[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.JP: A teraz zrobiÄ™ to, co pan powinien zrobić.PP: Co takiego?JP: ZacznÄ™ jej szukać.ZrobiÅ‚o siÄ™ pózno.Byli tak zmÄ™czeni, że zaczÄ™li ziewać, a po dÅ‚uższym milczeniuÅgestam zaproponowaÅ‚, że przyniesie trzy kubki kawy zautomatu stojÄ…cego na korytarzu.Nie skoÅ„czyli jeszcze tej rozmowy.Jutro bÄ™dÄ… musieli zlokalizować Pedersena.A potem, mimodzielÄ…cych ich różnic zdaÅ„, bÄ™dÄ… musieli uzgodnić, jak zejść dotuneli.Wiedzieli już, że to wÅ‚aÅ›nie tam ukrywa siÄ™ zabójca LizPedersen. MROK CORAZ BARDZIEJ dawaÅ‚ siÄ™ we znaki, a gdy nadasfaltowÄ… drogÄ… rozszalaÅ‚a siÄ™ zadymka Å›nieżna, samochódzsunÄ…Å‚ siÄ™ powoli na skraj szosy, tuż w pobliże drzew.Hermansson przyhamowaÅ‚a i na chwilÄ™ straciÅ‚a kontrolÄ™ nadpojazdem, bo koÅ‚a wozu zaczęły siÄ™ Å›lizgać po pokrytym lodemasfalcie, a samochód sunÄ…Å‚ niebezpiecznie w stronÄ™ skalnychÅ›cian.ByÅ‚a już na granicy wyczerpania fizycznego.Poprzedniej nocy nie spaÅ‚a i funkcjonowaÅ‚a ostatkiem siÅ‚.Gdyby jako policjantka na sÅ‚użbie zatrzymaÅ‚a sama siebie,musiaÅ‚aby opuÅ›cić wnÄ™trze samochodu, żeby zrobić sobieprzerwÄ™.PuÅ›ciÅ‚a bieg, zacisnęła mocno dÅ‚onie na kierownicy i wy-jechaÅ‚a z powrotem na drogÄ™, starajÄ…c siÄ™ ukryć przed sobÄ…drżenie.Nie miaÅ‚a ochoty wyjaÅ›niać Bauerowi, jak niewielebrakowaÅ‚o, żeby wszystko siÄ™ posypaÅ‚o.Jechali na lotnisko wArlandzie, żeby zÅ‚apać ostatni wieczorny samolot.HermanssonwpatrywaÅ‚a siÄ™ przed siebie, żeby nie stracić z oczu czerwonychlamp samochodu jadÄ…cego sto metrów przed nimi.ZdusiÅ‚aziewniÄ™cie i zatrzymaÅ‚a siÄ™ na stacji Shella przy zjezdzie doSollentuny. Kawy? Nie o tej porze.Potem trudno bÄ™dzie zasnąć.Ale dziÄ™kujÄ™.Hermansson zapÅ‚aciÅ‚a za duży kubek czarnej kawy, któraprzypominaÅ‚a napój, jaki Grens przynosiÅ‚ zawsze z automatuna komendzie, gdy zostawali wieczorem w pracy.I naglezrozumiaÅ‚a, co siÄ™ dzieje: jej serce uderzaÅ‚o w przyspieszonymtempie i czuÅ‚a jakiÅ› ucisk w piersiach; zrozumiaÅ‚a, że wytrzymatak jeszcze najwyżej dwie godziny. Gdy znaleziono tamte dzieci we Frankfurcie, potemspotkaÅ‚em siÄ™ z nimi.Od kiedy wyjechali z centrum Sztokholmu, Horst BauersiedziaÅ‚ w milczeniu.Nie wiadomo, czy to dlatego, że wÄ…tpiÅ‚ wumiejÄ™tnoÅ›ci Hermansson jako kierowcy samochodu, czy teżbyÅ‚ po prostu pogrążony w rozważaniach na temat ostatniej fazy dochodzenia.Teraz jednak zwróciÅ‚ siÄ™ do niej, a Her-mansson zwolniÅ‚a, żeby nie stracić kontroli nad pojazdem, azarazem móc uważnie sÅ‚uchać tego, co Bauer miaÅ‚ jej dopowiedzenia. TrzydzieÅ›ci dziewiÄ™cioro dzieci mówiÄ…cych