[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie zamierzała rozgniewać dzisiaj jeszcze jednego mistrza.Na podwórzu uwijało się mnóstwo ludzi.Zamiatali, szorowali, grabili i wykonywali różne inne wymagające fizycznego wysiłku prace, aby utrzymać siedzibę Cechu w czystości i porządku.Widziała rzucane jej ukradkowe spojrzenia, ale udawała obojętność.Drzwi domostwa były nie domknięte.Menolly słyszała wyraźnie podniesione głosy dobiegające z wewnątrz.- Ona jest uczniem - krzyczała Pona szorstkim, gderliwym głosem - on powiedział wyraźnie, że jest uczniem.Nie należy do nas.My nie jesteśmy uczennicami! Ona nam nie dorównuje godnością.Nie jest jedną z nas! Niech się wynosi tam, gdzie jej miejsce.Do innych uczniów! - Pona mówiła ze złością, nienawistnie.Menolly drżąc cofnęła się od drzwi.Przywarła płasko do ściany pragnąc być jak najdalej od tego miejsca.Piękna zaświergotała pytająco do ucha swej pani, a potem musnęła łebkiem jej policzek.Menolly wciągnęła w nozdrza słodki, perfumowany zapach maści.Wiedziała jedno, za nic na świecie nie wejdzie tam po flet.Ale co będzie, jeśli stawi się bez niego u mistrza Jerinta? Nie mogła teraz wejść do środka.Stadko jaszczurek kręciło się w powietrzu nie mogąc opaść tam gdzie zwykle, z powodu zamkniętych okiennic jej pokoju.A teraz jeszcze, na domiar wszystkiego, chciano ją tego pokoju pozbawić.Pragnęła z całej duszy, aby dało się stopić dziewięć jaszczurek w jednego smoka i przenieść się pomiędzy, do spokojnej jaskini przy Smoczych Skałach.Tam było jej miejsce.Sama je zdobyła i zagospodarowała.Tylko ona! A co czekało ją w siedzibie Cechu?Nazywano ją uczennicą, ale i uczniowie ją odrzucali.Nie było co do tego cienia wątpliwości.Ranly uzmysłowił jej to przy stole w jadalni.A mistrz Morshal nie chciał, aby “pretendowała" do tytułu harfiarza.Mistrz Domick mimo swej gotowości przekazywania jej wiedzy myślał podobnie.Podobała mu się jej gra, widział nie zabliźnioną ranę na jej ręce, ale i tak jej nie chciał.Wiedziała o tym.A do tego, grała dużo lepiej niż wszystkie dziewczęta razem wzięte.Ta myśl nie wynikała z fałszywej skromności.Jeśli miała się tu przydać jedynie po to, aby nauczyć kogoś udawać żeglarza czy przewracać w piasku jaja ognistych jaszczurów, to mógł to równie dobrze robić kto inny.Zraziła do siebie więcej ludzi niż zyskała przyjaciół, a ci nieliczni życzliwi więcej mieli serca dla jaszczurek niż dla niej.Przemknęło jej przez myśl pytanie, jak przyjęto by ją, gdyby nie sprowadziła ze sobą dziewięciu gadów i ich jaj.Mistrz Harfiarz nie miałby wówczas pieśni o jaszczurkach ognistych do poprawiania.I jeszcze przeprosił ją za te poprawki.Mistrz Harfiarz Pernu przeprosił ją, Menolly znad Zatoki Półkola za to, że wniósł poprawki do jej pieśni.Takich pieśni potrzebował; tak powiedział.Menolly zaczerpnęła tchu i powoli wypuściła powietrze.W siedzibie Cechu Harfiarzy wolno jej było grać i to się liczyło! Może nie było dziewczyn harfiarzy, ale nikt nigdy nie twierdził, że dziewczyna nie może być pieśniarką-rzemieślniczką i że to nie rokowało niezłej przyszłości.Nie myśl o tym teraz, Menolly - dziewczyna wyrzucała sobie w duchu.Pomyśl, co zrobisz, gdy zjawisz się przed mistrzem Jerintem bez fletu.Wydawał się wiecznie zatopiony w myślach, ale Menolly podejrzewała, że to tylko pozory.Flet leżał na bieliźniarce w jej pokoju i żadna siła, nawet posłuszeństwo i miłość wobec Mistrza Harfiarzy nie były w stanie zmusić jej, aby po niego poszła, teraz gdy dziewczęta tak gorąco dyskutowały na jej temat.Piękna zerwała się z jej ramienia zwołując inne jaszczurki ogniste.Zebrały się w powietrzu nad jej głową i odfrunęły niespodziewanie.Menolly odepchnęła się od ściany domostwa i ruszyła w drogę powrotną.Wymyśli coś, aby usprawiedliwić się przed mistrzem Jerintem.Jaszczurki pojawiły się tak niespodziewanie, jak przedtem zniknęły.Ich przenikliwe piski zmusiły ją, aby podniosła głowę.Leciały ciasno obok siebie.Na ułamek sekundy zawisły nieruchomo, a potem rozdzieliły się.Coś spadło.Odruchowo wyciągnęła ręce chwytając w dłonie flet.- Och, kochane, nie wiedziałam, że potraficie to zrobić!Przycisnęła instrument do piersi nie zwracając uwagi na kłucie w dłoni.Gdyby nie zesztywniałe stopy zatańczyłaby z radości.Uniknie teraz kłopotu.Okazało się też, że jej podopieczni przejawiają zdolności, jakich się po nich nie spodziewała.Jakie mądre okazały się udając się do jej pokoju i przynosząc instrument! Nikt nigdy nie ośmieli się twierdzić w jej obecności, że to tylko zwierzątka-zabawki, które na nic się nie zdają i co najwyżej wpędzają właściciela w tarapaty!“Najgorsza burza wyrzuca jednak na brzeg trochę drewna", zwykła mawiać jej matka, głównie wtedy, gdy chciała pocieszyć bezczynnego w czasie sztormu ojca.No cóż, gdyby jej tak nie zależało na flecie, gdyby dziewczęta nie były takie paskudne, nigdy nie odkryłaby, jak wspaniałą inteligencją odznaczają się jaszczurki!Z lżejszym sercem wkroczyła do pracowni mistrza Jerinta.Było tam pusto.W wielkim pomieszczeniu pracował jedynie, schylony nad imadłem przymocowanym do zagraconego warsztatu, mistrz Jerint.Z ogromną starannością naklejał drewniane listwy na ramię harfy.Czekała cierpliwie, aż w końcu znudzona westchnęła.- Tak? Och, dziewczyno! A gdzieżeś ty się podziewała tak długo? Czekałaś, jak widzę.Przyniosłaś flet? - wyciągnął rękę i Menolly położyła na jego dłoni instrument.Skupienie, z jakim mistrz badał podany przedmiot, lekko zbiło Menolly z tropu.Ważył flet na dłoni, oglądał uważnie łączenia kawałków trzciny wykonane przy pomocy plecionki z morskich wodorostów, gmerał dłutem w ustniku i otworach na palce.Mrucząc coś pod nosem zaniósł instrument do okna i przyglądał mu się w jasnym świetle popołudniowego słońca.Pytając wzrokiem o pozwolenie ułożył odpowiednio długie palce i zaczął dmuchać.Brwi wygięły mu się łukowato, gdy rozległ się czysty, jasny dźwięk
[ Pobierz całość w formacie PDF ]