[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ponieważ jej głupie serce już postąpiło ze wszech miar nieobliczalnie izakochało się w nim.Jednak on jej nie kochał.Pożądał jej fizycznie, lecz nie stanowiładobrego materiału na żonę, z czego Logan zda sobie sprawę po powrociedo Anglii.A wyruszy tam wkrótce, i to będzie koniec.Koniec ich dwojga.Sięgnął po kołdrę, naciągnął na nich dwoje, a potem wygodniejumościł Linnet na sobie.Wyczuła jego wahanie.- Bez względu na to, co powiem, ani myślisz uwierzyć, że wrócę,prawda? - mruknął po krótkiej chwili.- Nie.- Położyła dłoń tam, gdzie mocno biło jego serce, i wsparłapoliczek na twardych mięśniach jego klatki piersiowej.- Jestem realistką.Westchnął.- Jesteś upartą wiedzmą, a ja z największą rozkoszą dowiodę ci, że sięmylisz.19715 grudnia 1822Mon Coeur, parafia.Torteval, Guernsey- Ja.Powożę.- Linnet spiorunowała Logana wzrokiem, po czym,dzierżąc w dłoni sporne lejce, cofnęła się o krok i skinieniem głowywskazała mu ławkę.- Możesz usiąść obok mnie.Logan odpowiedział równie groznym spojrzeniem, ponieważ jednakścieżką wiodącą z chaty za stajnią nadchodzili właśnie Edgar i John, zniechęcią wspiął się na stopień wozu.Wrzucił swoją torbę - dostał ją odMuriel, żeby móc spakować swój skromny dobytek - na pakę za ławką,odwrócił się i wyciągnął rękę po torbę Linnet.Podała mu ją z poirytowanym sapnięciem, jakby dopiero teraz sobie oniej przypomniała.Gdy Logan kładł ją na dnie wozu, rozległ się dziwnydzwięk.Zastanawiał się, co go wydało - co takiego Linnet wzięła ze sobą,że brzmiało jak szabla w pochwie.Edgar i John dotarli na dziedziniec, gdy Logan zajmował miejsce naławce.Uśmiechnęli się do niego, wrzucili na pakę torby podobne do tej,jaką miała Linnet, po czym usiedli na wozie tyłem do kierunku jazdy,zwieszając nogi nad ziemią.Logan odwrócił się, patrząc, jak Linnet żegna się z Vincentem iBrightem.Z Muriel, Guziczkiem i dziećmi pożegnali się jeszcze w domu.Kiedy tego ranka Logan zszedł na dół, Linnet wzięła go na stronę ipoprosiła cicho, aby nikomu więcej nie wspominał o swoich planachpowrotu do Mon Coeur.Jako że wiedział, iż w najbliższych dniach będzieigrał ze śmiercią, niechętnie przyznał jej rację.I tak pozostali domownicy sądzili, że wyjeżdża na dobre, i wszyscybez wyjątku nalegali, by do nich wrócił.Powiedział im prawdę: że spróbuje.Przynajmniej oni mu uwierzyli.198Toteż nie będą zaskoczeni, kiedy znów się tu pojawi- w przeciwieństwie do wiedzmy, która właśnie zajęła miejsce naławce obok niego i strzeliła lejcami.Cztery osły zastrzygły uszami i ruszyły truchtem.Logan nie jechał dotąd wozem zaprzężonym w osły.Usiadł wygodnie,splótł ramiona na piersi i podziwiał krajobraz.Dotarli do głównej drogi, która, jak wiedział od Linnet, wiodła wzdłużpołudniowego wybrzeża wyspy, a następnie skręcała na północ wkierunku Saint Peter Portu.Wyglądało na to, że podróż zajmie conajmniej trzy godziny.- Właśnie opuszczamy teren posiadłości - mruknęła Linnet po jakichśdwóch kilometrach.Ta informacja wywołała u niego dziwne rozdwojenie- ciągnęło go zarazem naprzód i wstecz.Teraz, skoro opuścił MonCoeur, niecierpliwie wypatrywał końca misji, żeby móc tu wrócić.Odczuwał ów przymus jako realną, wręcz fizyczną siłę.Zerknął na Linnet.Okutana w grubą wełnianą pelerynę, narzuconą naciemnoczerwoną suknię, w rękawiczkach z kozlej skóry, fachowo,pewnie dzierżyła lejce i trzaskała cicho z bata, popędzając osły.Kusiłogo, by spytać, co zawiera jej torba, lecz po scenie na dziedzińcustajennym przypuszczał, że kazałaby mu pilnować własnego nosa.Miałby na to gotową odpowiedz, gdyby nie okoliczność, że to onatrzymała lejce.Oraz bat.Edgar i John nie ucieszyliby się, lądując w rowie.Osły zapewne teżnie.Poza tym musiał pilnować języka, bo potrzebował jej pomocy, żebydostać się do Plymouth.Głównie z tego powodu zdławił impuls, byodebrać jej lejce jeszcze na dziedzińcu.Linnet miała wszak przedstawićgo owemu kapitanowi, który, jak utrzymywała, zabierze Loga-199na do Plymouth jedynie z tego powodu, że ona o to poprosi.Jakkolwiek nie wiedział za wiele o dalekomorskich statkach,wydawało mu się dziwne, że taka jednostka zwyczajnie kotwiczy sobie wporcie, a jej kapitan z chęcią podejmie trudną - jak wszystko na towskazywało- przeprawę przez kanał tylko dlatego, żeby wyświadczyć przysługęznajomej.Niemniej Logan musiał dostać się do Plymouth możliwie szybko.Zmienił pozycję i spojrzał na Linnet.- Jeżeli wspomniany przez ciebie kapitan nie będzie mógł wyruszyćnatychmiast, jakie są szanse na znalezienie innego statku?- Nie martw się.- Zerknęła nań z uśmiechem.- Esperance" cię wezmie, gwarantuję.Ale nie dziś wieczorem.Ubiegając jego reakcję, odwróciła głowę i zawołała do mężczyzn ztyłu:- Edgarze, Johnie, wydaje mi się, że układ pływów pozwoli Esperance" wyjść z portu jutro rano.Około ósmej?- Tak - odparł John
[ Pobierz całość w formacie PDF ]