[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nom Anor głęboko odetchnął i powrócił do trawiastej planszy.- Mój panie, istoty rozumne tej galaktyki spędzają czas także na innej grze, zwanej sabakiem, w której karty-płytki zmieniają walory przed ich oczami.- Przeniósł oskarżycielskie spojrzenie na rywalkę.- Vergere przebywała wiele tygodni w więzieniu niewiernych, a jednak nie wy­jaśniła zadowalająco, jak zdołała uciec.- Odczytywacze uznali moje wyjaśnienia za przekonujące - żach­nęła się Vergere.- Podobnie jak wszyscy kapłani Yun-Harli.- Żaden z nich nie poznał Hana Solo.- Nom Anor przeniósł spoj­rzenie na twarz Tsavonga Laha.- On nie należy do istot, które pozwala­ją uciekać więźniom.- Nie musiałam korzystać z jego pozwolenia - oburzyła się Vergere.- Potrafię robić rzeczy, o których nawet ci się nie śniło.- Pamiętaj, że trwała wówczas bitwa zawiniona przez nieudolność twoich najemników - dodał Tsavong Lah.- Najważniejsze jednak, że przebywając w więzieniu, Vergere nauczyła się czegoś więcej niż tylko gry w dejarika.Jej intuicja pozwoliła ocalić tysiące naszych gwiezdnych okrętów, a kiedy odgadła prawidłowo zamiary wojskowych Nowej Re­publiki, zdołaliśmy zniszczyć trzy ich floty.- To niewielka cena za twoje względy, panie - odciął się Nom Anor, jeszcze zanim uświadomił sobie, że to pomyślał.- Nie chcę przez to powiedzieć, że Vergere jest zdrąjczynią.- Oczywiście, że nie - przerwał mu oschle Tsavong Lah.- Chcesz powiedzieć tylko, że uważasz mnie za głupca, który nie potrafiłby od­różnić sojuszniczki od zdrajczyni.Nom Anor zamknął oczy.- Nigdy nie ośmieliłbym się tak ubliżyć.- zaczął.- Właśnie się ośmieliłeś - uciął Tsavong Lah.- Ale nie to mnie niepokoi.Wojenny mistrz umilkł i nie odezwał się, dopóki Nom Anor nie otwo­rzył oczu.-Niepokoi mnie, że jesteś na tyle głupi, aby uważać, że nie potrafię cię przejrzeć - ciągnął po chwili.Znów urwał i kilka długich sekund tylko wpatrywał się w twarz rozmówcy.- Powierzyłem ci zadanie waż­niejsze niż wszystkie poprzednie.Uważam, że postąpisz rozsądnie, je­żeli się zgodzisz, aby ktoś inny pomagał ci i doradzał.Wiedząc, że tego dnia już raz zwątpił w osąd wojennego mistrza, egzekutor za nic w świecie nie chciał popełnić drugi raz takiego błędu.- Jeżeli wojenny mistrz uważa to za konieczne.- zaczął niepew­nie.- Wojenny mistrz uważa.- Tsavong Lah zwrócił się do Vergere rów­nie surowym tonem, jak przedtem do Noma Anora: - Ty będziesz towa­rzyszyła egzekutorowi.Istota zjeżyła wszystkie piórka.- Jako jego.doradczyni? - Omal się nie zachłysnęła.- Nie dora­dza się k’lor’ślimakom.To nigdy się nie uda.- Lepiej, żeby się udało.- Tsavong Lah obdarzył oboje lodowatym uśmiechem.- Mam już powyżej uszu waszej zazdrości i rywalizacji.Od tej pory działacie razem.Razem też odniesiecie zwycięstwo albo ponie­siecie klęskę.ROZDZIAŁ25-A co miałem pomyśleć, kiedy Ulaha zaatakowała voxyna? -zapy­tał Jacen.Mimo że walczył z dręczącą go frustracją, starał się mówić na tyle cicho, aby nie zakłócać spokoju Bithanki ani innych młodych Jedi.Pogrążeni w leczniczym transie, wszyscy leżeli nieruchomo w należą­cych kiedyś do Yuuzhan gniazdach.- Wyglądało zupełnie, jakby Anakin jej to rozkazał.I nie tylko mnie się tak wydawało.