[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiele pokazywanych dziśprzedmiotów podarowała dyktatorowi Kleopatra, chcąc w ten sposób wyrazić jemu iRzymowi wdzięczność za opowiedzenie się po jej stronie.Najbardziej rzucał się w oczywysoki czarny obelisk pokryty rzezbionymi hieroglifami i ozdobiony złotymi reliefami wkształcie kwiatów lotosu.Nie zabrakło brązowych posągów egipskich bóstw, w tyminkarnacji Nilu: starca otoczonego przez rzeczne nimfy i z wodnymi stworzeniami w długiejbrodzie, a także całej plejady wspaniałych sfinksów wykutych w granicie i marmurze.Wozy,na których spoczywały te masywne rzezby, ciągnięte były nie przez zwierzęta, leczegzotycznej urody niewolników, jakich można znalezć tylko na gwarnych i rojnych rynkachAleksandrii, sprowadzanych z odległych afrykańskich krain: Nubii, Arabii czy Etiopii.Widokich czarnych, lśniących ciał wzbudzał nie mniej komentarzy i zachwytów niż skarby, którewiezli.Największy jednak podziw wywołało pojawienie się ostatniego, najdłuższegoludzkiego zaprzęgu, który mozolnie ciągnął wyraznie większego od innych sfinksa.Dopieropo chwili się zorientowałem, że to złudzenie optyczne: nie sfinks był wyższy, tylkoniewolnicy jakby dwukrotnie zmniejszeni.Byli to przedstawiciele tajemniczego luduPigmejów, żyjącego w puszczy u zródeł Nilu.Groteskowy wygląd tych miniaturowychludzików budził istną burzę śmiechu.Powszechne zaciekawienie wzbudziła replika sarkofagu Aleksandra.Miasto, którezałożył i nazwał swym imieniem, okazało się jego najtrwalszym osiągnięciem; tam też zostałpochowany w jednej z głównych świątyń.Dalszą część eksponatów można by nazwaćilustrowanym katalogiem urbanistycznych sukcesów jego następców, Ptolemeuszy.Najbardziej mi się podobała wykonana z kości słoniowej piękna makieta Aleksandrii,zadziwiająco szczegółowa; rozpoznałem od razu gmach biblioteki i muzeum, pałac królewski,teatr, szerokie aleje z prastarymi monumentami i nabrzeża portowe, gdzie Cezar omal niezginął, kiedy jego okręt został zatopiony w bitwie, a on sam zmuszony był ratować się wpław- w pełnym ekwipunku.Na następnym wozie jechał ogromny model latarni Faros z płonącym na szczycieogniem, a za nim równie monumentalna świątynia Serapisa ze statuą boga.Serapis do żywegoprzypominał Zeusa lub Jowisza; przedstawiony był na tronie i z berłem, ale na głowie zamiastkorony miał kosz na zboże, u jego stóp zaś siedział trójgłowy pies, w zamyśle artystyzapewne Cerber, ale stylem bardziej przypominał Anubisa, egipskiego boga z głową szakala.Za kolumną wozów poganiacze prowadzili cały egzotyczny zwierzyniec z owianymilegendą stworami z Nilu i z bardziej odległych regionów Afryki.Były tam nawet krokodyle wkagańcach; każdy miał założoną uprząż z grubymi rzemieniami, za którą trzymało go nauwięzi kilku niewolników - tak silne i nieprzewidywalne są te bestie, że musieli wytężaćwszystkie siły, by nie dopuścić do ataku na widzów.Oczekiwałem widoku koni rzecznych inosorożców, ale te wyobrażone były tylko na malowidłach.Ku wielkiej uciesze publicznościpokaz zwierząt zakończyła parada gigantycznych nielotnych ptaków zwanych przez Grekówstrouthokamelos, wielbłądamiwróblami , dosiadanych przez trupę Pigmejów.Triumf egipski nie mógł się obejść bez czegoś, co w tym kraju dla nas, Rzymian,najważniejsze: plonów nilowych nizin, tak żyznych dzięki corocznym wylewom, że oddawien dawna pełnią rolę spichlerza basenu śródziemnomorskiego.Aadne młode Egipcjankiw plisowanych płóciennych sukniach niosące snopy pszenicy może nie były tak ekscytującejak krokodyle na smyczach, ale zebrały nie mniej oklasków, a kiedy herold obwieścił, że potriumfie będzie rozdawane darmowe zboże, nad Forum rozbrzmiały stukrotnym echemwiwaty na cześć szczodrego Cezara.Teraz zaczęła się bardziej marsowa część uroczystości: na wielkich transparentachmogliśmy podziwiać rozmaite sceny batalistyczne z kampanii egipskiej.Cezar wprawdziezapowiadał, że dokładnie ją opisze w kolejnym tomie wspomnień, ale do tej pory nie zostaływydane.Z zainteresowaniem patrzyłem na epizody z oblężenia Aleksandrii i bitwy morskiejw rozległym awanporcie; na jednym z nich niebo pocięte czarnymi krechami dymu zmiotanych ogni greckich przypomniało mi incydent, kiedy jeden taki pocisk zdawał się leciećwprost na nas, a Cezar spokojnie ocenił tor lotu i ani drgnął - ognista kula oczywiście upadław wodę o kilkanaście stóp od nas.Zobaczyłem też kilka finałowych scen z decydującej bitwynad Nilem, kiedy królewska barka Ptolemeusza wywróciła się pod ciężarem uciekającychegispkich żołnierzy.Ciała króla nigdy nie odnaleziono; z nilowych odmętów wydobytojedynie trochę jego osobistych rzeczy, w tym wspaniałą zbroję i ceremonialny oręż - dziśtrofea dumnie prezentowane rzymskiej gawiedzi.Inne obrazy ukazywały śmierć najważniejszych przeciwników Cezara w Egipcie.Królewski szambelan, eunuch Potejnos, został zmuszony do wypicia trucizny; zmarł na moichoczach, ostatnim tchem przeklinając i Kleopatrę, i jej brata.Artysta przedstawił go zprzesadnie zarysowanymi piersiami i biodrami (w rzeczywistości Potejnos był chudzielcem) iw kobiecym makijażu, którego nigdy u niego nie widziałem: zrobił z niego typowo rzymskąkarykaturę kastrata
[ Pobierz całość w formacie PDF ]