kichanie.Spojrzawszy w dół, zobaczył podest.Dawne wejście z parteru zostało zabudowane, jak to opisał Misza.Kurz i pleśń nie zatarły różnicy między oryginalnym ciemnym drewnem i nowszym jasnym.W mieszkaniu tapety lub farba zamaskowałyby przeróbkę.Tutaj nawet nie próbowano ukryć miejsca, gdzie przed­tem były drzwi.Zeszli niżej.Drewno jednej ze ścian podestu było tego samego koloru, co użyte przez SS do likwidacji wyjścia na parter.Biel sosny prześwitywała przez warstwę kurzu.Saul oparł się o przegrodę.Robiła wrażenie solidnej.Przejechał po niej palcem i wyczuł dwa płytkie rowki oddalone od siebie na długość ramienia.Wyjął scyzoryk, włożył ostrze we wgłębienie i zaczął poruszać rękojeścią jak dźwignią.Frag­ment ściany ustąpił ze skrzypieniem.Saul pociągnął go do siebie i odstawił na bok.Eryka skierowała latarkę w otwór.Zobaczyli dalsze schody.Prowadziły jeszcze niżej.Blask oświetlił betonową podłogę piw­nicy.Silny zapach stęchlizny i wilgoci uderzył Saula.Zszedłszy na sam dół, odwrócił się podążając wzrokiem za jasną smugą z latarki.Zaparło mu dech.Wąski snop światła potęgował grozę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl