[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Król Elessar prosił cię, żebyś nie wpuszczał nikogo do Isengardu? - zapytał zdziwiony Folko.- Ale dlaczego?- Huum-hom, huum, przyznam, że i ja nie wiem.- Stary Ent rozłożył ręce.- Po prostu poprosił mnie o to ze względu na starą przyjaźń, powiedział, że ta Wieża może być niebezpieczna, jeśli przedostanie się do niej człowiek niemający wiedzy o tych ich magicznych sztuczkach.Nic więcej nie dodał, a ja, przyznam, nie rozpytywałem wielkiego władcy ludzi.Entowie wzmogli straż wokół ruin i teraz żadna żywa istota nie przedostanie się do Wieży!Hobbit i krasnoludy wymienili spojrzenia.- Czy to znaczy, że i my nie możemy na nią popatrzeć? - sapnął Folko.- A mieliśmy taką nadzieję, przeszliśmy tyle mil, walczyliśmy z jeźdźcami wilków.Gdyby Drzewobród potrafił, pewnie by się nachmurzył, przemknęło przez myśl hobbitowi, gdy obserwował zmianę wyrazu oczu Starego Enta: ciepła ubyło, wydawał się niemile zaskoczony.- Obiecałem Królowi Arnoru i Gondoru.- zaczął.- Poczekaj, czcigodny Drzewobrodzie! - przerwał mu nagle Folko.- Obiecałeś nie wpuszczać do Wieży poddanych Korony, czy nie tak?Stary Ent bez pośpiechu skłonił głowę.- Ale krasnoludy nie są poddanymi Króla Ludzi - zauważył hobbit.- A moi współplemieńcy kierują się swoim rozumem, nie podporządkowując się nikomu! Wielki Król wydał nawet edykt, zakazujący wszystkim, nawet samemu królowi, przekraczania granicy Hobbitanii.Tak więc nie złamiesz danego słowa, czcigodny Drzewobrodzie, jeśli puścisz nas do Wieży!- O tym nie pomyślałem - powiedział zdziwiony Stary Ent.- Ale skoro tak, huum, wymagacie ode mnie zbyt pospiesznych decyzji!- To bardzo ważne, żebyśmy zerknęli na nią! - wciąż namawiał władcę Lasu Folko.- Bardzo nas niepokoi ten tajemniczy „Pan”, o którym dowiedzieliśmy się od orków, służących zdrajcy Sarumanowi.Teraz podporządkowali się oni nowemu władcy.Czyżby ten nie próbował położyć łapy na spuściźnie Sarumana? Czyżby nie zostawił tu gdzieś swoich śladów?- Ci obrzydliwi orkowie, po prawdzie, usiłowali przedostać się do Wieży, mówiłem wam - oświadczył Drzewobród z rosnącym niepokojem.- Prawdę mówiąc, w ciągu ostatnich miesięcy znacznie więcej ich tu łazi niż rok temu! Aha, byłbym zapomniał! Niedawno ktoś podkopywał się pod górami.Kopał, kopał, ale bez skutku - ziemia ma tam same kości.Tak, było to zupełnie niedawno - powtórzył, ze zdziwieniem klepiąc się rękami po bokach.- Jak mogłem zapomnieć?- Musimy zobaczyć Orthank! - oświadczył hobbit błagalnie.- Kiedy to było, to „zupełnie niedawno”, twoim zdaniem? Tydzień temu? Miesiąc? Rok? Musimy koniecznie to zobaczyć!- Jeśli ktoś robił podkop pod twoje włości, Drzewobrodzie, władco Fangorskiego Lasu - rzekł z ponurą determinacją Torin -my znajdziemy to miejsce, potrafimy to zrobić, my, górskie krasnoludy.Nikt poza nami tego nie dokona.- Podkop? - zagrzmiał Drzewobród nagle.- Podkop? Ach, stary i spróchniały ze mnie pień! Idziemy! Chodźmy szybciej! Zresztą - nieco ochłonął - nie należy tak się spieszyć.Co się tyczy tego, kiedy to było, naprawdę nie wiem.My mamy swój kalendarz.Mogę powiedzieć tylko, że po tym, jak rozwinęły się liście, które teraz widzicie na gałęziach.Musicie odpocząć.Zaraz przyniosę wam naszego napoju, z najczystszych górskich źródeł.Odwrócił się do skały i zaprosił przyjaciół do zastępującej stół kamiennej płyty, na której stały cztery również kamienne czary, jedna bardzo duża i trzy mniejsze.Drzewobród napełnił je z trzech różnych dzbanów, mieniących się delikatnym światłem - jeden złocistym, drugi różowawym i trzeci szmaragdowozielonym.