[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zledzę wyłącznie odstępy czasu między poszczególnymi razami itrzaśnięcie tuż przed tym, jak rzemień dosięga mojej skóry.Może jestemnieprzytomna, nie jestem pewna.Już nawet nie napinam mięśni.Następny cios dosięga moich pleców, wyginam plecy w łuk i odrzucamgłowę do tyłu. Nieeeeeee!Ryk, który tak dobrze znam, przywraca mnie do rzeczywistości w chwili, wktórej następny palący cios przecina moje plecy.Drżę w szoku, metaloweokowy brzęczą głośno nad moją głową.Nie mogę otworzyć oczu.Moja głowajest ciężka, ciało bezwładne, ramiona pozbawione czucia i zdrętwiałe. Jezu, Avo, nie! Jego głos jest donośny, lecz złamany.Moje ciałokołysze się lekko, czuję na sobie jego ciepłe dłonie. John, uwolnij ją! O Boże,nie, nie, nie, nie, nie! A to skurwysyn! John, do cholery, uwolnij ją! Ava? W jego głosie słychać przerażenie.Trzyma mnie i głaszcze po całym ciele.Czuję, jak czyjeś wielkie, niezdarne dłonie majstrują przy kajdankach.Mamwrażenie, że trwa to całą wieczność, ale po kilku sekundach moje ciało osuwasię na ziemię, ciężkie jak ołów.Obwisam bezwładnie w jego ramionach, Ava?O Boże! Ava? Czuję, że gdzieś mnie niesie.I wtedy dosięga mnie ból.Dobry Boże!Skóra pali mnie żywym ogniem, ból promieniuje z każdego zakończenianerwowego na moich plecach i niżej, Jesse niesie mnie, a ja nie jestem w staniewykrztusić nawet słowa.Jeszcze nigdy nie zaznałam takiego bólu. Nie pozwól mu odejść! Głos Jessego jest stłumiony, ale wiem, o kimmówi, i jak przez mgłę uświadamiam sobie, że prawdopodobnie skazałamSteve a na śmierć.Muszę temu zapobiec.Sama go o to poprosiłam, choć teraz zadaję sobiepytanie dlaczego.Naprawdę jestem kompletnie szalona, ale zaraz przypominamsobie, co mnie do tego skłoniło.Może Jesse nie będzie już taki chętny do tor-turowania siebie, jeśli ja będę gotowa pójść w jego ślady.Szalona i rozsądnaczęść mojego umysłu toczą ze sobą walkę.Słyszę głośny tupot nóg Jessego izaskoczone okrzyki, gdy niesie mnie przez Rezydencję. Co jest, do cholery? dobiega z oddali zszokowany głos Kate. Jesse?Jesse nie odpowiada.Słyszę tylko niski głos Johna zlewający się zodgłosami zamieszania, które spowodowałam.Nie dbam o to.Słyszę trzaśnięciedrzwiami i chwilę pózniej czuję, że siada na sofie ze mną na kolanach. Ty głuptasie łka łamiącym się głosem.Zanurza twarz w mojej szyi,wdycha zapach moich włosów, gorączkowo głaszcze mnie po głowie. Tyszalony głuptasie.Z trudem podnoszę ciężkie powieki i patrzę pustym wzrokiem na jego tors.Strasznie mnie boli, ale nie mam ochoty się poruszyć ani skarżyć.Czuję się jakna środkach uspokajających, jak gdybym opuściła własne ciało i przyglądała sięcałej tej scenie z pewnej odległości.A co, jeśli ta próba przekonania Jessego domojego punktu widzenia zawiodła? Co, jeśli znów się ukarze? Nie dam radyprzejść przez to jeszcze raz, i wcale nie dlatego, że tak strasznie cierpię niezniosłabym widoku Jessego na kolanach, chłostanego przez Sarah czykogokolwiek innego.Nie żebym była w stanie wymazać ten obraz z pamięci.Wyrył się w niej już na zawsze.Nie wiem, jak długo siedzimy w milczeniu, ja wpatrzona przed siebie,zupełnie nieobecna, Jesse łkający mi we włosy.Całe godziny, może dłużej.Całkowicie straciłam poczucie czasu i rzeczywistości.Ktoś puka do drzwi. Czego? pyta Jesse cichym, łamiącym się głosem.Kilka razy pociąganosem.Drzwi otwierają się, ale nie wiem, kto wchodzi.Tak długo gapiłam się wjeden punkt, że nie jestem w stanie oderwać od niego wzroku.Słyszę w pobliżujakiś ruch, ktoś bez słowa stawia coś na stoliku przed nami.Wychodzi równiecicho, drzwi gabinetu zamykają się prawie bezszelestnie.Jesse porusza się podemną, a mnie wyrywa się bolesne syknięcie.Jesse nieruchomieje. O Jezu W jego głosie słychać napięcie. Skarbie, muszę cię przenieść,muszę obejrzeć twoje plecy.Kręcę lekko głową i wciskam twarz w jego nagi tors.Zmiana pozycji będziebolała jak cholera.Chcę to odwlec najdłużej, jak się da.Jego własne plecy są wkrwawych pręgach, a ja przyciskam go do oparcia kanapy.To musi być bardzobolesne.Jesse wzdycha i opiera podbródek o czubek mojej głowy. Dlaczego? chrypi, całując mnie w głowę. Nie rozumiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]