[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ASchopenhauera i Spencera traktuje jak młokosów, protekcyjnie klepie ich po ramieniu: no jaktam, Spencerze, co słychać, bracie? Spencera naturalnie nie czytał, ale z jakim wdziękiem, zjak lekką, niedbałą ironią mówi o swojej damulce: Ona czytała Spencera! A wszyscy gosłuchają i nikt nie chce zrozumieć, że ten szarlatan nie tylko nie ma prawa mówić o Spencerzetakim tonem, ale nawet ucałować buta Spencera.Podkopywać się pod cywilizację, pod auto-rytety, pod cudze ołtarze, opryskiwać je błotem, błazeńsko mrugać do nich jedynie po to, że-by usprawiedliwić i ukryć swoje cherlactwo i ubóstwo moralne, może tylko zwierzę bardzosamolubne, nędzne i nikczemne. Nie rozumiem, Kola, czego ty od niego chcesz? powiedział Samojlenko patrząc nazoologa już nie ze złością, tylko z lękiem. To taki sam człowiek jak wszyscy.Naturalnie, żema swoje słabostki, ale przecież jest na poziomie dzisiejszych idei, pracuje, ojczyzna ma zniego pożytek.Dziesięć lat temu mieszkał tu staruszek pośrednik, człowiek o niepospolitymumyśle.Więc on mówił. Dość, dość! przerwał mu zoolog. Powiadasz: Aajewski pracuje.Ale jak? Czy przezto, że się tu zjawił, mamy lepszy porządek, a urzędnicy stali się bardziej sprawni, uczciwi igrzeczni? Na odwrót, on przez swój autorytet człowieka inteligentnego, z wyższym wykształ-ceniem, tylko sankcjonuje ich odwieczne niedbalstwo.Spełnia swoje obowiązki jedynie dwu-dziestego każdego miesiąca, gdy bierze pensję, bo w pozostałe dni tylko szura pantoflami podomu i usiłuje przybrać taki wyraz twarzy, jakby robił łaskę rosyjskiemu rządowi, że mieszkana Kaukazie.Nie, Aleksandrze Dawidyczu, nie broń Aajewskiego.Jesteś nieszczery od po-czątku do końca.Gdybyś go naprawdę kochał i uważał za swojego blizniego, nie patrzałbyśobojętnie na jego wady, nie tolerowałbyś ich, ale dla jego dobra starałbyś się go unieszkodli-wić. To znaczy? Unieszkodliwić.Ponieważ Aajewski nigdy się nie poprawi, można go unieszkodliwićtylko w ten sposób.Von Koren zrobił wymowny gest ręką koło szyi.14 A może lepiej utopić. dodał. To leży w interesie społeczeństwa, a także w naszymwłasnym interesie, żeby tacy ludzie byli niszczeni.Bezwarunkowo. Co ty wygadujesz?! jęknął Samojlenko podnosząc się i patrząc w zdumieniu na spo-kojną, zimną twarz zoologa. Diakonie, co on wygaduje? Zwariowałeś? Nie upieram się przy karze śmierci powiedział von Koren. Skoro udowodniono, żejest szkodliwa, wymyślcie coś innego.Nie można zabić Aajewskiego, niech więc zostanieizolowany, pozbawiony praw, zesłany na ciężkie roboty. Co ty wygadujesz? przeraził się Samojlenko. Z pieprzem, z pieprzem! krzyknąłrozpaczliwym głosem, widząc, że diakon je nadziewane kabaczki bez pieprzu. Ty, człowieko niepospolitym umyśle, co ty wygadujesz?! Nasz przyjaciel, dumny, inteligentny człowiek,ma być zesłany na roboty publiczne! A jeżeli jest dumny i będzie stawiał opór kajdany!Samojlenko nie mógł już wykrztusić ani słowa i tylko poruszał palcami; diakon spojrzał najego oszołomioną, naprawdę komiczną twarz i wybuchnął śmiechem. Przestańmy o tym mówić powiedział zoolog. Pamiętaj tylko jedno, Aleksandrze Da-widyczu: społeczeństwa pierwotne broniły się przed takimi typami jak Aajewski walką o byt iselekcją; dzisiaj nasza kultura w znacznej mierze stępiła walkę i selekcję, musimy więc samizatroszczyć się o zagładę niezdatnych i cherlawych osobników, bo w przeciwnym wypadku,gdy Aajewscy się rozmnożą, cywilizacja zginie, a ludzkość całkowicie się zdegeneruje.Tobędzie nasza wina. Jeżeli trzeba wieszać i topić ludzi zawołał Samojlenko to niech diabli wezmą cywili-zację i ludzkość.Do diabła! Wiesz, co ci powiem: tyś człowiek niezwykle wykształcony, oniepospolitym umyśle, chluba ojczyzny, ale ciebie Niemcy zbałamucili.Tak, Niemcy! Niem-cy!Samojlenko, z chwilą gdy wyjechał z Dorpatu, gdzie studiował medycynę, rzadko widywałNiemców i nie przeczytał żadnej niemieckiej książki, ale był święcie przekonany, że całe złow polityce i nauce spowodowali Niemcy.Skąd mu przyszło do głowy podobne przekonanie,tego sam nie umiałby wytłumaczyć, ale trzymał się go mocno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]