- To fakt - zgodziła się Tenel Ka.Hapańska wojowniczka przykuc­nęła na krawędzi jego gniazda, a jej ramię stykało się z ramieniem Jacena, co wprawiało go w dziwny niepokój.Wiedząc, że gdzieś w tunelu albo wentylacyjnym szybie kryje się voxyn, każde położyło swój świetl­ny miecz w zasięgu ręki.Nie chcieli niepotrzebnie ryzykować.- Nie zapominaj jednak, że jesteś jego bratem.To, co u innych mogłoby się wydawać zwyczajną pomyłką, u ciebie będzie uważane za niesprawie­dliwy wyrok.Na twoją niekorzyść przemawia również to, że zlekcewa­żyłeś przestrogę Calrissiana.- Hazardziści i szpiedzy mogą obywać się bez moralności - wes­tchnął Jacen.- Jedi nie mogą.Nasza władza nad Mocą zbyt łatwo może zaprowadzić nas na ciemną stronę, a kiedy ulegniemy jej podszeptom, nie tylko my na tym ucierpimy.- To wszystko prawda - przyznała Tenel Ka.- Posłuchaj, Jacenie.pamiętasz mój pierwszy świetlny miecz?- Jak mógłbym zapomnieć? - zapytał Solo, chociaż nie wiedział, jaki sens ma jej pytanie.Tenel Ka popełniła błąd, konstruując pierwszy świetlny miecz w pośpiechu.Wykorzystała do jego budowy wadliwy kryształ, który zawiódł podczas ćwiczebnego pojedynku z Jacenem.To właśnie jego ostrze odcięło wówczas jej lewą rękę.Była to dla obojga bolesna lekcja odpowiedzialności związanej z posiadaniem tak wielkiej władzy.- Bardzo długo uważałem, że jestem odpowiedzialny za ten wypadek.Nawet teraz uważam, że ponoszę część winy.Nie rozumiem jednak, jaki to może mieć związek ze mną i z Anakinem.- Do tamtego wypadku doszło wyłącznie z mojej winy.- Pragnąc podkreślić wagę swoich słów, Tenel Ka poklepała się po piersi jedyną dłonią.- To, co uważałam za pewność siebie i zaufanie do własnych możliwości, okazało się zwyczajną arogancją.Arogancją, która popchnęła mnie do skonstruowania wadliwego miecza.- Arogancją- powtórzył Jacen.Chociaż bardzo się starał, nie mógł zrozumieć, jaki związek istnieje między jego błędem a pomyłką, jaką wtedy popełniła Tenel Ka.-I co z tego wynika? - zapytał.-Czy naprawdę uważasz, że jesteś jedynym Jedi pośród nas, który uświadamia sobie niebezpieczeństwo przejścia na ciemną stronę?- Oczywiście, że nie - odparł urażony Jacen.- Większość z nas miała z nią takie albo inne problemy, a Zekk nawet zawrócił.Nie dokończył zdania.W końcu zrozumiał, co Tenel Ka chce mu powiedzieć.Anakin uświadamiał sobie niebezpieczeństwo przejścia na ciemną stronę równie dobrze, jak wszyscy pozostali.A zatem posądza­nie go, że mógłby wydać Bithance rozkaz rzucenia się do samobójczego ataku, oznaczało nie tylko podawanie w wątpliwość jego oceny sytuacji.Było osądzaniem jego charakteru.Porażony ogromem swojej pomyłki Jacen pokręcił głową.- Popełniłem błąd - przyznał.- Wielki błąd.- To fakt.- Tenel Ka szturchnęła go ramieniem.- Możesz jednak przestać się zamartwiać.Zawsze będę trzymała twoją stronę.Jacen poczuł w żołądku dziwne ssanie.- Uważasz, że aż tak jest na mnie obrażony? - zapytał.Tenel Ka przewróciła oczami, a potem sięgnęła po świetlny miecz i pojemnik z płynem bacta.Wyślizgnęła się z gniazda, aby sprawdzić, czy proces gojenia ran pogrążonych w leczniczym transie Jedi przebie­ga prawidłowo.- To był dowcip, Jacenie - powiedziała.- Aha.- Solo chwycił świetlny miecz i podążył za nią.- Aha -powtórzył.- Musisz się jeszcze długo uczyć, jak opowiadać dowcipy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl