[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poszła do łazienki, pozbierała rzeczy z półeki wrzuciła do kosmetyczki.- Troy?-Co?- Wracam do Austin.Dzisiaj.Kończ to.Wcisnęła wszystko doworka.Dlaczego jej puls takprzyśpieszył? Dlaczego pociły jej się ręce?Nathan.Denerwowała się na myśl o spotkaniu z nim.Niedzwoniła do niego od tygodni.Może powinna była to zrobić.Aleon też się nie odzywał.Zagryzła wargę i rozejrzała się po pokoju.Buty do biegania pod stolikiem do kawy.Podniosła je ispakowała.Postawiła worek przy drzwiach i wyjęłabezalkoholowy napój z lodówki.Spojrzała ostatni raz.Towszystko.Z wyjątkiem komputera.- Troy, oddaj mi komputer.Czekała chwilę.%7ładnej reakcji.- Troy?- Nie - odpowiedział, nie podnosząc wzroku.-Nie?- Jestem zajęty.Podeszła do niego i oparła rękę na biodrze.- Prześlij to sobie mejlem, czas na nas.Pisarz oderwał wzrok od ekranu i przeniósł go na Alex.- Ja się nigdzie nie wybieram.- Ale ja tak.I zabieram swój komputer.Znowu spojrzał na ekran iwrócił do pisania.- Jest mi potrzebny - mruknął.- Mnie też! Mam tam swoje dokumenty.- Wyślę ci je.- %7łartujesz sobie? To mój komp.Nie możesz tak po prostu gosobie zatrzymać, bo coś.- Dam ci za niego tysiąc dolarów.- Trzy miesiące temu zapłaciłam za niego dwa i pół tysiąca!- Dziesięć tysięcy.- Nawet na sekundę nie oderwał wzroku odekranu.- Dziesięć tysięcy dolarów.Za laptopa.- Gapiła się na niego.Kompletnie mu odbiło.- Troy, to jakiś absurd.Wracam do Austin i potrzebuję mojegokomputera.Nie tyranizuj mnie.Proszę.Musimy się wymeldowaći ruszyć w drogę.Wiem, że to cię pewnie nie obchodzi, ale nieszaleję z radości na myśl o jezdzie po nocy do innego stanu.Musimy ruszać.Nie przestawał pisać.- Troy?Jego ręce się zatrzymały.Odetchnął głęboko i spojrzał na nią.- Alex, uwielbiam cię.Ale jeśli nie przestaniesz gadać, będęmusiał zrobić ci krzywdę.Opadła jej szczęka.Troy znowu zaczął pisać.- Ale.ja wyjeżdżam - powiedziała.- Wiem.- Co zamierzasz zrobić?- Zostać.- Zostać? W tym obskurnym motelu? Z moim komputerem?Wstał.Przeszedł przez pokój, podniósł jej bagaże.Ruszyła zanim, kiedy wyszedł z pokoju, podszedł do jej samochodu i rzuciłje na siedzenie pasażera.- Czy ty zupełnie straciłeś rozum? - zapytała.Pisarz zatrzymał sięprzy niej i poklepał ją po policzku.- Bezpiecznej podróży - rzucił.Potem wrócił do pokoju i zatrzasnął za sobą drzwi.Rozdział 27Nathan obserwował, jak technicy kryminalni pakują nosze dosamochodu.- Mówisz, że znałeś tę dziewczynę? - zapytał go Hodges.- Deanna Perry, znana na ulicy jako Britney.Od kilku latpracowała w tej okolicy.- Od dziecka.- Ona i Tammy Dunnmiały tego samego alfonsa.- Ona też była informatorką Coghana?- Nie sądzę - odpowiedział Nathan.- Ale kto to, cholera, wie?Może dowiedziała się czegoś, o czym nie powinna wiedzieć, i jejteż się pozbył.Nathan się rozejrzał.Nie zaskoczyło go, że Coghan się nie zjawił,chociaż morderstwo zostało popełnione w tej części miasta, wktórej najczęściej interweniowała brygada antyterrorystyczna.Pomimo póznej godziny parking za sklepem był jasnooświetlony.Zwiatła odbijały się w mokrym od deszczu asfalcie.Kilku detektywów w cywilu i paru umundurowanych poli-cjantów, ustawionych w tyralierę, przeszukiwało teren wposzukiwaniu łusek i innych dowodów.- Myślałem, że FBI miało go mieć na oku - rzucił Hodges.-Sądzisz, że jakoś zgubił swój ogon?- Z tym popaprańcem wszystko jest możliwe.Nathan uniósł taśmę otaczającą miejsce zbrodni i przeszedł podnią.Partner za nim.Ruszyli w stronę garażu, gdzie odizolowanyod innych osób sprzedawca czekał na przesłuchanie.Chłopakzadzwonił pod 911, usłyszawszy strzały mniej więcej o ósmejpięćdziesiąt pięć.Przeszli wzdłuż bocznej ściany budynku i Nathan zobaczył róg, zktórego zabrał Britney, gdy ostatnio z nią rozmawiał.Pamiętał,jak się bała, pamiętał, jak trzęsły się jej ręce, kiedy skubałatortillę i opowiadała o zmarłej przyjaciółce.Była śmiertelnieprzerażona- widać, że miała dobry powód.Coghan maczał palce w tym morderstwie, Nathan czuł to przezskórę.Zatrzymał się tuż przed drzwiami sklepu i odwrócił plecami dogapiów i reporterów, którzy już zdążyli się pojawić.- Musimy sprawdzić alibi Coghana - powiedział.- Może podzwonisz w parę miejsc, kiedy będę gadał z tymsprzedawcą?- Dobra - zgodził się Hodges.A potem spojrzał ponad ramieniempartnera i wyraz jego twarzy się zmienił.- Uwaga, masz gościa.Nathan obejrzał się i zobaczył Alex przepychającą się przez tłum.Gwałtowne uczucie ulgi, które zalało go na jej widok, prawiezwaliło go z nóg.Kobieta zatrzymała się obok niego i skrzyżowała ramiona napiersi.- Cześć - rzuciła.- Cześć.- Dzwoniłam do ciebie, ale nie odbierałeś.- Przepraszam - mruknął Hodges i szybko się oddalił.- Byłem trochę zajęty.- Właśnie widzę.Rozejrzała się, a Nathan wykorzystał to, by jej się przyjrzeć.Potargane włosy, obcisły sportowy strój i sportowe buty.Nawetw całym tym zamieszaniu zdołała przyciągnąć uwagę kilkuokolicznych meneli.- Jak mnie znalazłaś? - Gliniarz wziął Alex za ramię izaprowadził kawałek dalej od ciekawskich spojrzeń i świateł.- Dzięki skanerowi częstotliwości policyjnych.Nie mogłam siędo ciebie dodzwonić, więc nastawiłam go na kanał policyjny icały czas o tym mówili.Kolejna uduszona ofiara?- Zastrzelona - uściślił.Zauważył pusty radiowóz, zaprowadził doniego Alex i otworzył tylne drzwi.- Usiądz.Spojrzała na niego tymi orzechowymi oczami, których niewidział od tygodni.Kiedy wróciła? Co tu robiła? Nie podobałomu się, że zjawiła się na miejscu zbrodni, zwłaszcza tej, aledomyślał się, że musiała mieć jakiś ważny powód.- Usiądz.- Wskazał głową siedzenie.- Wyglądasz na zmęczoną.- Wielkie dzięki - rzuciła, ale potem posłusznie posadziła tyłek wsamochodzie i popatrzyła na stojącego przed nią mężczyznę.- Kiedy wróciłaś? - zapytał.- Wczoraj.Zauważył mokre włosy, klejące się jej do szyi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]