[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zajmę się tym odburknęła gniewnie.- A wy lepiej módlciesię, żeby Niko o niczym się nie dowiedział.Nie dowie się, jeśli przestaniesz wreszcie truć i zabierzesz siędo roboty - odparł kąśliwie Briar.Właśnie w tym momencie oni Daja opadali na powrót we własne materialne ciała.Zaczęli rozciągać zesztywniałe mięśnie i stawy, gdy poczuliobecność Tris gdzieś nieopodal wewnątrz ziemi.Dziewczynazłorzeczyła pod nosem niczym wściekła gospodyni domowa.Zanim Daja i Briar wyszli z łazni, ona zdołała już użyćkotłującej się mocy gorących zródeł do zatkania kanałuotwartego nieopatrznie przez Daję.- Lepiej się przebierzmy stwierdził Briar, wzdychającciężko.- Jak nas Skowronek zobaczy w tym stanie, gotowapomyśleć, że się z kimś pobiliśmy albo co.Uwaga była słuszna.Wszystkie starania młodych magów, bypozbyć się błota z ubrań, spowodowały jedynie powstanie wtych miejscach wielkich plam.Daja ruszyła w ślad za Briarem -każde z nich udało się do swojej komnaty, gdzie przebrali sięw czyste rzeczy, a dziewczyna skorzystała też Z okazji iodwiedziła wychodek.W drodze powrotnej oboje zerknęlijeszcze na plac, gdzie moc wyrwała się Daji spod kontroli.Okazało się, że Tris dobrze poradziła sobie z powierzonym jejzadaniem.Jedynym śladem sugerującym, że gdzieś tutajwybiła spod ziemi gorąca woda, była mokra ziemia iopryskany kamień.6- No wreszcie jesteście! - krzyknęła Skowronek, wstając zeswojego miejsca, gdy Briar i Daja ponownie pojawili się namałym dziedzińcu.W spojrzeniu kobiety widać było radość iulgę.Daja otworzyła szeroko oczy na widok tego, co się przed niąznajdowało.Wiedziała, dlaczego służebna tak cieszy się Z ichpowrotu.Naprzeciwko wejścia na plac ktoś ułożył na maciedwie sterty poduszek.Pomiędzy nimi stał niski drewniany stółzastawiony pełnymi talerzami, miskami, dzbankiem i czaj-nikiem do herbaty.Nieopodal leżał Miś z pyskiem ułożonymna łapach i nosem dotykającym krawędzi maty, a jego oczyutkwione były w talerzach.Była tam też Polyam.Na widok Daji kobieta-Kupiec skłoniłasię głęboko dziewczynie i wskazała poduszki.- To dobry dzień na rozmowę - powiedziała.Słowa te za-brzmiały zgodnie z obyczajem obowiązującym od wielu seteklat w obrębie Morza Kamienistego i oznaczały, że ten, kto jewypowiada, pragnie przystąpić do poważnych interesów.Daja podeszła do stolika, mijając po drodze swoją kuznię.Rzuciła okiem na palenisko, upewniając się, że jej biała,ognista sieć zniknęła po tym, jak zrobiła z niej użytek głębokopod ziemią.- Proszę cię uprzejmie, abyś przyjęła ten podarunek-odezwała się ponownie Polyam, wskazując gestem miejsce,gdzie stała żelazna winorośl.Obok magicznej rośliny złożona została szeroka na stopękuta misa.Daja podeszła do niej i podniosła ją.Naczynie wy-konane zostało z miedzi o wyjątkowo krwistym odcieniu czer-wieni i miało szeroką na cal krawędz uformowaną na kształtpłatków.W samym środku twórca przyozdobił przedmiot mo-tywem galopujących włochatych koni, dosiadanych przezjezdzców w futrzanych czapach.Był to przykład niezłegorzemiosła, sprawiającego dobre wrażenie i przyjemnieleżącego w dłoniach.- To tylko skromny znak mojej dobrej woli - odezwała sięPolyam, nadal przestrzegając obyczaju obowiązującegohandlujących.- Pragnę okazać w ten sposób szacunek dlatwojej pracy.Daja odwróciła misę, poszukując stempla jej twórcy.Znaj-dował się on na zaokrąglonym zadzie jednego z koni i nie byłto znak żadnego ze znanych jej rzemieślników.- To jest miedz ze Złotej Grani - mruknęła dziewczyna.Podczas ich wspólnej wyprawy na północ korzystała z każdejokazji, aby obejrzeć i wziąć do rąk dzieła miejscowychrzemieślników zajmujących się pracą z metalami.Jeszcze nadługo przed dotarciem tutaj nauczyła się bezbłędnierozpoznawać przez dotyk miedz wydobywaną w Złotej Grani.- Zakupiłam to tutaj - odparła Polyam.- Nasza karawanaprzejeżdża tędy regularnie mniej więcej co dwa lata. Musiało ci się zatem powodzić znacznie lepiej niż teraz,skoro mogłaś sobie pozwolić na coś takiego" - pomyślała Daja.Misa warta była co najmniej dwa srebrne astrele.Było tobardzo dużo pieniędzy jak na wiroka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]