[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy ostatni runął pod kopytami szarego ogiera, Garion zakręcił w miejs­cu, oswobodził więźniów i powrócił na drogę.- Nie sądzisz, że odrobinę przesadziłeś? - zapytał gniewnie Belgarath.- W tych okolicznościach, nie - odparował Garion.- Te­raz przynajmniej jestem pewien, że choć jedna banda w tym śmierdzącym kraju już nikogo nie zaciągnie na ołtarz, przy­najmniej nim wszystkie złamane kości się zrosną.Belgarath parsknął niezadowolony i odwrócił się.Garion wciąż ogarnięty szałem rzucił wyzywające spojrzenie Polgarze.- No i co? - warknął równie wyzywająco.- Ja nic nie mówiłam, mój drogi - odrzekła łagodnie.- Czy nie sądzisz, że następnym razem powinieneś powiadomić dziadka o swoich planach? Te małe niespodzianki doprowa­dzają go czasami do pasji.Tuż przed nimi pośród nagłego błysku wyłonił się Beldin.- Co się tu wydarzyło? - spytał zaciekawiony, kiedy już przybrał własną postać.Wskazał na jęczących poturbowanych żołnierzy, leżących na pobliskim polu.- Mój koń potrzebował ruchu - odpowiedział Garion jak­by nigdy nic.- Ci żołnierze weszli mu w drogę.- Co cię tak rozdrażniło od rana?- To wszystko jest takie głupie.- Oczywiście, lecz przygotuj się na jeszcze więcej głupoty.Tuż przed nami jest granica Rengel, a tam jest równie kiepsko jak tutaj, a może nawet gorzej.Rozdział IIIZatrzymali się na granicy, by rozważyć wszelkie możliwości.Strażnica była pusta, a czarne słupy dymu wyrastały z płonących wiosek i wyraźnie widzieli liczne grupy ludzi poruszających się szybko niczym mrówki.- Zdaje się, że panuje tu nieco lepsza organizacja - stwier­dził Beldin.- W Voresebo widzieliśmy stosunkowo nieliczne bandy zainteresowane bardziej łupieniem niż walką.Te watachy przed nami są większe i wydają się bardziej zdyscyp­linowane.Nie sądzę, by udało nam się przebyć Rengel tak gładko jak Voresebo.Toth wykonał serię niejasnych gestów.- Co on powiedział? - spytał Belgarath Durnika.- Proponuje, żebyśmy podróżowali nocą - odparł Durnik.- To absurd, Tocie - zaprotestował Sadi.- Jeśli za dnia jest niebezpiecznie, w nocy będzie dziesięć razy gorzej.Ręce Totha zaczęły się poruszać ponownie.Garion zdał sobie sprawę, że rozumie prawie wszystko, co próbował prze­kazać olbrzymi niemowa.- Mówi, że zbyt pochopnie oceniłeś ten pomysł, Sadi - przetłumaczył Durnik.- Mamy pewne atuty.- Kowal zmar­szczył lekko brwi i spojrzał ponownie na swego przyjaciela.- Jak się o tym dowiedziałeś? - spytał.Toth znów zaczął gestykulować.- Aha.- Durnik skinął głową.- Sądzę, że wiedziałaby, prawda? - Odwrócił się do pozostałych.- Mówi, że Belga­rath, Pol i Garion mogą nas poprowadzić w swoich innych postaciach.Ciemność nie powinna stanowić problemu dla dwóch wilków i sowy.Belgarath podrapał się w zadumie za uchem.- Nie jest to niemożliwe - zwrócił się do Beldina.- W ten sposób moglibyśmy uniknąć spotkania z kimkolwiek.Żoł­nierze nie włóczą się w ciemności.- Wysyłają jednak zwiadowców i rozstawiają straże - za­uważył garbus.- Garion, Pol i ja nie mielibyśmy specjalnych problemów w zlokalizowaniu ich i przeprowadzeniu was obok.- Będziemy poruszać się wolno - stwierdziła Velvet.- Nie będziemy mogli galopować i musimy okrążać każdego stra­żnika.- Wiecie co - odezwał się Silk - Teraz, kiedy o tym myślę, nie wydaje mi się to takim złym pomysłem.Nawet zaczyna mi się podobać.- Zawsze podobało ci się myszkowanie w ciemności, Kheldarze - mruknęła Velvet.- A tobie nie?- No cóż.- uśmiechnęła się do niego.- Przypuszczam, że też.Ja również pochodzę z Drasnii.- Zajęłoby to zbyt wiele czasu - zaprotestowała Ce’Nedra.- Jesteśmy tuż za Zandramas.Jeśli zaczniemy się wałęsać po okolicy, nigdy jej nie dogonimy.- Nie widzę innego sposobu, Ce’Nedro - powiedział deli­katnie Garion.- Jeśli spróbujemy przedostać się przez Rengel, prędzej czy później napotkamy żołnierzy, którzy przy­tłoczą nas swą liczebnością.- Jesteś czarodziejem - rzuciła oskarżycielsko.- Mógłbyś machnąć ręką i zmieść ich z naszej drogi.- Istnieją pewne granice, Ce’Nedro - odezwała się Polgara.- Zarówno Zandramas, jak i Urvon mają na tym terenie Grolimów.Gdybyśmy spróbowali zrobić to w ten sposób, wszyscy w Rengel dowiedzieliby się, gdzie jesteśmy.Oczy Ce’Nedry wypełniły się łzami, a jej dolna warga zaczęła drżeć.Łkając odwróciła się i pobiegła na oślep, oddalając się od drogi.- Idź za nią, Garionie - poradziła Polgara.- Postaraj się ją uspokoić.Na resztę dnia schronili się w bukowym gaju oddalonym o jakąś milę od drogi.Garion próbował przespać się wiedząc, że nadchodząca noc będzie dłużyła się w nieskończoność, lecz po jakimś czasie poddał się i zaczął przemierzać niespokojnie obozowisko.Podzielał niepokój Ce’Nedry.Znajdowali się już tak blisko Zandramas, a podróżowanie nocą znacznie opóźni tempo jazdy.Choć jednak próbował na wszystkie sposoby - nie potrafił wymyślić innego rozwiązania.Kiedy słońce chyliło się ku zachodowi, zwinęli obozowisko i czekali na skraju bukowego lasu, aż się zupełnie ściemni.- Myślę, że właśnie dostrzegłem słaby punkt naszego pla­nu - powiedział Silk.- Czyżby? - spytał Belgarath.- Chcemy, by Klejnot prowadził nas szlakiem Zandramas [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl