[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Istnieją również ważkie powody do mniemania, że epoki lodowe powodowane są zmniejszaniem się wielkości padającego na Ziemię promieniowania słonecznego, spowodowanego przechodzeniem Słońca i planet przez obszary pełne wyjątkowo gęstego kurzu kosmicznego.Na przykład epoki lodowe następują w przybliżeniu co dwieście pięćdziesiąt milionów lat; jest to również okres obrotu naszej Galaktyki.Z pewnością jest w tym coś więcej niż zwykły zbieg okoliczności.W ten sposób ewidentna adaptacja tej istoty do zimna, sugestia niższego natężenia światła dziennego i ustalony wiek ciała są w całości dobrze skorelowane.Hunt pytającym wzrokiem popatrzył na profesora.– A więc jest pan już całkiem pewien, że on pochodzi z Ziemi? – spytał tonem lekkiego zaskoczenia.– Myślę, że chyba jeszcze za wcześnie na wnioski?Danchekker pogardliwie zadarł głowę i uniósł brwi, aby w ten sposób okazać lekką irytację.– Z całą pewnością jest to oczywiste, doktorze Hunt.– Ton jego wypowiedzi był taki, jak profesora, który udziela nagany błądzącemu studentowi.– Proszę pomyśleć o wszystkim, co zaobserwowaliśmy: zęby, czaszkę, szkielet, rodzaj i ułożenie organów wewnętrznych.Z całym rozmysłem zwróciłem waszą uwagę na te szczegóły, by podkreślić pokrewieństwo tej istoty z nami.Jasne jest, że pochodzi od tych samych przodków, co my.– Pomachał dłonią na wysokości swej twarzy.– Nie, nie ma nawet najmniejszych wątpliwości.Charlie ewoluował z tego samego pnia, co współczesny człowiek i wszyscy inni przedstawiciele ziemskich naczelnych.Gray miał minę pełną powątpiewania.– No, nie wiem – powiedział.– Myślę, że uwaga Vica była istotna.To znaczy, jeśli ten gatunek pochodzi z Ziemi, można by oczekiwać, że ktoś powinien był to do tej pory odkryć, prawda?Danchekker westchnął z afektowaną obojętnością.– Jeśli życzy pan sobie powątpiewać w moje słowa, ma pan oczywiście do tego pełne prawo – oświadczył.– Niemniej jednak, jako biolog i antropolog, widzę ze swej strony bardziej niż wystarczające dowody potwierdzające moje stanowisko.Hunt bynajmniej nie wyglądał na przekonanego i chciał już zabrać głos, ale wtrącił się Caldwell:– Ludzie, uspokójcie się.Czy wam się zdaje, że nie mieliśmy tutaj podobnych sporów w ciągu ostatnich kilku tygodni?– Jestem przekonana, że już czas, abyśmy zjedli lunch – przerwała taktownie i w porę Lyn Garland.Danchekker zawrócił na pięcie i skierował się ku drzwiom, recytując dane statystyczne na temat gęstości porostu włosów oraz grubości podskórnych warstw tłuszczu, tak jakby zapomniał o całym incydencie.Hunt zatrzymał się, by raz jeszcze obejrzeć ciało, zanim przyłączy się do wychodzących, i w tym momencie pochwycił spojrzenie Graya.Usta inżyniera leciutko drgnęły w kącikach, Hunt ledwie dostrzegalnie wzruszył ramionami.Caldwell, stojący jeszcze u stóp stołu, zauważył tę krótką wymianę opinii.Odwrócił głowę, patrząc za wychodzącym Danchekkerem, a potem znów spojrzał na Anglików.Zmrużył oczy w zamyśleniu.W końcu podążył śladem grupy, lekko kiwając głową i uśmiechając się, jak gdyby przytakiwał własnym myślom.Drzwi zasunęły się za nimi bezgłośnie i sala znowu pogrążyła się w ciemności.Rozdział siódmyHunt złożył dłonie na swych barkach, przeciągnął się na krześle i spoglądając na sufit laboratorium, przeciągle ziewnął.Zatrzymał się w tej pozycji przez parę sekund, a potem z westchnieniem zapadł się głębiej w siedzisko.Wreszcie przetarł oczy kłykciami, zmusił się do wyprostowania, by raz jeszcze stawić czoło stojącej przed nim konsolecie, i na koniec powrócił spojrzeniem do grubej na trzy stopy ścianki cylindrycznego, szklanego zbiornika nie opodal.Obraz w rurze trimagniskopu był powiększeniem jednej z kieszonkowych książek znalezionych przy zwłokach.Danchekker pokazał im je trzy tygodnie wcześniej, w pierwszym dniu ich pobytu w Houston.Książka zamknięta była w module skanującym aparatu, w drugim końcu pokoju.Magniskop nastawiony był na generowanie obrazów zgodnych ze zmianami gęstości wzdłuż powierzchni granicznej wybranej stronicy, ukazując widok tylko dolnej części książki.Wyglądało to, jakby górną część usunięto, jak przy przekładaniu talii kart.Ale wskutek wieku i stanu książki znaki na tak wywołanej stronicy były mało czytelne, a w niektórych miejscach ich brakowało.Następną czynnością miało być skanowanie optyczne obrazów kamerami telewizyjnymi i wgranie zakodowanych obrazów do zespołu komputerów Nawtransu.Surowe dane z wejścia miały być następnie przetwarzane za pomocą techniki rozpoznawania obrazów oraz obróbki statystycznej w celu uzyskania drugiej wzbogaconej kopii, na której byłyby przywrócone liczne brakujące fragmenty znaków.Hunt objął spojrzeniem małe ekrany monitorów na swej konsolecie.Na każdym widoczne było powiększenie wybranego fragmentu stronicy.Posługując się klawiaturą wgrał kilka rozkazów.– Na piątym monitorze mamy nieostry obraz – zawiadomił.– Kursory odczytu X: tysiąc dwieście do tysiąc trzysta osiemdziesiąt; Y zaś: dziewięćdziesiąt dziewięć i, aaa.dziesięć, siedemdziesiąt pięć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]