X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.JP: A teraz zrobię to, co pan powinien zrobić.PP: Co takiego?JP: Zacznę jej szukać.Zrobiło się pózno.Byli tak zmęczeni, że zaczęli ziewać, a po dłuższym milczeniu�gestam zaproponował, że przyniesie trzy kubki kawy zautomatu stojącego na korytarzu.Nie skończyli jeszcze tej rozmowy.Jutro będą musieli zlokalizować Pedersena.A potem, mimodzielących ich różnic zdań, będą musieli uzgodnić, jak zejść dotuneli.Wiedzieli już, że to właśnie tam ukrywa się zabójca LizPedersen. MROK CORAZ BARDZIEJ dawał się we znaki, a gdy nadasfaltową drogą rozszalała się zadymka śnieżna, samochódzsunął się powoli na skraj szosy, tuż w pobliże drzew.Hermansson przyhamowała i na chwilę straciła kontrolę nadpojazdem, bo koła wozu zaczęły się ślizgać po pokrytym lodemasfalcie, a samochód sunął niebezpiecznie w stronę skalnychścian.Była już na granicy wyczerpania fizycznego.Poprzedniej nocy nie spała i funkcjonowała ostatkiem sił.Gdyby jako policjantka na służbie zatrzymała sama siebie,musiałaby opuścić wnętrze samochodu, żeby zrobić sobieprzerwę.Puściła bieg, zacisnęła mocno dłonie na kierownicy i wy-jechała z powrotem na drogę, starając się ukryć przed sobądrżenie.Nie miała ochoty wyjaśniać Bauerowi, jak niewielebrakowało, żeby wszystko się posypało.Jechali na lotnisko wArlandzie, żeby złapać ostatni wieczorny samolot.Hermanssonwpatrywała się przed siebie, żeby nie stracić z oczu czerwonychlamp samochodu jadącego sto metrów przed nimi.Zdusiłaziewnięcie i zatrzymała się na stacji Shella przy zjezdzie doSollentuny. Kawy? Nie o tej porze.Potem trudno będzie zasnąć.Ale dziękuję.Hermansson zapłaciła za duży kubek czarnej kawy, któraprzypominała napój, jaki Grens przynosił zawsze z automatuna komendzie, gdy zostawali wieczorem w pracy.I naglezrozumiała, co się dzieje: jej serce uderzało w przyspieszonymtempie i czuła jakiś ucisk w piersiach; zrozumiała, że wytrzymatak jeszcze najwyżej dwie godziny. Gdy znaleziono tamte dzieci we Frankfurcie, potemspotkałem się z nimi.Od kiedy wyjechali z centrum Sztokholmu, Horst Bauersiedział w milczeniu.Nie wiadomo, czy to dlatego, że wątpił wumiejętności Hermansson jako kierowcy samochodu, czy teżbył po prostu pogrążony w rozważaniach na temat ostatniej fazy dochodzenia.Teraz jednak zwrócił się do niej, a Her-mansson zwolniła, żeby nie stracić kontroli nad pojazdem, azarazem móc uważnie słuchać tego, co Bauer miał jej dopowiedzenia. Trzydzieści dziewięcioro dzieci mówiących językiem,którego nie rozumiałem.Tych z Oslo i z Rzymu nie widziałem,ale tydzień pózniej pojechałem obejrzeć dzieci porzucone wKopenhadze.Kilkoro z nich przesłuchałem na miejscu.Wyprzedził ich jakiś poirytowany kierowca vana, którynajpierw długo na nią trąbił, a potem przejechał na skos przednią, żeby pokazać, że Hermansson blokuje drogę.Gdyby tobyło innego dnia, z przyjemnością by go dogoniła i dała znaklizakiem, że ma zjechać na bok i stanąć.Jednak dzisiaj byłazbyt zmęczona i ciekawa tego, co miał jej do powiedzeniakomisarz z Niemiec.Z jakichś względów postanowił opowie-dzieć jej więcej, niż zamierzał. Dopiero gdy człowiek stanie twarzą w twarz z takąsytuacją, zaczyna rozumieć.Mimo że wielokrotnie prowadzi-łem dochodzenia także w sprawie dzieci ulicy w Niemczech.Zwietnie wyczuwamy, jak śmierdzą inni, ale nasz własny smródnam nie przeszkadza.Hermansson zjechała ze zjazdu prowadzącego z autostradyna lotnisko i ustawiła samochód na parkingu policyjnym przedmiędzynarodowym terminalem.Chociaż ze Sztokholmu jechałapowoli, do odprawy zostało jeszcze czterdzieści pięć minut.Postanowili więc zostać w samochodzie. Przez te czterdzieści lat moje zadanie polegało na tym,żeby znalezć winnego i dopilnować, aby trafił za kratki.Aż dodzisiaj.Po raz pierwszy w życiu prowadzę dochodzenie wsprawie przestępstwa, zidentyfikowałem sprawców, ależadnego z nich nie zatrzymałem.Hermansson poczuła, jak frustracja Bauera zamienia się wzłość. Bo teraz nie jestem policjantem.Siedzieli w samochodzie i przyglądali się ludziom z bagażamii biletami, którzy spieszyli na wieczorne odloty albo właśniewylądowali i szukali zmęczonym wzrokiem kogoś, kto na nich czekał. Jestem teraz biurokratą, dyplomatą, koordynatorem.Dziwne miejsce pełne ludzi, którzy ciągle są w drodze. Przypominam jakąś sprzątaczkę, która jezdzi po Europie iapeluje do kolegów policjantów w innych krajach, aby dladobra stosunków politycznych zachowali milczenie.Twarz Bauera, która w pokoju Grensa emanowała pewnościąsiebie, teraz wyrażała rezygnację.Wyglądał jak ktoś, ktopróbuje zrozumieć czasy, które są z innej epoki.Bauer siedziałprzypięty pasami i chciał coś dodać, ale w tej samej chwilizadzwonił telefon Hermansson.Przeprosiła go i odebrała.***Jechała szybciej, niż należało.Droga była śliska, na dworzepanowały ciemności, a ona była zmęczona i właściwie niepowinna już prowadzić samochodu, ale mimo to znacznieprzekroczyła dozwoloną prędkość [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl