[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wreszcie dotarli do długiego nabrzeża przy basenie portowym.Odstrony morza ciągnęły się tu stanowiska cumownicze dla szalup i małychłodzi, od strony miasta ulokowały się biura przedsiębiorstw żeglugowychoraz składy towarowe.Linnet pewnym krokiem zmierzała przed siebie, ledwie zerknąwszyna rozkołysany las gołych masztów licznych kotwiczących w zatocestatków, aż wreszcie weszła do budynku z kamienia, którego solidnywygląd świadczył o dobrze prosperującym interesie.Podążając za nią, Logan zerknął na mosiężną tabliczkę na ścianie przywejściu. Statki Trevission".Nadal przyswajał tę informację, kiedy wchodził za Linnet przezwahadłowe drewniane drzwi, częściowo przeszklone, gdzie na szybieponownie widniała, wymalowana złotymi literami, nazwa StatkiTrevission", a pod nią logo, statek pod żaglami, zamknięty w plecionymokręgu.Logan przystanął za nią, zastanawiając się, czy jest spokrewnionaz właścicielem - może to jej wuj lub kuzyn? Siedzący przy biurkach pra-cownicy podnieśli wzrok i uśmiechnęli się na jej widok, a dobrze ubranymężczyzna, dyrektor, wnosząc ze stroju i sposobu bycia, spieszył właśniez biura na tyłach, żeby ją powitać.- Panna Trevission.Jakże miło panią widzieć.- Witam, panie Dodds.- Zdejmując rękawiczki, Linnet z uśmiechemskłoniła głowę.- Jak interesy?203- Jak zawsze wyśmienicie, szanowna pani.Aczkolwiek cieszę się, żepani do nas zajrzała.Jest kilka kwestii wymagających pani uwagi.- Oczywiście.Odwróciła się.Dodds przepuścił ją z ukłonem, zerknąl zaciekawionyna Logana i podążył za nią.Kiedy dotarła do eleganckich podwójnych drzwi, Dodds otworzyłprzed nią jedno skrzydło.- Zostawiłem na pani biurku kilka dokumentów.- Odstąpił.- Mamprzynieść resztę?- Tak.- Linnet przystanęła w drzwiach, odwracając się ku niemu.-Proszę też ustalić, czy Esperance" mogłaby wziąć do Plymouth jakiśfracht.Okazało się, że musi zrobić tam szybki wypad, czemu więc niewykorzystać sytuacji?- Oczywiście, proszę pani.Zaraz przyniosę książkę ładunkową.Dodds pospieszył po dokumenty, a Linnet weszła do pokoju.Logan wmilczeniu podążył za nią.Zamknął drzwi i rozejrzał się, wszędzie wokół znajdującpotwierdzenie, że ona, Linnet, istotnie jest właścicielką StatkówTrevission".Centralną część pomieszczenia zajmował długi, prostokątnystół, którego daleki koniec służył Linnet za biurko.Podeszła tam w tejchwili, upuściła rękawiczki na bibularz, usiadła i zaczęła czytaćprzygotowane dla niej dokumenty.Logan odstawił torby i skorzystał z okazji, żeby obejrzeć to miejsce -jej miejsce, jej przestrzeń.Z dwóch wysokich okien, obramowanychaksamitnymi zasłonami, roztaczał się widok na nabrzeże, port i morze, zprawej strony ograniczony przez kamienną bryłę zamku.Pokój zostałurządzony ze smakiem, bogato, ale nie nazbyt ozdobnie, począwszy odzłoconych ram obrazów na ścianach, przez lśniące meble, aż pogranatowy dywan pod wypolerowanym na wysoki połysk stołem ieleganckie klosze wiszących nad nim lamp.204Wzdłuż wyłożonych boazerią ścian stały liczne szafki z wielomaszufladami.Na postumencie przy drzwiach prężyło się całkiem udanepopiersie Nelsona.Z rękami w kieszeniach, Logan rozpoczął niespieszny obchód pokoju,oglądając wiszące nad szafkami obrazy.Większość przedstawiała statkipod żaglami.Jeden podpisano Esperance", co tłumaczyło pewnośćLinnet w kwestii tego, że kapitan owej jednostki z radością spełni jejżyczenie.Oczywiste, że to zrobi, skoro statek stanowił jej własność.Trójmasztowy bark o szlachetnej linii, z ożaglowaniem rejowym na fok- igrotmaszcie oraz gaflowym na bezanmaszcie, na obrazie zdawał się nie-malże frunąć ponad wzburzonym morzem.Logan poświęcił chwilę nauważne obejrzenie malowidła, po czym ruszył dalej.Nieodparcie przyciągał go portret wiszący na zaszczytnym miejscu zakrzesłem Linnet.Akurat gdy Logan przy niej stanął, wzięła pióro,sprawdziła stalówkę, otworzyła kałamarz i zaczęła podpisywać niektóre zprzejrzanych dokumentów.Oto armator przy pracy, pomyślał z przekąsem Logan.Będzie jejzawdzięczał również przeprawę do Plymouth.Przyjrzał się portretowi.Uwieczniony na płótnie mężczyzna spoglądał z góry na pomieszczenie, zlekkim rozbawieniem wykrzywiając usta.W jego zielonych oczach igrałyzawadiackie błyski, włosy miały barwę ciemnego złota.Logan przeczytał wstawiony w dolną część ramy podpis, bezzaskoczenia dowiadując się, że ma przed sobą kapitana ThomasaTrevissiona z Esperance".- Twój ojciec? - mruknął, patrząc na portret.-Tak.Zerknął na Linnet: ciągle pochylała się nad papierami.Odwrócił sięznów ku portretowi, czując, że choć po części odnalazł klucz do zagadki,jaką stanowiła dla niego ona i jej gospodarstwo domowe.Przygarniałasieroty, których ojcowie, marynarze, zaginęli na morzu,205przypuszczalnie podczas służby na statkach Trevissionów.Uświadomił też sobie teraz, że wszystkich związanych z domemmężczyzn, włącznie z Vincentem, Brightem i najmłodszymi, wyróżniałcharakterystyczny marynarski chód.Otworzyły się drzwi i wszedł Dodds, z nosem utkwionym w księdze.- W kwestii pilnego frachtu dla Esperance", pan Cummins maładunek, za którego dostarczenie do Plymouth przed BożymNarodzeniem byłby gotów, jak sądzę, zapłacić ekstra.- Dokładnie o coś takiego mi chodzi - odparła Linnet, podnosząc nańwzrok.- Proszę wysiać panu Cumminsowi wiadomość, że jeśliodpowiada mu nasza cena i zdoła na czas dostarczyć ładunek na statek,wezmiemy go.Może pan też rozpuścić wieści: aż do początku porannegoodpływu przyjmujemy wszelkie mniejsze partie towaru z przeznaczeniemdo Plymouth.Niech rozmawiają bezpośrednio z Griffithsem.- Oczywiście, proszę pani.- Dodds zauważył podpisane przez niądokumenty i uśmiechnął się.- Doskonale.Zostały jeszcze te trzyzapytania.- Podał jej plik kartek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]