[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chce uświadomić rym stworzeniom wartość jednostki, którą skruszył ich nierozważny krok, ogrom straty jaką ponieśli ludzie.Jeśli w ich emocjonalnym repertuarze znajdują się żal i skrucha, chce je ujrzeć.A najbardziej, jak sądzę, chce im wybaczyć, a więc najpierw muszę przekazać im swoją skargę.Wierze, że ich reakcja na nią powie nam szybciej niż cokolwiek innego, czy możemy w ogóle nauczyć się komunikowania i pokojowego współżycia z nimi.Oni respektują taniec, Ezeguielu, a kosztowali nas największą artystką naszych czasów.Rasa, która chce rozpocząć pertraktacje od jakiekogokolwiek innego oświadczenia jest rasą, której raczej nie chce reprezentować.Norrey i reszta naszego zespołu przyznają mi rację.Milczał dłuższą chwile.Ostatnią rzeczą, z jaką pogodzi się dyplomata jest niemożność osiągnięcia kompromisu.Ale w końcu powiedział:- Nadążam za tokiem twego rozumowania, Charles.I przyznaje, że doprowadza mnie to do tych samych wniosków.- Westchnął.- Masz rację.- Skłonie pozostałych do zaakceptowania twojej koncepcji.- Odepchnął się od ściany i podpłynąwszy do mnie położył swe pomarszczone, guzłowate dłonie na mych ramionach.- Dziękuje, że mi to objaśniłeś.Chodź, przygotujemy się do drogi i przedłożenia naszej skargi.Przez ponad dwadzieścia minut naradzał się z pozostałą trójką w zamkniętej kabinie i wyszedł stamtąd z miną wielce zatroskaną.Mimo wszystko był najlepszym człowiekiem, jakiego mógł wybrać Wertheimer na przewodniczącego delegacji.Pół godziny później byliśmy już w drodze.Rozdział 3Skierowanie “Siegfrieda" z orbity Tytana do punktu spotkania bez wprowadzania przyśpieszenia, które by nas zabiło, zajęło większą cześć dnia.Tytan jest potężnym księżycem i trudniej się od niego oderwać niż od naszego Księżyca.Na szczęście nie musieliśmy się od niego odrywać zupełnie.Wydłużaliśmy po prostu promień naszej orbity.Wszystkie manewry były wykonywane przynajmniej częściowo na wyczucie, ponieważ każda zmiana położenia w układzie Saturna jest problemem wymagającym Uwzględnienia wpływu dziesięciu ciał niebieskich (nie wspominając już o Pierścieniu), ale w tego rodzaju astronawigowaniu Bili był równorzędnym partnerem komputera.Tak jak się po nim spodziewałem, odwalił robotę światowej klasy nie tracąc paliwa i co ważniejsze, ani jednego pasażera.Najgorsze, co przyszło nam znieść, to piętnaście sekund pod przyśpieszeniem 0,6 g - istna męczarnia.Każda odpowiednio zorientowana ściana może służyć za koje przyśpieszeniową - ponieważ na statku kosmicznym wszystko jest elegancko wyścielone.Nie wiem jak inni, ale Norrey i ja oraz każdy potrafiący przewidywać poddajemy się przyśpieszeniu nago.Jeśli trzeba leżeć plackiem na plecach pod przyśpieszeniem, to lepiej nie mieć miedzy sobą a płaszczyzną, na której się leży żadnych fałd garderoby.Kiedy odpłynęliśmy swobodnie od ściany i zabrzmiał klakson oznajmiający: “przyśpieszenie zakończone", przywdzialiśmy te same skafandry próżniowe, które mieliśmy na sobie rok temu, na naszej Ostatniej Przejażdżce.Z pięciu modeli robionych na miarę skafandrów, których używaliśmy, w tych byliśmy najbliżsi całkowitej nagości.Przypominały one okrojone kostiumy topless z zaopatrzonym w kryzę, hełmem.Przezroczyste partie przylegały ściśle do ciała i były ledwo zauważalne: kąpielówki nie służyły tabu, lecz celom sanitarnym, a sekcja kryza - hełm ukrywała nieestetyczne elementy oprzyrządowania.Silniczki odrzutowe miały kształt ozdobnych obręczy nasuwanych na przeguby dłoni i kostki nóg.Elementy sterowania nimi były ukryte w rękawicach.Grupa jednomyślnie zdecydowała, że tych właśnie skafandrów użyjemy do naszego występu.Być może przez pojawienie się nago w kosmosie próbowaliśmy podświadomie dowieść naszego człowieczeństwa i zdementować pogłoski, że nie jesteśmy już ludźmi, na zasadzie dowodu nie wprost.Widzicie? Pępek.Widzicie? Sutki.Widzicie? Wielki paluch u nogi.