[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bynajmniej nie odludka.Bardzo lubi brać udział w ucztach i przyjęciach.Uwielbia arenę i teatr.Uczęszcza do łaźni.Ba! Nawet jest stałym gościem – przysięgam, ma sześćdziesiąt pięć lat! – pobliskiego domu publicznego.Jego życie to przyjemności.Nie pracuje, wycofał się z zawodu.Och, pieniędzy ma pod dostatkiem.Posiada dochodowe posiadłości na wsi, lecz nie poświęca im w ogóle czasu.Dawno już pozostawił zarządzanie nimi komuś młodszemu.– Mnie? – zapytałem.Cycero lekko się uśmiechnął.Jak każdy orator, nie cierpiał, by mu przerywano, ale pytanie świadczyło przynajmniej, że go słucham.– Tak – odrzekł.– Mówiąc hipotetycznie.Tobie.Swemu hipotetycznemu synowi.Sam zaś poświęca cały swój czas przyjemnościom.W pogoni za nimi przemierza ulice Rzymu o wszelkich porach dnia i nocy, w towarzystwie tylko swych niewolników.– Nie ma eskorty?– Praktycznie nie ma.Chodzi z dwoma niewolnikami, bardziej dla wygody niż dla obrony.– Są uzbrojeni?– Prawdopodobnie nie.– Mój hipotetyczny ojciec szuka guza.Cycero skinął głową.– Istotnie.Porządni obywatele raczej nie powinni włóczyć się nocami po ulicach naszego miasta bez zbrojnej eskorty.Zwłaszcza starsi, do tego wyglądający na ludzi zamożnych.Głupota! Dzień w dzień tak szafować swym życiem.stary z niego głupiec! Prędzej czy później spotka go kiepski koniec, pomyślisz.A jednak rok za rokiem postępuje tak skandalicznie i nic się nie dzieje.Zaczynasz myśleć, że musi nad nim czuwać jakiś niewidzialny demon czy duch, bo nigdy nie trafia mu się nic złego.Ani razu go nie obrabowano.Ani razu nawet mu nie grożono.Najgorsze, co może go spotkać, to że zaczepi go jakiś żebrak, pijak czy włócząca się po nocy dziwka – a z takimi łatwo sobie poradzić za pomocą rzuconej monety albo słówka szepniętego niewolnikom.Nie, wydaje się, że czas nie współpracuje z tobą.Pozostawiony własnemu losowi starzec może żyć bez końca.– A to byłoby takie złe? Chyba zaczynam go lubić.Cycero uniósł brew.– Wprost przeciwnie, nienawidzisz go.Nieważne dlaczego.Przez chwilę po prostu przyjmij, że z jakiejkolwiek przyczyny chcesz jego śmierci.Desperacko.– Czas nadal wygląda na najlepsze rozwiązanie.Sześćdziesiąt pięć, mówisz.Jak z jego zdrowiem?– Doskonałe.Prawdopodobnie jest zdrowszy od ciebie.Dlaczego nie? Wszyscy wokół mówią, jak się zapracowujesz, zarządzając majątkiem, dbając o rodzinę.wprost wpędzasz się do grobu.A starszy pan nie ma na głowie choćby jednej troski oprócz używania życia.Rano odpoczywa.Po południu planuje wieczór.Wieczorem napycha brzuch wykwintnymi specjałami, pije ponad miarę, hula z mężczyznami o połowę młodszymi od siebie.Następnego ranka dochodzi do siebie w łaźni i zaczyna od początku.Jak z jego zdrowiem? Powiedziałem ci, że jest stałym gościem miejscowego burdelu.– Znane są przypadki, że jedzenie i picie zabiły człowieka – spróbowałem z tej beczki.– Mówią też, że niejedno stare serce przestało bić w łożu młodej dziewczyny.– Nie.– Cycero pokręcił głową.– To za mało, zbyt niepewne.Nienawidzisz go, nie rozumiesz? Może się go boisz.Z rosnącą niecierpliwością czekasz jego śmierci.– Polityka? – spytałem.Cycero na chwilę przestał krążyć po pokoju, uśmiechnął się, po czym ruszył znowu.– Polityka – powtórzył.– Tak, w tych czasach w Rzymie polityka może z pewnością zabić człowieka szybciej i pewniej niż hulaszcze życie, objęcia kurtyzany, a nawet nocna przechadzka po Suburze.– Rozłożył szeroko ręce w oratorskim geście rozpaczy.– Niestety, stary jest jednym z tych godnych podziwu stworzeń, które potrafią przejść przez życie bez żadnych poglądów politycznych.– W Rzymie? – zdumiałem się.– Obywatel i właściciel ziemski? Niemożliwe!– Powiedzmy więc, że jest jednym z tych ludzi jak króliki: czarujących, pustych, nieszkodliwych.Nigdy na siebie nie zwracają uwagi i nikogo nie obrażają.Niewarci fatygi polowania, dopóki trafia się większa zwierzyna.Otoczeni zewsząd polityką jak gąszczem pokrzyw, potrafią jednak prześliznąć się przez jej labirynt bez zadraśnięcia.– Wygląda na spryciarza.Lubię go coraz bardziej.Cycero zmarszczył czoło.– Nie ma to nic wspólnego ze sprytem.Stary nie ma żadnej strategii poza prześlizgiwaniem się przez życie przy najmniejszych możliwych niewygodach.Ma szczęście, to wszystko.Nic do niego nie dociera.Italscy sprzymierzeńcy podnoszą bunt przeciw Rzymowi? Pochodzi z Amerii, miasteczka, które czeka do ostatniej chwili z przyłączeniem się do rewolty, za to pierwsze zbiera owoce pojednania.Tak właśnie został obywatelem.Wojna domowa pomiędzy Mariuszem i Sullą, a potem Sullą i Cynną? Stary waha się w swej lojalności – realista i oportunista jak teraz większość Rzymian – i wychodzi z tego jak delikatna dziewica, przeprawiająca się przez strumień, skacząc z kamienia na kamień, nie zamoczywszy nawet sandała.Tylko ludzie bez poglądów są dzisiaj bezpieczni.Królik, powiadam.Jeśli będziesz polegał na polityce, że go zabije, dożyje stu lat.– Z pewnością nie może być aż tak nijaki, jak mówisz.Każdy dzisiaj ryzykuje choćby przez to, że żyje.Mówisz, że to właściciel ziemski z interesami w Rzymie.Musi być klientem jakiejś wpływowej rodziny.Kto jest jego protektorem?Cycero roześmiał się.– Nawet tu wybiera na sprzymierzeńców najmniej rzucającą się w oczy i najbezpieczniejszą rodzinę – Metellusów.Szwagrów Sulli, przynajmniej do czasu, kiedy Sulla rozwiódł się ze swą czwartą żoną.I to nie kogokolwiek z nich, ale najstarszą, najbardziej bezwładną i niezmiernie godną szacunku spośród rodowych gałęzi.W ten czy inny sposób wkradł się w łaski Cecylii Metelli.Znasz ją?Potrząsnąłem przecząco głową.– To poznasz – powiedział tajemniczo.– Nie.Polityka nie zabije dla ciebie tego człowieka.Sulla może zapełnić Forum Romanum głowami na tykach, Pole Marsowe może zamienić się w czarę krwi przelewającą się do Tybru – a ty nadal będziesz widywał starego, jak łazęguje po nocach w najgorszych dzielnicach miasta, obżarty po kolacji u Cecylii, wesoło zmierzając do najbliższego burdelu.Cycero raptownie usiadł.Maszyna wymagała, jak się zdaje, okresowego odpoczynku, ale chrapliwe narzędzie pracowało dalej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]