[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na szczęście w pobliżu byli inni strażnicy, którzy podbiegli szybko na pomoc.Błyskawicznie zaprowadzono porządek.Tłum odsunął się do tyłu.Adam spojrzał na manifestantów.— Odejdźcie! — krzyknął.— Słyszeliście słowa Sama.On wstydzi się za was.— Idź do diabła! — odkrzyknął brodaty przywódca.Dwaj strażnicy chwycili Adama pod ramiona i odciągnęli go, zanim demonstranci ponownie zaczęli się awanturować.Ruszyli szybko w kierunku głównej bramy, roztrącając dziennikarzy i kamerzystów.Przebiegli pędem przez bramę, mijając kolejny rząd strażników, kolejny tłum dziennikarzy i wreszcie dotarli do samochodu Adama.— Niech pan nie przychodzi tu więcej, dobrze? — poprosił jeden ze strażników.W biurze McAllistera było więcej przecieków niż w starej toalecie.Wczesnym popołudniem, we wtorek, najbardziej sensacyjna plotka w Jackson głosiła, że gubernator poważnie rozważa możliwość zastosowania prawa łaski wobec Sama Cayhalla.Plotka rozprzestrzeniła się błyskawicznie i wkrótce dziennikarze i gapie powtarzali ją z głębokim przekonaniem.Po godzinie była już niemal niepodważalnym faktem.Mona Stark spotkała się z dziennikarzami w sali konferencyjnej i obiecała, że za godzinę gubernator odczyta oświadczenie.Dodała, że sądy nie skończyły jeszcze badać sprawy.Tak, McAllister zdawał sobie sprawę z istniejących nacisków.Rozdział 48Piątemu Obwodowi wystarczyły trzy godziny na odrzucenie wszystkich wniosków i próśb Sama Cayhalla.O trzeciej odbyła się krótka konferencja telefoniczna.Hez Kerry i Garner Goodman popędzili z budynku władz federalnych do biura Roxburgha.Prokurator stanowy miał nowoczesny system telefoniczny, przez który mogli jednocześnie rozmawiać on, Goodman, Kerry, Adam i Lucas Mann w Parchman, sędzia Robichaux w Lakę Charles, sędzina Judy w Nowym Orleanie i sędzia McNeely w Amarillo, w Teksasie.Troje sędziów wysłuchało argumentów Adama i Roxburgha i konferencję zakończono.O czwartej urzędnik sądowy zadzwonił z informacją o odrzuceniu wniosku, a wkrótce potem nadeszły faksy.Kerry i Goodman szybko przefaksowali apelację do Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych.Więzień przechodził właśnie ostatnie badanie lekarskie, kiedy Adam skończył krótką rozmowę z urzędnikiem Piątego Obwodu.Powoli odłożył słuchawkę.Skazaniec patrzył krzywo na młodego, przestraszonego lekarza, który mierzył mu ciśnienie.Packer i Maleńki, poproszeni przez lekarza, stali obok.W pokoiku było tłoczno.— Piąty Obwód właśnie odrzucił nasz wniosek — powiedział adwokat ponuro.— Jesteśmy w drodze do Sądu Najwyższego.— To niezupełnie Ziemia Obiecana — rzekł Sam nie spuszczając wzroku z lekarza.— Jestem dobrej myśli — odparł bez przekonania Adam na użytek Packera.Lekarz szybko schował aparat do torby.— Skończyłem — powiedział kierując się w stronę drzwi.— A więc jestem wystarczająco zdrowy, żeby umrzeć? — zapytał więzień.Lekarz otworzył drzwi i wyszedł, a za nim opuścili pokoik Packer i Maleńki.Sam wstał, rozprostował ramiona i zaczął spacerować wolno po pokoju.Buty ślizgały się nieco po podłodze, zaburzając rytm jego kroków.— Jesteś zdenerwowany? — zapytał z nieprzyjemnym uśmiechem.— Oczywiście.A ty, zdaje się, nie.