[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przyjdę za chwilę - powiedział cicho, zwalniając ją z podejmowaniadecyzji.- Zdejmij obrączkę ślubną, zanim przyjdę.Skinąwszy głową, wślizgnęła się do pokoju i oparła plecami o drzwi.Teraz miał się zacząć prawdziwy koszmar.Na nieszczęście okazało się nagle, że jest bardzo trzezwa.8Lily pomogła jej się przebrać w nocną koszulę.Jayne stanęła przyoknie, patrząc na księżyc.Była przerażona.Należało wypić dużo więcejwina.Obrączkę ślubną - której przysięgała nigdy nie zdejmować -umieściła w wyłożonej aksamitem drewnianej szkatułce w kształcie sercastojącej na toaletce.Czy Ainsley postawił ją tam celowo, właśnie po to,żeby schowała obrączkę? Zaczęła sobie uzmysławiać, że byłczłowiekiem, który nie pozostawia niczego przypadkowi.Gdy usłyszała ciche pukanie do drzwi, omal nie wyskoczyła przezokno.- Wejdz.- Jej głos przypominał pisk myszy, stwierdziłaskonsternowana.Odwróciła się; Ainsley otworzył drzwi i wszedł do środka.Spodziewała się, że będzie w nocnym stroju.Miał jednak na sobie luznąbiałą koszulę, rozpiętą pod szyją i przy mankietach, oraz spodnie.Zamknąwszy drzwi, podszedł do toaletki i zdmuchnął lampę.Stąpał niezwykle cicho, uświadomiła sobie, że jest boso.Podszedł dostolika przy łóżku i zgasił kolejną.Paliły się jeszcze dwie, jedna podrugiej stronie łóżka i jedna przy fotelach.Nie wiedziała, dlaczegopokojówka zostawiła tyle zapalonych lamp, ona sama też nie pomyślała,żeby je zgasić.Być może dlatego, że ciemność była dla niej sygnałem, iżnadeszła pora na pójście do łóżka.Swoim kocim krokiem przechodził od jednej lampy do drugiej.Wbrew swej chęci musiała zauważyć, z jakim wdziękiem się poruszał.Najwyrazniej się nie śpieszył, zachowywał się z całkowitą swobodą.Mrok się pogłębiał i była mu za to wdzięczna.Przy ostatniej lampieznieruchomiał, spojrzał jej w oczy, czekając - ułamek sekundy -a potemzgasił i tę.Oddychając z trudem, patrzyła, jak się do niej zbliża.Kiedy stanął wświetle księżyca, pożałowała, że nie zasunęła zasłon, ponieważ byłoniemożliwością udawać, że jest kimś innym, niż był.Nie wiedziała, czydreszcze, jakie jej przebiegły po plecach, wywołał strach czy oczekiwaniena to, co się stanie.Objął jej dłoń swoją, ciepłą i szeroką.Zdumiała ją szorstkość tej dłoni.- Jestem prawie tak zdenerwowana jak w noc poślubną - szepnęła.- Niepotrzebnie.Miał, oczywiście, rację.W noc poślubną martwiła się, że rozczarujeWalforta, ale jeśli Ainsley się rozczaruje.cóż ją to obchodziło? Niechciała mu się podobać lub zdobyć jego serca ani zastanawiać się, co onmyśli.Chciała, żeby wszystko między nimi pozostało bezosobowe.Ale kiedy odciągnął ją od okna i poprowadził w stronę łóżka, niewiedziała, czy uda jej się cokolwiek z tego osiągnąć.Nogi drżały jej tak,że nie byłaby chyba w stanie wdrapać się na łóżko, gdyby jej nie podniósłi nie posadził na jego krawędzi.Chciała się przesunąć, ale jąpowstrzymał.- Zostań tutaj.Połóż się.- Ale.- Twoje zasady.Mam się nie kłaść do łóżka razem z tobą.- Och, rozumiem.- Wiedział, jak nadać temu bezosobowy charakter.Oczywiście.Miał doświadczenie.Wiedział zapewne o wielu innychrzeczach, których ona nie potrafiła sobie nawet wyobrazić.- Dobrze.Z nogami przewieszonymi przez brzeg łóżka położyła się i zacisnęłamocno powieki.Chciała tylko jego nasienia.Takie było życzenieWalforta.Na zasadzie transakcji.Czy nie tak ujął to jej mąż?Czuta, jak rąbek nocnej koszuli przesuwa się w górę po łydkach,powyżej kolan.Trzymała się kurczowo krawędzi łóżka.Walczyła zesobą, żeby nie zsunąć nóg, kiedy koszula prześlizgnęła się po jej udach.Usłyszała suchy trzask jak wtedy, gdy ktoś klęka.Czuła jego palcemuskające wewnętrzną stronę jej ud, rozsuwające.Oddychała szybko, urywanie.Zrobi to.Dla Walforta.Ponieważ onchciał tego dziecka.Zagryzła dolną wargę, przygotowując się naprzyjęcie Ainsleya.Poczuła lekki powiew rozdmuchujący kędziorki, apotem dotknięcie.Usiadła gwałtownie.- Co robisz?Widziała tylko cienie, ale dostrzegła, że klęczy między jej nogami.- Przygotowuję cię - powiedział cicho.- Nie.To jest.to jest.- Coś, czego Walfort z pewnością nigdy nierobił.- To zbyt intymne.- Nie jesteś gotowa.To może boleć.Dałaś mi jasno do zrozumienia, żechcesz jak najmniej intymności między nami.A to przyśpieszy sprawę.Zaufaj mi, Jayne.Nie była pewna, czy może zaufać sobie.Kiwnęła potakująco głową,nie wiedząc, czy on to widzi, położyła się i wbiła głowę w poduszkę.- Zrób to szybko - poleciła, ponownie zaciskając powieki.Zaczął tam,gdzie przerwał, pieszcząc ją językiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]