jÄ™zykiem,którego nie rozumiaÅ‚em.Tych z Oslo i z Rzymu nie widziaÅ‚em,ale tydzieÅ„ pózniej pojechaÅ‚em obejrzeć dzieci porzucone wKopenhadze.Kilkoro z nich przesÅ‚uchaÅ‚em na miejscu.WyprzedziÅ‚ ich jakiÅ› poirytowany kierowca vana, którynajpierw dÅ‚ugo na niÄ… trÄ…biÅ‚, a potem przejechaÅ‚ na skos przedniÄ…, żeby pokazać, że Hermansson blokuje drogÄ™.Gdyby tobyÅ‚o innego dnia, z przyjemnoÅ›ciÄ… by go dogoniÅ‚a i daÅ‚a znaklizakiem, że ma zjechać na bok i stanąć.Jednak dzisiaj byÅ‚azbyt zmÄ™czona i ciekawa tego, co miaÅ‚ jej do powiedzeniakomisarz z Niemiec.Z jakichÅ› wzglÄ™dów postanowiÅ‚ opowie-dzieć jej wiÄ™cej, niż zamierzaÅ‚. Dopiero gdy czÅ‚owiek stanie twarzÄ… w twarz z takÄ…sytuacjÄ…, zaczyna rozumieć.Mimo że wielokrotnie prowadzi-Å‚em dochodzenia także w sprawie dzieci ulicy w Niemczech.Zwietnie wyczuwamy, jak Å›mierdzÄ… inni, ale nasz wÅ‚asny smródnam nie przeszkadza.Hermansson zjechaÅ‚a ze zjazdu prowadzÄ…cego z autostradyna lotnisko i ustawiÅ‚a samochód na parkingu policyjnym przedmiÄ™dzynarodowym terminalem.Chociaż ze Sztokholmu jechaÅ‚apowoli, do odprawy zostaÅ‚o jeszcze czterdzieÅ›ci pięć minut.Postanowili wiÄ™c zostać w samochodzie. Przez te czterdzieÅ›ci lat moje zadanie polegaÅ‚o na tym,żeby znalezć winnego i dopilnować, aby trafiÅ‚ za kratki.Aż dodzisiaj.Po raz pierwszy w życiu prowadzÄ™ dochodzenie wsprawie przestÄ™pstwa, zidentyfikowaÅ‚em sprawców, ależadnego z nich nie zatrzymaÅ‚em.Hermansson poczuÅ‚a, jak frustracja Bauera zamienia siÄ™ wzÅ‚ość. Bo teraz nie jestem policjantem.Siedzieli w samochodzie i przyglÄ…dali siÄ™ ludziom z bagażamii biletami, którzy spieszyli na wieczorne odloty albo wÅ‚aÅ›niewylÄ…dowali i szukali zmÄ™czonym wzrokiem kogoÅ›, kto na nich czekaÅ‚. Jestem teraz biurokratÄ…, dyplomatÄ…, koordynatorem.Dziwne miejsce peÅ‚ne ludzi, którzy ciÄ…gle sÄ… w drodze. Przypominam jakÄ…Å› sprzÄ…taczkÄ™, która jezdzi po Europie iapeluje do kolegów policjantów w innych krajach, aby dladobra stosunków politycznych zachowali milczenie.Twarz Bauera, która w pokoju Grensa emanowaÅ‚a pewnoÅ›ciÄ…siebie, teraz wyrażaÅ‚a rezygnacjÄ™.WyglÄ…daÅ‚ jak ktoÅ›, ktopróbuje zrozumieć czasy, które sÄ… z innej epoki.Bauer siedziaÅ‚przypiÄ™ty pasami i chciaÅ‚ coÅ› dodać, ale w tej samej chwilizadzwoniÅ‚ telefon Hermansson.PrzeprosiÅ‚a go i odebraÅ‚a.***JechaÅ‚a szybciej, niż należaÅ‚o.Droga byÅ‚a Å›liska, na dworzepanowaÅ‚y ciemnoÅ›ci, a ona byÅ‚a zmÄ™czona i wÅ‚aÅ›ciwie niepowinna już prowadzić samochodu, ale mimo to znacznieprzekroczyÅ‚a dozwolonÄ… prÄ™dkość [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl