[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z okrętów szybowały celnie wymierzone strzały, padali orkowie i trolle, a Barahir już gromadził dokoła siebie ostatnich żołnierzy, zbierając siły do przebicia się z miasta.I nagle Kir dań, jakby doczekawszy się jakiegoś znaku, przebiegł po trapie, jednym ciosem przeciął cumę trzymającą przy molo okręt i nie słuchając rozpaczliwych okrzyków towarzyszy, z mieczem w ręku szybko ruszył w sam środek ognistego chaosu.Tak jak hobbita, prowadziło go niezawodne odczucie, ponieważ szedł na spotkanie Króla.Pojawili się niemal jednocześnie na przeciwległych stronach placu - jasna i ciemna postać, każda posiadająca Moc i władzę.Wódz szedł, jak zwykle, by zwyciężyć, a Kirdan.Szkutnik już dokładnie znał swój los - szedł na śmierć.- Nareszcie! Jakże długo czekałem na spotkanie z tobą! -rozległ się nad kamiennym brukiem nieludzki ryk.Kirdan nie odpowiedział.Swobodnym krokiem przemierzał plac, a klinga jego miecza jaśniała oślepiającym białym płomieniem.Wódz roześmiał się, jego miecz płonął purpurą.Tym mieczem poraził Naugrima, wielkiego wojownika w niezrównanym pancerzu z Szarego Płomienia.Dlaczego miałby się obawiać jakiegoś elfa, który na dodatek wyszedł do boju bez jakiejkolwiek zbroi?Światło i Mrok spotkały się w centrum otoczonego płomieniami placu.Płomień Udunu uderzył purpurowym cięciem, niesamowitą podziemną błyskawicą; w odpowiedzi pojawił się zimny Płomień Arnoru.Hobbitowi wydawało się, że postacie walczących rozpływają się, rosną, a ich miecze stają się ognistymi pasmami, i że walczą nie dwaj wojownicy, lecz dwa Początki, znacznie przewyższające Mocą tych, którzy byli w tym momencie ich Nosicielami.Ponad sylwetkami walczących zaczął się unosić, rosnąć, wirujący i skręcający się ognisty słup; purpurowe i białe pasma wzlatywały i opadały, krzyżowały się i zderzały, odskakiwały i ponownie się ścierały.Z fal niebieskiego płomienia, pożerającego miasto, wysunęły się ostre ciemne strzały - niczym groty Mroku wpijały się w walczącą ze Światłem postać i Folko czuł, jak z każdą taką strzałą rosną siły Wroga.Kirdan jednakże nie cofał się ani o krok.Każdy wypad Mroku trafiał na niemożliwy do przejścia mur.Ale siły przeciwnika Kirdana wciąż rosły, chciwie wsysając Moc, lejącą się spoza rubieży Świata.Coraz szybciej uderzał jego miecz i z coraz większym trudem Szkutnik odpierał ataki.Słychać było cienki dźwięk wyprężonej struny.Folko czuł, jak ciągle narasta Moc Mroku, i rozumiał, czego oczekuje Kirdan.Gdy zostanie przekroczona granica, gdy Mrok wyczerpie siły, włoży wszystko w swą broń, dopiero wtedy powinien odpowiedzieć elf.Odpowiedzieć jednym jedynym atakiem, nie zginąwszy wcześniej i wytrzymawszy potworny napór Mroku.Ten jedyny atak będzie ostatni i ostateczny.Ciężkie westchnienie jakby przeleciało nad placem, jakby pękła w końcu niewidzialna struna.Hobbit zrozumiał, że właśnie owa chwila nadeszła, że przegrody zostały zdjęte i Światło teraz powinno odpowiedzieć.Purpurowa klinga uderzyła ponownie, wydawało się, że tego ciosu nie sposób sparować - i nikt też go nie parował.Z nie mniejszą szybkością srebrzysty miecz przemknął między splotami Mroku i po skosie, szerokim cięciem, przeciął serce Mroku, ukryte w ciele człowieka.Krzyk, jakiego nie słyszano na Ziemi od czasów Ostatniego Sojuszu ludzi i elfów, którzy pokonali Saurona, krzyk wydobywający się z najgłębszych kryjówek Mroku, z potworną mocą uderzył o sklepienie niebios i cichł, cichł, aż wreszcie zamilkł ostatecznie.Kirdan też nie ustrzegł się swego losu.Przeszył go już gasnący Płomień Udunu.Jasna i błyszcząca postać Szkutnika jeszcze chwilę stała nieruchomo, a potem z lekkim westchnieniem ciało elfa opadło na kamienie.Zapadła głucha, przejmująca cisza.Dwa ciała na placu, ognisto-rudy płomień nad nimi, języki zimnego płomienia wijące się i splatające, fale pożerającego ściany domów i pałaców błękitnego ognia - wszystko to zamarło, znieruchomiało.Wysoki dźwięk struny, przeciągniętej nad całym światem, rozległ się ponownie.Folko poczuł niewyobrażalny strach na myśl, że ta struna może nie wytrzymać.Wszystko zatrzymało się, nawet krasnoludy w ciemnych i wąskich tunelach pod Przystaniami, nawet bezduszni Pożeracze Skał.A potem struna pękła.Rozległ się, przybierając na sile, niski, niesamowicie groźny ryk; nad ciałem Olmera zgęstniała ciemna chmura, przeszywana dziesiątkami i setkami krótkich niebieskich błyskawic.Ryk stawał się coraz głośniejszy i oto pod stopami hobbita i jego towarzyszy wolno zaczęła płynąć ziemia, jakby straszliwy żar stopił wykute rękami Czarnych Krasnoludów jej kości; ściany bladobłękitnego płomienia uniosły się pod niebiosa, zlizując ginące bez śladu chmury.Folko zobaczył gwiaździste niebo, a potem zadudnił grzmot.Przemknął od zachodu na wschód, uderzył w uszy przenikliwym bólem, ogłuszył ich.Nagle chmura nad Olmerem znikła, a hobbit, krasnoludy i elfy zobaczyli, jak ciemna postać wolno powstaje, prostuje się, rozkłada na boki ręce, niczym czarny pył opada z niej zbroja i ubranie, i oto przed nimi pojawił się człowiek, nagi i piękny, promieniujący jasnym białym światłem, z ciemnymi falistymi włosami opadającymi mu do ramion, a gdy odwrócił się twarzą do przyjaciół, Folko zrozumiał całą prawdę.A prawda polegała na tym, że Jego nie można było nie kochać i nie można było za Nim nie iść, albowiem był on piękny.Całe życie, wszystkie te nikczemne drobiazgi przemknęły przed oczami hobbita; cała krzątanina znikła, został tylko On -Władca i Pan, Odwieczny Władca Śródziemia.O, jakąż niewysławialną rozkoszą byłoby teraz móc zginąć na jego życzenie!A On, wciąż jeszcze stojąc z rozłożonymi rękami, uśmiechnął się i cicho, ale tak, że jego słowa usłyszało całe Śródziemie, rzekł:- Do mnie, moje wojsko.Powietrze wypełniło się skrzypieniem i zgrzytem, ściany błękitnego płomienia rozsunęły się i przez powstałe wrota zaczęły się wlewać niekończące się mroczne kolumny; a w podwójnych szeregach szli ci, którzy wreszcie doczekali się swej godziny: były to bezcielesne upiory Gór Bezimiennych, starzy żołnierze Morgotha, którzy nie zaznali dotąd spokoju
[ Pobierz całość w formacie PDF ]