- Cały kłopot z tymi skafandrami polega na tym, kochanie - powiedziałem uszczelniając swój - że widok ciebie w twoim zawsze zagraża wypchnięciem rurki cewnikowej mojego.Uśmiechnęła się i poprawiła sobie lewą pierś, chociaż nie było to wcale konieczne.- Spokojnie, chłopcze.Skoncentruj się na robocie - powiedziała i podpłynęła do telefonu.Włączyła go i spytała:- Linda? Co z dzieckiem?Na ekranie pojawili się Linda i Tom, pomagający sobie nawzajem w przywdziewaniu skafandrów.- Świetnie - zawołała wesoło Linda.- Ani drgnie.Tom uśmiechnął się do kamery i powiedział:- O co tu się martwić? Nadal pasuje do swojego skafandra.Jego spokój zrobił na mnie wrażenie i bardzo mnie ucieszył.Otwarty kosmos, jak już wspominałem, jest środowiskiem uspokajającym - i co najważniejsze, Tom pozwolił, by Linda nauczyła go wielu ważnych rzeczy.Nie tylko tańca, oddychania i ćwiczeń medytacyjnych - tego uczyliśmy się wszyscy.Nie chodzi nawet o te rozbudowane instrukcje duchowe, których mu nie skąpiła, chociaż i one, oczywiście, pomogły.Najbardziej podziałała tu jej miłość i jej oddanie, które w końcu rozplatały wszystkie supły w skołatanej duszy Toma.Jej miłość była tak wyraźnie autentyczna i szczera, że był zmuszony wziąć ją za dobrą monetą, zmuszony do pokochania trochę bardziej samego siebie - co jest niezbędne każdemu, kto chce się odprężyć.Wymieniliśmy z Norrey porozumiewawcze uśmiechy i spojrzenia, po czym ona powiedziała:- To fajnie, wiecie? Zobaczymy się w Garażu - i zgasiła ekran.Przepłynęła przez kabinę i znalazła się naprzeciw mnie.- Tom i Linda będą dla nas dobrymi partnerami - powiedziała i zamilkła.Unosiliśmy się tak przez kilka sekund, zagubieni jedno w oczach drugiego, a potem odbiliśmy się jednocześnie od ścian i spotkaliśmy w czołowym zderzeniu na środku pomieszczenia.Nasz uścisk był czterokończynowy i ognisty, był spazmatyczną próbą przebicia się przez granice ciała, kości i plastyku i dotknięcia się sercami.- Nie boje.się - powiedziała mi do ucha.- Powinnam się bać, a nie boje się.Wcale.Ale bałabym się, gdybym szła tam bez ciebie.Usiłowałem odpowiedzieć i nie byłem w stanie.Przytuliłem ją tylko mocniej.A potem udaliśmy się na spotkanie z innymi.***Życie na “Siegfriedzie" przypominało raczej podróż pod pokładem luksusowego transatlantyka.Prom kosmiczny był bardziej podobny do autobusu albo samolotu.Rzędy foteli upchanych tak ciasno, że z ledwością można się miedzy nimi przecisnąć, wielka śluza powietrzna na rufie, mniejsza w ścianie przedniej, okna po obu stronach, z tyłu silniki.Ale patrząc z zewnątrz okazywało się, że ten autobus czy" samolot pcha przed sobą ogromny bąbel: dziób promu stanowiła przezroczysta kula o średnicy dwudziestu metrów, będąca kopułą obserwacyjną, z której grupa dyplomatów miała patrzeć na nasz występ.Wyposażenie techniczne kuli ograniczono do minimum, by nie przesłaniało widoku.Sam komputer znajdował się na “Siegfriedzie", a zainstalowany na promie terminal był bardzo mary; nieco większymi wymiarami charakteryzowało się pięć monitorów ekranowych, a autonomiczne układy sterowania Limuzyny były nadzorowane przez wydzielony moduł tego samego komputera.W tym kinie nie było drugich miejsc.Napływały, oczywiście, strzępy ostatnich pouczeń z Ziemi, ale nawet dyplomaci nie zwracali na nie najmniejszej uwagi.Podczas lotu nie było prawie wcale rozmów.Każdy wybiegał myślami do rychłego spotkania, a nasz Główny Plan, o ile mogliśmy w ogóle utrzymywać, że go mamy, został już dawno nakreślony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]