[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Następnie łucznicy stanęli obok tarcz i przygotowali się do strzału.Po chwili rozpoczęli ostrzał wyimaginowanego przeciwnika i powietrze wypełniłychmury strzał.Pierwsze przeleciały prawie dwieście metrów i wylądowały na niewielkim,ogrodzonym obszarze, który reprezentował siły przeciwnika.Herzer bardzo się ucieszył,że nawet w swojej zbroi nie musi przedzierać się przez ogień.Jednak reakcją Panów Krwibyłoby w takiej sytuacji utworzenie  żółwia' z tarcz nad głowami.Zastanowił się, jakskuteczni mogliby być przy spadającym na głowy deszczu strzał.Aucznicy prowadziliciągły ogień, a pozostali członkowie zespołów istnieli tylko po to, żeby podawać imstrzały.Kiedy robili krótkie przerwy, asystenci podsuwali im wodę i nawet stołki dlałuczników, równocześnie wbijając strzały w ziemię, żeby łucznik mógł szybko sięgaćpo amunicję.W końcu - kiedy uznano, że przeciwnik znalazł się w zasięgu pilum - Panowie Krwi,na komendę, ruszyli do przodu, a następnie zgodnie rzucili broń w stronęwymyślonego przeciwnika.Następnie porzucili pozycję obronną i ruszyli na wrogów.Herzer, idąc w pierwszym szeregu, poczuł się trochę głupio, tłukąc powietrze, ale wmiarę upływu czasu zdał sobie sprawę, że był to test.Od czasu do czasu cała liniaotrzymywała komendę natarcia, na co pchali tarczami przed siebie w wyobrażonegoprzeciwnika i wykonywali krok do przodu, jakby wróg się cofał.Nie był pewien, czy toby tak zadziałało, ale przecież, u diabła, były to w końcu ćwiczenia.Aucznicy wciąż strzelali i, pamiętając, jak ciężko było strzelać z któregoś z tychłuków nawet przez piętnaście minut, Herzer wiedział, że przeszli bardzo intensywne szkolenie.Kiedy skorzystał z możliwości rozejrzenia się, zauważył, że niektórzy złuczników zamienili się ze swoimi pomocnikami i masowali sobie teraz ramiona.Kiedyz powrotem zajął się swoją pracą, uznał, że miało to sens, ciągły ruch związany zestrzelaniem z łuku bardzo obciążał ich ramiona i masaż musiał redukować ryzykowystąpienia uszkodzeń mięśni.Wreszcie, po czasie, który zdawał się być całym dniem, wydano im rozkaz zatrzymaniasię i przejścia do pościgu.Zebrali swoje plecaki i zaczęli maszerować.Panowie Krwi szybko zostawili łuczników w tyle.Gdzieś za nimi powinien sięznajdować tabor.On również został w tle.Mając na sobie wyłącznie zbroje itrzydniowe racje żywnościowe w plecakach, po symulowanej ciężkiej bitwie, wyruszylina marsz życia.Serż wsiadł na konia i poprowadził za sobą kilka dodatkowych.Póznym popołudniem, pierwszego dnia, pojawił się Kane w towarzystwie kilkujezdzców z jeszcze większą liczbą koni i jucznymi mułami.To było wszystko, cozabrali ze sobą, zaczynając coś, co pózniej zostało określone mianem Marszu Zmierci.Herzer nie był pewien, gdzie maszerowali ani co robili.Zdawało się, że marsz nie mażadnego sensu ani celu.Najpierw skierowali się doliną gór Massan, a następnie przezich podnóże, w górę wschodniej doliny, przez grzbiet jedną z przełęczy i z powroteminną.Połowę czasu zajęło im budowanie sobie dróg, po których się poruszali, aprzejście głównego grzbietu okazało się szczególnie trudne.Szlak, którym szli,stanowił najwyrazniej starą drogę, ale zdecydowana jej większość została zmyta przezpłynącą obok rzekę.Zcinali drzewa, wzmacniali zakręty i stawiali tymczasowe mosty, awszystko to pod komendą nieustannie poganiającego ich Serża.Szybciej, szybciej,SZYBCIEJ!W końcu przeszli na drugą stronę, a potem skierowali się z powrotem mniej więcejw kierunku Raven s Mill, tylko po to, żeby zawrócić doliną biegnącą wzdłuż staregoszlaku kolejowego, a następnie w dół, doliną od wschodu.Kierowali się znów wstronę szczytów gór Massan zachodnią doliną, ale potem skręcili i przeszli zboczem,kolejnym koszmarnym marszem prawie tysiąc metrów nad ziemią, idąc ścieżkami, których prawie nie były w stanie pokonać konie i muły, a blisko szczytu góry dopadłaich burza z piorunami, podczas której zwierzęta szalały ze strachu wywołanegonieustannie walącymi naokoło błyskawicami.Zeszli w dół do wschodniej doliny iskierowali się znów na południe, oddalając się od Raven's Mill.Zajęło im to prawie trzy tygodnie.Dwukrotnie natykali się na kolumnę za-opatrzeniową.Wszystkie konie i muły zamieniono na świeże, ale i tak maszerowali dopózna wieczór i zazwyczaj zrywali się przed świtem.Wędrowali w górę i wzdłużzachodniej doliny, przez %7łelazne Wzgórza, z powrotem w stronę i obok Raven's Mill, anastępnie całą drogę w dół doliną do jej podstawy i w końcu wylądowali trochę napołudnie od góry Massan, wyczerpani, bez jedzenia i ze skórzanymi ubraniami iciężkimi butami w strzępach.Wędrowali przez letnie upały i grzmiące burze, przez polai lasy stare jak upadek państw, śpiąc pod okryciem z płaszczy i budzili się przedwschodem słońca.Potem, póznym popołudniem, wyszli na polanę z widokiem nawznoszącą się nad nimi górę.Z wyjątkiem kilku przypadków kontuzji po drodze, które odesłano do Raven's Mill,wszyscy byli w komplecie.Z czterdziestu czterech, którzy wyruszyli w podróż z piekłarodem, do polany dotarło czterdzieścioro.W tym miejscu Serż kazał im się zatrzymać.Herzer, słysząc to, po prostu osunął się na ziemię.Wciąż znajdowali się dziesiątkikilometrów od Raven s Mill i był pewien, że rano wyruszą w dalszą drogę.Po razpierwszy nawet nie zawracał sobie głowy rozstawianiem wartowników.Wezmie się zato, zanim zapadnie zmrok, ale nie teraz.W tej chwili wszystko, co mógł zrobić, to uważać,żeby nie zasnąć.Zobaczył, że Serż podchodzi do starego pomnika z kamienia i podnosi coś z ziemi.Po chwili potrząsnął głową i skierował się do miejsca, gdzie na ziemi siedział triari.- Wstań, Herzer - powiedział cicho.Herzer przez chwilę myślał, że nie będzie potrafił, ale uwolnił ramiona od plecaka irękami odepchnął się od niego, wstając.- Yang, Locke, Stahl, pierwsza straż.Deann, jesteś pierwszym dowódcą straży. - Ach, szlag - westchnęła, z wysiłkiem podnosząc się z ziemi.- Wstawać,chłopcy.- Wstawać i ruszać się - powiedział Herzer, podchodząc do pomnika.-Wkopujemy się, Serż?- Nie - odparł sierżant.- Po prostu odpocznijcie.Zajmijcie się sprzętemi gotowaniem posiłku, zostajemy tu do rana.Herzer pozwolił pododdziałom zająć się wszystkim i przyjrzał się pomnikowi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl