[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pieniądze, które zainwestowałem w waszym imieniu, przyniosły spore zyski.Pora je wykorzystać.– Jak duże zyski?– Z nawiązką wystarczające, by.– Jak duże?– Hmm, właściwie nie liczyłem.– Około szczytu – wtrącił Bugg.– Zbłąkany, błogosław! – Shand wbiła spojrzenie w Tehola.– Ale ja nie widziałam, żebyś cokolwiek robił!– Gdybyś widziała, to by znaczyło, że nie zachowałem należytej ostrożności.Lepiej zacznijmy tylko od nazwisk, które już wymieniłem.Na następną listę czas przyjdzie później.A teraz, mam na dzisiejszą noc umówione spotkania.– Jakie spotkania?– Och, takie i owakie.A teraz proszę, błagam.nie wpadajcie tu więcej przez frontowe drzwi.Prędzej czy później ktoś z pewnością to zauważy, a to może spowodować kłopoty.– Co wy właściwie jedliście? – zapytała nagle Rissarh, marszcząc nos.– To i owo – odparł Bugg.– Wracajmy do domu – powiedziała Shand do towarzyszek.– Może zjawi się Ublala.– Jestem pewien, że się zjawi – odparł Tehol, odprowadzając z uśmiechem trzy kobiety do drzwi.– A teraz idźcie się trochę przespać, bo czeka was mnóstwo roboty.Hejun zerknęła nań przez ramię.– „Transport Oliwek”, Horul jak?Shand wyciągnęła towarzyszkę na ulicę.Tehol zasunął kotarę, nie przestając się uśmiechać.Gdy się upewnił, że nic już nie widać, odwrócił się nagle.– Poszło nieźle.– Rissarh miała nóż – poinformował go Bugg – schowany w rękawie.– Naprawdę? W rękawie?– Tak, panie.Tehol podszedł do drabiny.– Mam nadzieję, że ty też masz jakieś noże na podorędziu.– Nie mam noży.Tehol zatrzymał się, opierając dłoń na najbliższym szczeblu.– Co takiego? Gdzie się podziała cała nasza broń?– Nie mamy żadnej broni, panie.– Żadnej? A czy kiedyś ją mieliśmy?– Nigdy.Parę drewnianych łyżek.– A czy umiesz się nimi posługiwać?– Bardzo biegle.– W takim razie wszystko w porządku.Idziesz?– Za chwilę, panie.– Dobra, i pamiętaj, że masz posprzątać.Okropny tu bałagan.– Gdybym tylko znalazł czas.* * *Ublala Pung leżał na dachu, twarzą do dołu, tuż obok łóżka.– Coś się stało, Ublala? – zapytał Tehol, podchodząc bliżej.– Nic – odpowiedział mężczyzna stłumionym głosem.– A co tu właściwie robisz?– Nic.– Posłuchaj, będziemy mieli gościa, który chciałby się z tobą zobaczyć.– To świetnie.– Może warto, żebyś się postarał wywrzeć na niej dobre wrażenie.– W porządku.– Ale to może się okazać dość trudne, jeśli będziesz tak leżał, Ublala.Przyznaję, że kiedy wszedłem na dach, pomyślałem, że nie żyjesz.– Przerwał, by się zastanowić.Po chwili się rozpromienił.– To mogłoby nie być takie złe wyjście.Z boku rozległo się szuranie.Z cieni wyszła Shurq Elalle.– To on?– Przyszłaś za wcześnie – zauważył Tehol.– Naprawdę? Och.Czekasz, aż nekromanta przyjdzie go ożywić, czy co?– Gdyby nie żył, tak właśnie bym zrobił.Ublala, wstawaj, jeśli łaska.Chciałbym cię przedstawić Shurq Elalle.– Czy to ta martwa złodziejka? – zapytał Ublala, nie ruszając się z miejsca.– Ta, która się utopiła?– Już coś ci się we mnie nie podoba – skomentowała Shurq z przygnębieniem w głosie.– Jeszcze do tego nie doszliśmy – odezwał się Tehol.– Ublala, wstawaj.Shurq ma potrzeby.Ty potrafisz je zaspokoić.W zamian za to Shand, Rissarh i Hejun zostawią cię w spokoju.– A czemu miałyby to zrobić? – zapytał Ublala.– Dlatego że Shurq im każe.– Naprawdę? – zapytała kobieta.– Posłuchajcie – rzucił poirytowany Tehol – żadne z was nie chce okazać dobrej woli.Wstawaj, Ublala.– To nie będzie konieczne – wtrąciła Shurq.– Wystarczy, jak przewrócisz go na plecy.– Och, to świetne.Wulgarne, ale świetne.– Tehol przykucnął obok Ublali, wsunął dłonie pod jego wielkie ciało i spróbował go dźwignąć.Nogi pośliznęły mu się na dachu.Tehol chrząknął, nabrał powietrza, dźwignął po raz drugi, a potem trzeci, lecz nadal bez rezultatu.– Przestań – ostrzegła go Shurq dziwnie brzmiącym głosem.– Bo zaraz mnie rozśmieszysz.A gdybym się w tej chwili roześmiała, to byłoby bardzo kosztowne.Leżący na plecach Ublali Tehol podniósł wzrok.– Kosztowne?– Mówię o tych wszystkich przyprawach, oczywiście.Powiedz mi, Ublala, co widziałeś, kiedy szedłeś po dnie tego kanału?– Błoto.– I co jeszcze?– Śmieci.– I co jeszcze? Po czym szedłeś?– Ciała.Kości.Krewetki, kraby.Stare sieci.Potłuczone garnki, meble.– Meble? – zainteresował się Tehol.– Nadające się do użytku?– Hmm, widziałem krzesło, ale na nim nie siadałem.– Ciała – powtórzyła Shurq.– Tak.Mnóstwo ciał.Jaką głębokość miał pierwotnie kanał?Na dach wyszedł Bugg.Tehol, usłyszawszy to pytanie, spojrzał na niego.– I co ty na to? Na pewno to wiesz.W końcu jesteś inżynierem i tak dalej.– Ale ja tylko udaję inżyniera – stwierdził sługa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]