— Umieranie nie może być gorsze od czekania.Do diabła, jestem gotów.Chciałbym, żeby się to już skończyło.Adam już zaczynał jakieś banalne zdanie na temat sporych szans w Sądzie Najwyższym, nie miał jednak ochoty usłyszeć ciętej odpowiedzi.Sam chodził i palił i nie był w nastroju do pogawędek.Adam, jak zwykle, usiadł więc przy telefonie.Zadzwonił do Goodmana i Kerry’ego, ale obie rozmowy były krótkie.Nie mieli sobie zbyt wiele do powiedzenia, a z wcześniejszego optymizmu nic nie pozostało.Pułkownik Nugent stanął na werandzie Punktu Informacyjnego i poprosił o ciszę.Na trawniku przed nim zebrała się mała armia dziennikarzy i reporterów czekających z niecierpliwością na rozpoczęcie loterii.Na stole obok Nugenta stało aluminiowe wiadro.Każdy przedstawiciel prasy nosił na piersi pomarańczowy znaczek z numerem wydawany przez władze więzienia zamiast przepustki.Panowała absolutna cisza.— Zgodnie z przepisami więziennymi dziennikarzom przysługuje osiem miejsc — oznajmił Nugent wolno i donośnie.Czuł, że wszystkie oczy skierowane są na niego.— Jedno miejsce przydzielone zostaje Associated Press, jedno UPI i jedno Missisipi Network.Zostaje nam więc pięć miejsc do rozlosowania.Wyciągnę pięć numerków z tego wiadra i jeśli będą odpowiadały numerom waszych przepustek, to macie szczęście.Jakieś pytania?Kilkudziesięciu dziennikarzy nie miało nagle żadnych pytań.Wielu spojrzało na swoje znaczki, żeby sprawdzić, jaki mają numer.Zapanowało podniecenie.Nugent dramatycznym gestem sięgnął do wiadra i wyciągnął kawałek papieru.— Numer cztery, osiem, cztery, trzy — ogłosił z wprawą zawodowego krupiera bingo.— Tutaj! — zawołał podekscytowany młody mężczyzna, szarpiąc swój szczęśliwy znaczek.— Pańskie nazwisko?! — krzyknął oficer.— Edwin King, „Arkansas Gazette”.Asystent Nugenta zapisał nazwisko i nazwę gazety.Wszyscy spojrzeli z zazdrością na redaktora Kinga.Pułkownik szybko wylosował pozostałe cztery numery i zakończył zabawę.Kiedy wywołano ostatniego zwycięzcę, przez tłum przebiegła fala rozpaczy.Przegrani byli niepocieszeni.— Dokładnie o jedenastej podjadą tutaj dwie furgonetki.— Nugent wskazał główną alejkę.— Ośmiu wyznaczonych dziennikarzy musi czekać w gotowości.Zostaną zawiezieni do Sekcji Maksymalnego Bezpieczeństwa, gdzie odbędzie się egzekucja.Kamery i urządzenia nagrywające są zabronione.Zostaniecie przeszukani po przybyciu na miejsce.Około dwunastej piętnaście ponownie wsiądziecie do furgonetek i wrócicie tutaj.Konferencja prasowa odbędzie w budynku administracyjnym, w głównej sali, która dla waszej wygody będzie otwarta od godziny dwudziestej pierwszej.Jakieś pytania?— De osób ma obserwować egzekucję? — zapytał ktoś.— W pomieszczeniu dla świadków będzie trzynaście lub czternaście osób.W Sali Komory będę ja, kapelan, lekarz, kat stanowy, prawnik więzienny i dwóch strażników.— Czy krewni ofiar również będą na miejscu?— Tak.Pan Elliott Kramer, dziadek chłopców, ma obserwować egzekucję.— A gubernator?— Zgodnie z prawem gubernator ma prawo do dwóch miejsc w pomieszczeniu dla świadków.Jedno zostało oddane panu Kramerowi.Nie wiem, czy gubernator zamierza przybyć.— A rodzina pana Cayhalla?— Nie.Żaden z jego krewnych nie będzie obserwował egzekucji.Nugent otworzył puszkę Pandory.Pytania padały ze wszystkich stron, a on miał wiele do zrobienia.— Koniec pytań.Dziękuję wszystkim — ogłosił i zszedł z werandy.Na kilka minut przed szóstą Donnie Cayhall przyjechał złożyć Samowi ostatnią wizytę.Zaprowadzono go do biura wejściowego, gdzie znalazł swojego dobrze ubranego brata gawędzącego żartobliwie z Adamem Hallem.Sam przedstawił sobie obu mężczyzn.Adam starannie unikał dotąd brata Sama.Donnie, jak się okazało, był jednak mężczyzną czystym, schludnym, dobrze wychowanym i starannie ubranym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]