[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zalaną krwią ziemię dziedzińców ze-skrobano łopatami i ogrodnicy wynieśli całe jej kosze.Trzeba było następnie oczyścićdziedziniec ofiarny tam syn Eumajosa i jego pomocnicy uderzeniami maczug poza-bijali służbę zalotników, bojąc się, że uciekną i podniosą alarm.Nic tak nie użyznia jakkrew nigdy nie marnujemy zmywek z ołtarza ofiarnego a drzewa granatu i pigwy,które owego dnia wypiły całe wiadra ciemnoczerwonego płynu, wyraziły swe uznaniepo trzech miesiącach obfitym plonem owoców.149Klitoneos nie mógł podjąć się zarżnięcia służebnych.Ponieważ był jak dotąd nie-winny, zachował naturalną cześć wobec ciała kobiecego, a nasze dziewczęta były bardzoładne.Prócz tego z kilkoma z nich był na żartobliwej stopie. Zabij je za mnie, Ajtonie! błagał. Królowa tobie kazała to zrobić. Nie śmiem nie posłuchać matki, ale także nie mogę przelać krwi kobiet. No, to powieś je i powiedz, że uważałeś śmierć od miecza za nazbyt dla nich za-szczytną. Wolę przytoczyć na usprawiedliwienie swój stłuczony przegub ręki, który unie-możliwia mi obracanie mieczem.Klitoneos skrępował dziewczęta, wyprowadził je na zewnętrzny dziedziniec, za-wiązał pętlę na końcu okrętowej liny i zmuszał wszystkie po kolei, żeby wkładały w niągłowy.Drugi koniec liny, natarty słoniną, przerzucił przez szczyt dachu sklepionej kom-naty ojca.Na znak Klitoneosa Eumajos, Filojtios i ich towarzysze mocno napinali linęryjąc piętami piasek, aż ofiara wolno unosiła się nad ziemię.Gdy twarz jej czerniała,spuszczano ją i następną poddawano temu samemu losowi.Brakło mi ciekawości i okrucieństwa, by się przypatrywać tej scenie, ale widziałamKlitoneosa, jak wychodził z ogrodu, gdzie właśnie zwymiotował cały obiad.Wciąż jesz-cze miał pobladłą twarz i mdliło go. Kopały nogami wyszeptał ale niedługo. yle się czujesz? Nie, gdy przechodziłem przez dziedziniec biesiadny, dostałem mdłości od opa-rów siarki.Dałam mu napić się wzmacniającego wina przyprawionego miętą, trochę suchegochleba do pożucia i po porządnym umyciu się i zmianie chitonu poczuł się lepiej.Niebawem pokazał się Ajton wyświeżony po kąpieli, ubrany w ślubny strój, niby nie-śmiertelny bóg.Był na powrót naturalny i wziął mnie z czułością pod ramię. Poradzmy się królowej poddał myśl przed dalszym prowadzeniem wojny.Ona będzie wiedziała, co teraz robić.Widząc nas matka uśmiechnęła się radośnie: No, dzieci powiedziała teraz, kiedy już duchy rodziny napiły się dość krwi,możemy dokończyć wesela.Widzę, że oboje jesteście odpowiednio ubrani, a nie mo-żemy się narażać na złość Afrodyty ani drwić z opinii publicznej zaniedbując muzykęi tańce.Sprowadzcie więc Femiosa i każcie nastroić formingę, a wszyscy niech będąw świątecznym odzieniu.Klitoneos zaprotestował: Nie, nie, mamo.Wieść o masakrze na pewno już dotarła do miasta i zaraz bę-dziemy musieli stoczyć jeszcze jedną bitwę.150Ale Eumajos wystawił straż przy drodze i za sadem, aby nie wpuścić ani nie wypu-ścić nikogo z pałacu; nawet Teoklimenos został zatrzymany.Wykonaliśmy nasz weselny taniec, mężczyzni razem z kobietami, na dziedzińcuofiarnym bardzo kontenci, że jest on znowu nasz.Eurymeduza i Prokne grały na flet-niach, a Femios brząkał na formindze, jak tylko mógł najgłośniej, aż dzwięki Hymenajosdotarły na plac targowy i do doków. Aha! zauważył łatacz żagli do naprawiaczasieci założymy się, że w końcu poślubiła Antinoosa? Mówią, że on przyniósł najlep-szy dar, a księżniczka Nauzykaa myśli tylko o bogactwach, tak jak jej ojciec.Gdy taniec się skończył i pokrzepiliśmy się winem i ciastem, Klitoneos jeszcze usil-niej zaprotestował: Krewni i przyjaciele, jeśli tu zostaniemy, będziemy musieli stawić czoła oblęże-niu.Nie zwodzmy samych siebie, walczyliśmy dziś zaskoczeniem i bogowie nas wspie-rali.Ale nie można polegać na ich ciągłej przychylności, nie da się też obronić pałacuw tuzin osób przeciw całej gwardii miejskiej.Prędko podpalą strzałami ognistymigłówny budynek i wykurzą nas.Póki jest jeszcze czas, uciekajmy na Eumajosową farmę,gdzie możemy ich odpierać, póki król nie przybędzie nam z pomocą. Ja się stąd nie ruszę powiedziała moja matka ostro zabraniam komukol-wiek mnie opuścić.Postępowaliśmy, jak przystoi, od chwili wyjazdu króla i nie potrze-bujemy usprawiedliwiać się przed naszymi wrogami za to, co zaszło.Medonie, leć domiasta i zwołaj Radę, powiedz, że książę Klitoneos ma pilną wiadomość do przekaza-nia i idzie w ślad za tobą.Klitoneosie, udaj się z Ajtonem do świątyni Posejdona i pozwól Medonowi, niechprzemówi za ciebie.Ma on obwieścić krótko, że ponieważ Rada nie podjęła akcji, mu-siałeś sam wyrzucić z pałacu zalotników swojej siostry i że bardzo wielu z nich doznałociężkich obrażeń, a niektórzy są zabici, włącznie z nowym regentem, którego Rada wy-znaczyła.Niechaj też doda, że twój kuzyn Ajton Kreteńczyk, obecnie twój szwagier, zja-wił się niespodziewanie i udzielił ci zbrojnej pomocy.Pomyślą, że Ajton przybył z roz-kazu twego ojca, na czele kreteńskich najemników.Jeżeli są tacy tchórzliwi, jak przy-puszczam, potraktują cię z nieposzlakowaną grzecznością.Wówczas Medon może ichpoprosić, by dopomnieli się o swoich zabitych, nie wspominając jednak, że nikt nie po-został przy życiu.Posłuchano jej.Przemówienie Medona zatrwożyło i zdumiało wszystkich radnychoprócz Halitersesa, który spytał: Panowie, czy nie ostrzegałem was? Ajton i Kli-toneos wrócili nie nagabywani do pałacu.Jednakże zaledwie wyszli, Eupejtes, ojciecAntinoosa, głosował za tym, żeby gwardia miejska natychmiast się uzbroiła i stanęław szyku; on sam ich powiedzie przeciwko kreteńskim najezdzcom
[ Pobierz całość w formacie PDF ]