- Złocisty dla mnie - oświadczył Drzewobród cicho.- To napój wieku starczego, dla tego, kto wiele widział i wiele przeżył, kolor jesiennych liści.Róż jest barwą dojrzałości, doda wam sił, czcigodne krasnoludy, i pomoże bystrzej patrzeć na świat.Napój zielony, czyli w kolorze młodości, to dla Folka; on, jak i jego zapamiętani przez wszystkich entów współplemieńcy, koniecznie powinni podrosnąć!Westchnął i uniósł czarę.Pozostali chwycili za swoje.Drżący z podniecenia hobbit skosztował gęstego płynu; napój miał delikatny, cierpki zapach rozkwitających pąków i świeżej ziemi.Od tego aromatu zakręciło mu się w głowie i zrobiło lżej na duszy, jakby nie było długiego roku ciężkich prób i gorzkich rozczarowań.Folko osuszył swoją czarę wolno, rozkoszując się każdym łykiem osobliwego napoju, i gdy opuścił ją, zobaczył, jak pojaśniały twarze przyjaciół, a rozochocony Malec już chciał dolewać.- Nie, nie! - powstrzymał go Drzewobród.- Nie wolno tego pić zbyt dużo.Jednej czary wystarczy ci na długo.Na bardzo długo.- Nieoczekiwanie uśmiechnął się smutno.- Jak wam smakowało? - Przyjaciele wszyscy razem dziękowali Staremu Entowi.- Bardzom rad, bardzo - Drzewobród uśmiechnął się ponownie.-Jeśli chcecie odpocząć, śpijcie, tu u mnie jest cicho i spokojnie.- Nie - powiedział Torin, rzuciwszy okiem na niebo.- Czuję się, jakbym nie wędrował przez ostatni miesiąc! - Może chodźmy do Orthanku od razu, teraz?Drzewobród zgodził się chętnie, posadził hobbita na łokciu swej potężnej ręki i pomaszerowali na północ wzdłuż skraju gór, zielonym korytarzem, pospiesznie otwierającym się przed nimi w Lesie.Starzec szedł powoli, dostosowując swój krok do tempa krasnoludów.Folko zaczął ostrożnie wypytywać go o powód kłótni Lasu z ludźmi Rohanu.- A tam! - machnął ręką ent.- Oni mają swoją drogę, i nie mam im tego za złe.Ale nie pozwolę, żeby ktokolwiek dotykał mojego Lasu! Oni patrzą na drzewa tylko jak na pożywienie dla ognisk i pieców, w najlepszym wypadku jak na materiał do budowy domostw.Oni nie rozumieją, że jest inaczej, i włażą tu ze swoimi toporami, niczym orkowie, których biliśmy podczas Wielkiej Wojny!.A tu ci jeszcze władca Kraju Koni, nie ten, rzecz jasna, nie dobry Theoden - Drzewobród westchnął - postanowił, że będzie władcą nie tylko swoich stepów, ale i gór, i od razu polazł do Isengardu.- On jest człowiekiem, i mimo że jest królem, poddanym Wielkiej Korony Zachodu - w oczach Drzewobroda na mgnienie oka pojawił się słabiutki uśmieszek - nie puściłem ani jego ludzi, ani jego samego.Głupcy, zaczęli robić świństwa mnie i innym entom, próbowali przedostać się do twierdzy niepostrzeżenie!.I teraz ludzie nie zapominają cisnąć pochodnią w krzaki, jeśli nie czują się bezpieczni.Niektórych Huornowie zabili.-W głosie enta pojawiło się szczere współczucie, ale też twardość i pewność.- Tak, niektórych zabiliśmy, i od tej chwili zaczęli się bać Lasu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]