[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapał głowy ogarnął; stal błyska; krew broczy;Zmierć trudzi się, zdmuchując wywrócone oczy!Wszystko to chwilę trwało - bo z boków i w tyleBarbarzyńcy nastają w niezliczonej sile.Czas ginąć hufcom polskim; młody wódz je zbiera -Zachęca ich - szykuje - obraca - naciera -Dopiero mieszanina - każdy obskoczony,Wirem męstwa na wszystkie wywija się strony,Rąbie, sili, morduje z nieprzebraną zgrają,42 Jeden dziesięciu zwalczył, krocie nań wpadają,Stek zawziętego mnóstwa, okropne ich wrzaski,Tuman zewsząd, a mieczów latających blaski!XW natłoku wrogów, co go od swoich oddziela,Sam - bez wsparcia - nadziei - świadka - przyjaciela -Walczył ponury Wacław; i walczył już o to,%7łeby życia, co cięży, nie oddać z sromotą,Zmierć miotał śmierci pragnąc - oh! bo w serca głębiPisk, taki jak gołębia pod dziobem jastrzębi,Harmonią jego myśli; lecz czy to z zdziwienia,Czy z strachu, czy też skutkiem dzielnego ramienia,Zciskająca go w węzeł niezliczona tłuszczaCoraz to w większą przestrzeń przed nim się rozpuszcza;Widzą - poznają wodza - i każdy kolejąRzuci się, zmiesza, zginie - zwyciężyć nie śmieją.I gdy błękitnym okiem rozpoznał młodzieniecCofający się przed nim nieprzyjaciół wieniec,Smutku tyko doświadczył z tej dziwnej korzyści -%7łe już jego przeczucie na nim się nie ziści.Czemuż choć jednej strzały nie mieli w kołczanie,Co by jadem jaszczurki utkwiła się w ranie?%7łal mu, że już uchodzą - życia się obawia -Goni ich srogie dusze - piersi im nastawia!Zaraz, zaraz - otyły, brunatnoczerwonyChan tatarski tam wpada, wściekłością spieniony;Postrzegł, że jego hordy jakaś moc zwycięża,Postrzega - że to męstwo samotnego męża;43 Targa kłaczystą brodę - z rozpaczy w ohydzie,Gębę krzykiem rozdziawia: o! zgrozo! o! wstydzie!Na jednego tysiące z zmarszczoną powiekąMiecze wznoszą - już lecą - rozsieką! rozsieką!XIJakież to grały trąby za przyległym lasem?Jakież to świeże hufy czwałują z hałasem?Jakiż to nowy rycerz, krzyżowym zamachem,Drogę sobie toruje śmiercią i przestrachem?Koń ledwo ziemi tyka; włosy rzadkie, siweWiatr z światłem rozwijają jak komety grzywę;A w pływających ruchach, w wydatnej postawie,Szparko bieżący pośpiech o szybkość w obawie,Jak lwica, opuściwszy swoje lwiątko, skoczyZajadłym męstwem, gdy je wpośrzód ludzi zoczy -Jak matka, o wygnańcu straciwszy nadzieję,Gdy ujrzy swoje dziecię; w radości topnieje -Z takim zmieszanym czuciem i matki, i lwicy,Z kordem świecącym w ręku, lotem błyskawicy,Zdziwionym, zlękłym oczom, gdyby jakiej mary,Obok swojego zięcia Miecznik stanął stary.Jego hufce tuż za nim; jego przywitanieTobie należy najprzód, napuszony Chanie!Lecą obces na siebie - Polacy, Tatarzy,W bezczynnym zachwyceniu patrzą, co się zdarzy -Jakiś czas Miecznik zmudził; uderzy - odskoczy -I znowu w całym pędzie przeciwnika tłoczy;Aż wybrawszy swą porę, w odwet, silnym razem44 W kark niewierny święconym utopił żelazem.Spada dzielnym zamachem odmieciona głowa,Drga oczami, bełkoce niepojęte słowa,Toczy się, ziewa, blednie i gaśnie - z tułupa,Co siedzi niewzruszony, krew do góry chlupa!Powstał krzyk przerazliwy; pierszchają - koń ChanaUcieka między hordy z trupem swego pana.Strach przejął barbarzyńców; grzmią trąby - rzez grają -Nowi rycerze gonią - dawni się zbiegają -Trzask, iskry - świst z połyskiem - huk - wrzask - jęki - rżenie -A zapylona Sława upięknia zniszczenie.XIIKrótko już trwała walka - wielu oręż składa,Więcej legło, płochliwych straż tylna dopada.Na stratowanej ziemi płyną krwi potoki -Leżą polskie, kozackie i tatarskie zwłoki;Jak który upadł, tak mu zostać już niewola,Dusze k'niebu, ich konie rozbiegły się w pola,Opodal od nich w kurzu kołpaki, turbany,Tylko miecz wierny przy nich, posoką zbryzgany.O! ty, co twój byt zawisł od współbraci męstwa,Pójdz słyszeć radość wojny i krzyki zwycięstwa!Zobacz, jak wpośrzód trupów, co już robak wierci,Wąsate twarze sobie winszują ich śmierciI nasępione czoła rozwidniają śmiechem,Co w swym hucznym odgłosie jakby gromu echem!Chodz - nie drzyj; stanąć przy nich każdemu zaszczytnie -Krwią wrogów zlana śmiałość tak bujnie w nich kwitnie.45 A jeśli w tobie budzi - życia poświęcenieZa kraj swój, za swych ziomków - tylko strachu drzenie;Jeślibyś wszystko za nich nie oddał w potrzebie:Oparz się dobrze wewnątrz - to zlękniesz się siebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl